niedziela, 8 grudnia 2013

Historia pewnych bukietów

Wprawdzie teraz już nic prawie z bukietów nie zostało, ale od nich się zaczęło.
Heute ist es zwar fast nichts aus den Blumensträußen geblieben, die ganze Geschichte beginnt jedoch damit.



Najpierw powstał ten batyst.
Zuerst ist der Batist entstanden.


Z tego bukietu. Tak, tak, z frezji powstają plamy! Z paprotek nic!
Aus diesem Freesienstrauß. Ja, doch, die Freesien färben, der Farn - nicht.


Potem powstały: batyst...
Dann habe ich: den Batist "gemacht"... 






... i len.
... und das Leinen.





Z tego bukietu róż.
Aus diesem Rosenstrauß.


I już ich nie ma, bo nie były dość wyraziste. Przerobiłam na inne, niekoniecznie ładniejsze. Miałam nadzieję, że kolorowe plamy zostaną, ale nie zostały.
Es gibt die Drucke nicht mehr da, weil sie zu wenig ausdrucksvoll waren. Ich habe sie "umgearbeitet", jetzt sind sie anders, obwohl nicht unbeding schöner. Ich hoffte, daß die bunten Flecken bleiben - wieder hatte ich mich verrechnet.

 Różany batyst dostał listki.
Der Rosenbatist hat Blätter bekommen.


Frezjowy batyst dostał listki.
Der Freesienbatist hat Blätter bekommen.


I len też dostał!
Und das Leinen auch!

Na różanym batyście różowe plamy nie zostały, zostały za to małe ciemne plamki. Rozwinęłam go przez pomyłkę już po jednym dniu.
Auf dem Rosenbatist sind nur die kleinen dunklen Fleckchen geblieben. Ich habe ihn aus Versehen schon nach einem Tag abgewickelt.


Z frezji też niewiele zostało kolorowych plam, ale baleron swoje odleżał i jest całkiem, całkiem.
Aus den Freesien sind auch nicht viel geblieben, die Rolle habe ich aber eine Woche gelagert und das Gewebe sieht ganz gut aus.




A różany len? Przesadziłam z żelazem. I bardzo dobrze.
Und das Rosenleinen? Ich habe ein bisschen mit dem Eisen übertrieben. Na, in Ordnung!




Po praniu stracił wiekszość koloru, ale nie uroku.
Nach dem Waschen hat es manche Farben verloren, es sieht aber ganz gut aus.


Jest ładny!
Es gefällt mir!


31 komentarzy:

  1. Bo czasami trzeba zaszaleć ! ;-) Dobrze, że mnie nie posłuchałaś z upchaniem żelaza w kąt.
    Jestem pod wrażeniem jakości odzwierciedlonego na tkaninie liścia. Oczywiście nie tylko tego z ostatniego zdjęcia.
    W każdej kolejnej tkaninie jest coś nowego. Baleronu nie lubię, a na Twoje czekam z niecierpliwością. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To cieszę się, bo mnie to powoli zaczyna już... nudzić! Na szczęście wszystko już porozwijane :-)

      Usuń
  2. Mir gefällt vor allem das Gewebe, wo du es mit dem Eisen übertrieben hast - aber alle sehen toll aus. Ich finde die Technik wirklich faszinierend!
    Liebe Grüße,
    Anne

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że frezjowe plamy odeszły w siną dal, ale len potraktowany żelazem jest świetny i podoba mi się bardzo.
    Dziecię wróciło wkurzone, ale całe i zdrowe!!!
    Czy ja wrócę do dawnych pasji, nie wiem. Chyba najpierw muszę moje rozpuszczone towarzystwo wypuścić w świat, aby mieć czas dla siebie. Teraz mogę tylko pomarzyć, czasem spełniają mi się marzenia.
    Ściskam!!!
    Małgoś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co masz rozpuszczać, w dodatku w świat, lepiej olej od czasu do czasu. A niech se gadają, co chcą, dorosła jesteś, masz prawo do trzech minut we własnej sprawie :-)

      Usuń
    2. Musiałabym zmienić się, a to najtrudniej zrobić. Jestem jak pies pasterski, stado muszę mieć na oku i tylko ono się liczy.
      Bunt przeciwko własnej naturze to dla mnie wciąż za trudne.
      M.

      Usuń
    3. Nie wiem, co się musi stać, żeby baba zmądrzała! W zeszłym tygodniu mamunia tak mi dała popalic któregoś wieczoru, że po zsumowaniu z przyspieszonym przebieraniem suri w pozycji nieludzkiej, gotowaniem cymesów i przekładowym stresem "nie zdążę!", w efekcie o wpół do piątej nad ranem poczułam się tak, że się zwlekłam z kanapy i na czterech (bo przecinało mnie pod mostkiem po lewej, we łbie mi się kołowało i leciałam na jałowym biegu, w takim tempie mi pikawka mimo leków na zwolnienie zasuwała) dotarłam do biurka, żeby... napisać jaki bądź testament, zabezpieczyć chłopa i psa przed ewentualnym wywaleniem z chałupy (bo rodzina by mogła). Nie, nie po telefon i na pogotowie, tylko po papier i długopis polazłam. Ale to mi troche pomogło. Cudem jakims udało mi się umówic jeszcze tego samego dnia do państwowego lekarza, pierwszy raz do 30 lat. Trafiłam na rozsądnego faceta, który nie próbował poznac wszystkich przypadłości (bo i ja niewyrywna do opowieści), opukał, zrobił ekg, obejrzał, znalazł to, o czym mówiłam i parę innych fajnych rzeczy, wypisał skierowania na badania w sprawie bieżącej, nie żądał, żebym rzuciła palenie, a na koniec dał mi dwa długopisy w prezencie i powiedział: "I proszę o siebie dbać", ze szczególnym naciskiem na słowo siebie. Małgoś, może już czas!

      Usuń
    4. My obie tak samo "mądre". Ty spisałaś testament, a ja testament już mam, przewracając się piłam coraz mocniejszą kawę, aby podnieść ciśnienie, traciłam świadomość i jak starsze dziecię po rajdzie po aptekach kupiło cravisol to wypiłam i uznałam, że lekarz mi niepotrzebny. Zaczynam podejrzewać siebie o poważne kłopoty ze zdrowiem, ale. No właśnie w sobotę umierałam, a w niedzielę u mamuś rejony posuwałam z pomocą moich starszych panów, a wieczorem wkurzona zapierniczałam z kijkami (dostałam już, jako świąteczny prezent z podręcznikiem do śmigania) aż się zmęczyłam i uspokoiłam. Dziś tylko kręciło mi się w głowie. Już gotuję obiad na jutro, bo druga połowa jeździ na drugą do pracy. Sama o sobie mówię, że najpierw zrobię obiad, a potem będę umierała. Co to znaczy o siebie dbać? Odzyskać spokój, a niby jak? Ty masz mamuś, a ja mamuś i babcię Krzysia! I tu kończy się myślenie o sobie. Stać mnie tylko na modlitwę za rodzinę.

      Usuń
  4. Ach zapomniałam włączyłam się do akcji karmię psa, ale jest jeszcze stronka z klikaczami pomoc w różnych celach i można codziennie klikać. Masz dobre serce to rzuć banerek na klikacze u siebie, bo ja dałam się wciągnąć dość dawno i wydawało mi się, że wszyscy o tym wiedzą, ale może mylę się

    http://www.poomoc.pl/

    Małgoś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, myliłaś się, ja nie wiedziałam, jutro spróbuję wciagnąc, bo tam też dwie psie miski są. Wiesz, ja pojęcia nie mam jak to możliwe, żeby pies od szczenięctwa siedem, osiem, dziesięć lat przesiedział w schronisku. To jakieś nieludzkie kurestwo jest. To mi przemawia do wyobraźni, że jakbym Piernika nie wzięła te osiem lat temu, to on, pies potrzebujący swojego człowieka jak powietrza, może by tam siedział do dziś i byłby straszną nadal kochającą wszystkich kupką nieszczęścia. Całe lata w klatce...

      Usuń
    2. Cieszę się, że dołączysz do klikaczy w dobrej sprawie. Nie wiem, czemu, ale zwierzęta też często przechodzą gehennę na tej ziemi.
      Pies Krzysia kocha całym sobą i cieszy się każdym człowiekiem, który do niego wyciągnie rękę, a właścicieli zmienił już trzykrotnie, bo wszyscy odeszli przedwcześnie, ale ma w sobie coś i do schroniska nie musi wracać, wędruje z rąk do rąk. Ludzie często nie umieją wziąć odpowiedzialności za siebie, swoje dzieci, a co dopiero za zwierzę. Wciąż za mało jest tych, którzy szanują każde życie, łącznie z własnym. Powolutku dociera jednak do coraz szerszego grona, że zwierzęta też czują. Może kolejne pokolenie będzie lepsze.
      Małgoś

      Usuń
    3. Dobrze by było, żeby ludzie wiedzieli też jak ich zwierzęta czują. Zajrzałam wczoraj na Paluch, co jest do wydania. I imaginuj sobie, nie kundelki, tylko cała kupa amstaffów i owczarków niemieckich, pięknych. Jakim trzeba być debilem, żeby sobie pomysleć, że jak sie jest zalęknionym kurduplem, to taki bojowy pies będzie najlepszym lekarstwem. A potem sobie taki przestraszony kurdupel z własnym psem nie radzi i pies nim rządzi - pies nie ma innego wyjścia, na wszelki wypadek broni przestraszonego pana przed wszystkimi, w końcu pan tak śmierdzi strachem, że hej. I pies zostaje przez takiego gnojka odstawiony do schroniska. Mam tu takiego zmarnowanego przepięknego owczarka w bloku obok. I co wymyślił debil-kurdupel, kiedy okazało się, że nad psem nie panuje? Wziął sobie do kompletu młodą suczkę po swoim psie! Teraz suczka ma już rok, takie same obyczaje jak pies numer jeden, a pan nawet wraz z panią na spacerze nie panują nad obydwoma młodymi silnymi psami, które rzucają sie na wszystkich dookoła. I nie sądzę, że potrwa długo, zanim obydwa psy znajdą się w schronisku, a piekne są i w szczenięctwie były zupełnie normalne i słodkie. Ja nie wiem, że się taki debil nie zastanowi, że jak zmarnował jednego psa, to i drugiego też nie będzie umiał wychować. Na co liczy? Że się samo zrobi? Może sie i robi, ale nie u takiego tchórza!

      Usuń
    4. A czy debil wie, że jest debilem? Nie. Pewnie cieszy się, że wszyscy boją się psa, bo to znaczy dla niego, że i on jest postrachem, a jak nie da sobie rady to pozbędzie się kłopotu i weźmie kolejne stworzenie na zmarnowanie. Szkoda, że nie bada się ludzi nim wezmą psa ze schroniska lub kupią u hodowcy.
      M.

      Usuń
  5. Ten ostatni len jest super!!! Bardzo mi się podoba. Frezjowy batyst też jest ładny, chociaż troszkę szkoda tych żółtych plam z pierwszego zdjęcia. Ale widać nie można mieć wszystkiego ;)).

    OdpowiedzUsuń
  6. Uuuu... Szkoda, że len się sprał. Nie można jakoś utrwalić takich intensywnych kolorów?
    A zbliżenia wzorów są niesamowite.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może można, ale ja jeszcze nie wiem jak :-))))

      Usuń
  7. Mir gefallen sie auch. Die Experimente haben sich richtig gelohnt.
    LG Tanja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danke! Na, wir sehen, ob es sich gelohnt hat, wenn ich daraus etwas Sinnvolles mache :-)
      LG

      Usuń
  8. Sądzę, że masz już wystarczającą ilość tkanin na wspaniałą wystawę. Gdzie chciałabyś je zaprezentować? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aktualnie prezentują się, jak wszystko, w kartonie - wieczku! I chyba jeszcze długo tak pozostanie :-)

      Usuń
  9. Mir auch! Vor allem gefällt mir wie liebevoll du die Blüten und Blätter auf den Tüchern arrangierst bevor du das Ganze zu einer Roulade verwandelst. LG bjmonitas

    OdpowiedzUsuń
  10. O mamusiu! Ależ piękny ten frezjowy baleronik ale to dopiero różany len powalił mnie na kolana. Dobra robota Aldonko. Coraz lepiej Ci idzie:)
    Pozdrawiam, Marlena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Mam nadzieję, że się wreszcie nauczę albo mi całkiem przejdzie :-)

      Usuń
  11. O cały przegląd :) Już widać ,że kwiaty służą kobiecie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, mi wszystko służy. Głównie do tego, żeby sobie roboty narobić :-)

      Usuń
  12. Czy nie chciała by pani trochę futerka z psów lub kotów? Jeżeli tak proszę o kontakt lysek.magda@gmail.com

    OdpowiedzUsuń