Przy okazji farbowania wełny marzanną sprawdziłam, jak się nią farbuje tkaniny do eco printu. Tak naprawdę to szkoda mi było wylać resztę kąpieli barwiącej, jeszcze całkiem do rzeczy.
Als ich die Wolle mit Krapp gefärbt habe, habe ich auch erprobt, wie man damit die Stoffe für Ecoprint färbt. Es war mir schade, die Flotte wegzuschütten, die war noch ganz intensiv.
Na jedwabiu powstało coś takiego.
Auf der Seide habe ich so was bekommen.
Z tego:
Daraus:
Na lnie powstało to.
Auf dem Leinen ist der Druck entstanden.
Z tego:
Daraus:
"Balerony" uczciwie się gotowały przed parowaniem z godzinę, żelaza nie dodawałam, bo gotowałam w obitym garze i liczyłam na trochę rdzy - przeliczyłam się.
Die Rollen habe ich vor dem Dämpfen eine Stunde gekocht; ich habe kein Eisen zugegeben, weil ich sie in einem Topf mit beschädigtem Email gekocht und auf den Rost gezählt habe. Ich habe mich dabei, leider, verrechnet.
Len po rozwinięciu całkiem dobrze się zapowiadał. Na mokro! Bo już po wyschnięciu "spsiał".
Beim Abwickeln versprach der Leinen ganz viel. Nach dem Trocknen sah er nicht mehr so gut aus.
A i jedwab nie wyglądał źle. Do czasu.
Auch die Seide sah nicht schlecht aus. Vorerst!
A ponieważ jak się bawić, to się bawić, na wstępie odlałam trochę wyciągu z marzanny do farbowania mydeł glicerynowych. No to i swoje pierwsze mydełko (ale zabawa!) pokażę. Już troszkę używane.
Da ich ein bisschen des Krappextrakts am Anfang noch für das Glycerinseifenfärben bleiben lassen habe, habe ich auch meine erste Probeglycerinseife gemacht (ich habe dabei wie ein Kind gespielt!). Schon gebraucht!
Zabawę przednią sobie urządziłaś. Ja w ramach zabawy huraganowej mogłam zbierać skarby sąsiadów wywiane z balkonów i liczyć "opadnięte" dachówki. Nie kumam, dlaczego tak pięknie wybarwione roladki tracą barwy po wysuszeniu. Może przed suszeniem trzeba jakąś szczególną kąpiel zrobić. Pamiętam z dawnych lat, że płukanie robiło się w occie jedwabnych szali, aby nie traciły koloru po praniu. Farbowane tkaniny też płukało się w roztworze z octu spirytusowego. Ponoć ocet utrwala kolor i może tu jest tajemnica lasu z tą trwałością. To tylko moje domysły, nie mam już babć, które na wszystko znały sposoby, a niestety skorupka za młodu mi nie nasiąkła i jestem w ciemnej....
OdpowiedzUsuńSpadam.
Małgoś
Mam nadzieję, że nie Twoje dachówki opadły, tylko też sąsiadów! Krzyś wrócił? Tu dziś jest taka cisza, biel, słońce i spokój, jakby nigdy nic. Po prostu nie do wiary! Jak jakiś koniec świata! Mróz i te moje wciąż kwitnące goździki w skrzynkach do kompletu - jak w krainie absurdu!
UsuńWszystko, Małgoś, wszystko, co farbuję, płuczę, a czasem moczę w roztworze octu. To też. Nie dałam żelaza, nie mam wyrazistych listków i tyle. Kolor troche tez lampa wyżarła na tych "suchych" zdjęciach, więc aż takie blade te tkaninki nie są. Ciekawostką dla farbujących jest tym razem to, że len ten sam barwnik, w tym samym "cugu" przyjął na ewidentnie różowo, a jedwab na brzoskwiniowo :-)
Udało mi się dodzwonić do Krzysia i wiem, że szczęśliwie dotarł do babci, a wracał będzie dziś wieczorem.
UsuńFarbowane jedwabie zachwycają mnie, bo zawsze mają wyjątkowe odcienie. Pomyśleć, że kiedyś uczono mnie takich rzeczy, a dziś pustka, nic nie pamiętam, bo nie było mody na takie cudeńka i przy kolejnych przeprowadzkach rozdałam wszystko. Zrobiłam miejsce na nowe (przemysłowe) rzeczy, które dawno wylądowały na śmietnikach, a znajomi i mama chwalą się jedwabnymi chustami i rzeczami, które robiłam wieki temu i dziwię się, że to umiałam. Czasem nie wierzę, że niektóre rzeczy miały coś wspólnego ze mną. Aż żal, że człek nie doceniał swych umiejętności i wzdycha do tego co porzucił bezmyślnie.
Troszkę zazdroszczę Tobie tych wszystkich eksperymentów i doświadczeń. Moi panowie chodzą wkurzeni nawet, jak na drutach robię, bo tylko koty widzą i nie kumają po co mi kolejny szal, czy kiecka.
Alem się wylała, do przesady, idę kciuki zaciskać, aby wszyscy wrócili do domu.
Małgoś
Małgoś, ale przeciez możesz do tego wrócić...
UsuńPocięłam dziś modrzewiowe wiatrołomy na kawałki i namoczyłam, zobaczymy, czy coś z tego będzie :-)
Szkoda, że kolory tak zbladły po wysuszeniu :(. Na mokro wyglądały świetnie. Za to mydełko pierwsza klasa! Ciekawa jestem czy zabawa w produkcję mydełek też Cię wciągnie? Jeśli tak, to już czekam na kolejne :)).
OdpowiedzUsuńUściski :)
Wciągnie, Frasiu, wciagnie, ale na razie tylko z półproduktów, z prawdziwym mydłem od zera zacznę na wiosnę, u koleżanki na działce. Tu nie mam takiej wentylacji, żebym sie mogła bawić w żrących oparach :-(
UsuńJak zabawa to zabawa!!!! :) Fajne!!!!
OdpowiedzUsuńNie? Dzięki! Człowiek podobno nie może porządnie wydorośleć, jeśli się w życiu uczciwie nie pobawi. A ja w dzieciństwie nie miałam okazji :-(
UsuńPięknie wyglądały mokre aż szkoda, że po wysuszeniu zbladły za to mydełko wygląda bardzo apetycznie, hihi
OdpowiedzUsuńTak myślę co bym Ci mogła jeszcze zaproponować - z farbowanek oczywiście. Wprawdzie próbowałaś już wielu roślinek ale może jest jeszcze taka co ślad wyraźny zostawi???
Czekam na następne eksperymenty:)
Pozdrawiam, Marlena