czwartek, 31 stycznia 2013

Koniec miesiąca

Żeby godnie zakończyć miesiąc, w którym postępy nie są moją najmocniejszą stroną, stachanowiec melduje, że od niedzieli wykonał jedynie 3,5 deko nierównej alpaczanej nitki i skręcił z drugą połową, sprzędzioną w ubiegłym tygodniu.


Z którego to procesu powstało 152 metry/70 g nierównej alpaki. Która to będzie stanowić kolejny, już czwarty kolorek w niespecjalnie eleganckim nowym swetrze Puchatka. Jeśli kiedykolwiek go zrobię.


Za jakość zdjęć przepraszam, wieje tak, że łeb urywa i motki zabiera ze sznurków.

Kurz: Am Monatsabschluß melde ich, daß ich nur 35 Gramm des ungleichmäßigen Alpakagarn gesponnen und mit den vorige Woche gesponnenen 35 Gramm verzwirnt. Es ergab sich daraus 152 m/70 Gramm Garn (4. Farbe) für den Pullover für meinen Mann. Wenn ich ihn (den Pullover, nicht den Mann) irgendwann stricke. Verzeihen Sie mir die Bilderqualität - es weht schrecklich bei mir und der Wind stehlt mir die Stränge. 

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Niestety, samo się nie robi!

Drumię, ile wlezie! A nie za wiele wchodzi! Nie dlatego, że coś jest z drumkiem nie tak, wszystko jak trzeba.   To wspaniałe urządzeinie i oszalałam na jego punkcie. Wciąż myślę, jak sobie takiego wyczarować. To ze mną wszystko było nie tak. Bo wydawało mi się, że korbką wystarczy zakręcić i samo się zrobi. Niestety! Nie dość, że trzeba uczciwie popracować, to jeszcze trzeba wiedzieć jak. Gręplarka bębnowa (co za ohydna nazwa) to urządzenie, ktore wymaga pewnej wiedzy, jak kołowrotek. Do kołowrotka też się nie siada, tu ruszy nóżką, tam ruszy rączką i niteczka cienka i równiutka jak marzenie nawija się sama na szpuleczkę. Wiec po pięciu dniach uczenia się pilnie, jak i co wychodzi i co z tego, co wyszło, wychodzi, mam już pewien zestaw doświadczeń. I uszczęśliwia mnie to niepomiernie, do tego stopnia, że aż zachciało mi się miksów. O!


Miks firmowy, efekt podobny, jak w przedświątecznym miksie z szarą alpaką na szalik dla teściowej, metoda drumkowa, nie ręczna. Tym razem merynos 23 mic. superwash, farbowany na czarno w garze (gotowany trzy razy z toną barwnika, zamrażany w ramach studzenia, a i tak musiałam wyrwać brązowe łaty - horror!) ok. 87% i superbright trilobal nylon własnoręcznie farbowany 13%. W sumie nadrumiłam tego (dwukrotnie) z 17 deko. Mimo dwukrotnego drumienia, nylon lepiej rozkłada się w metodzie ręcznego miksowania na szczotkach.
Kurz: Ich habe gedacht, daß es reicht, wenn ich nur mit der Kurbel der Kardiermaschine drehe. Ich habe mich geirrt, leider. Ich musste zuerst lernen, wie man mit der Maschine arbeitet. Es dauerte fünf Tage lang, bis ich den ersten gemischten Vlies gemacht habe. Es ist selbstschwarzgefärbte superwash Merinowolle 87% und auch selbstgefärbtes super bright trilobal Nylon. Mit den Handkarden habe ich Alpaka mit Nylon besser gemischt, obwohl ich Merino mit Nylon zweimal mit Kardiertrommel kardiert habe.

A przedtem, uświadomiona przez Asię, że wełnę trzeba przed drumieniem rozluźnić, rozluźniłam. I to "drobienie" alpaki zajmuje mnóstwo czasu. 
Kurz: Asia hat mir früher gesagt, daß ich die Wolle vor der Arbeit lockern muß. Es nimmt sehr viel Zeit in Anspruch.


To jest porcja na błam, ktory będzie ważył nie więcej niż 2 deko. Poniżej suri rozdrobniona.
Es ist nicht mehr als 20 Gramm  Alpakawolle. Darunter Suri, gelockert.


Wygląda zupełnie inaczej.  A przy alpace w kolorze toffi, to już nawet wiedziałam, że i gdzie trzeba założyć szczotkę, żeby błamy nie były tak puchate i można było nawet ze 4 deko błamu ukręcić.
Wenn ich diese Portion kardiert habe, wußte ich schon, daß ich die Bürste montieren soll und wohin ich sie stecken muß. Die Vliese sind dann nicht so fluffig und ich kann mehr Wolle auf einmal kardieren.


Bo taki błam zajmuje mnóstwo miejsca. Mogłoby się wydawać, że to, co na zdjęciu, to straszna góra wełny.
Die kardierten Vliese sind riesengroß. Es sieht wie ein Berg von Wolle aus.


Nie, to tylko 8 deko - wtedy jeszcze nie wiedziałam, że trzeba założyć szczotkę.
Nein, es ist nur 80 Gramm - kardiert noch ohne Bürste.

Nadrumiłam więc z alpaki, najpierw drobionej, pierwszego dnia całe 7 deko.
Am ersten Tag habe ich nur 70 Gramm kardiert.


Przekręciłam tylko raz, bez szczotki i wrzuciłam na kołowrotek. No i nie wychodzi równiuteńko, czesana ręcznymi gręplami wychodziła równiej. 
Ich habe sie nur einmal gedreht, ohne Bürste. Dann habe ich es gesponnen. Das Garn ist nicht besonders gleichmässig. Das handkardierte war gleichmäßiger.


Nie dlatego, że technika zła, tylko dlatego, że ja nie znałam techniki. G... chłopu, nie zegarek, jak kłonicą go nakręca. Teraz jest już lepiej, bo krecę ze szczotką, dwukrotnie, pomalutku i podaję te loki w miarę możliwości wzdłuż, czyli "drobię" wełnę na bieżąco, a nie przygotowuję ją wcześniej.
Jetzt kardiere ich zweimal, mit Bürste, langsam und rücke ich die Wollelocken längs, wenn es möglich ist, ich lockere also die Wolle fortlaufend, bereite sie nicht früher vor.

Ukręciłam już prawie wszystko na sweter dla Puchatka.
Ich habe fast alle Wolle für den Pullover für meinen Mann kardiert.



Trochę alpaki w trzech kolorach do ewentualnego zmiksowania. Warto? Bo nie wiem, czy mieszać, czy tak zostawić.
Auch ein bißchen Alpakawolle in drei Farben zum Mischen. Ich bin aber nicht sicher, ob ich die Farben mischen soll.



Wymieszałam (dwukrotnie) szarego merynosa (75%) z ufarbowanym w tęczę tencelem (25%), 20 deko. Na marginesie: tencel mam też od Asi.
Graue Merinowolle (75%) mit selbstgefärbtem Regenbogentencel, 200 Gramm, zweimal kardiert.


I trochę alpaki czarnej, szarej i białej z ufarbowaną na jasnokoralowo, z czego wyszedł róż, 13 deko.
130 Gramm Alpakawolle, schwarz, grau und weiss mit rosagefärbt, auch zweimal kardiert.


Też kręcona dwukrotnie.

No i mam zagwozdkę. Ufarbowałam też trochę alpaki na oranż i morski. I nie wiem, z czym ją wymieszać. Opcje sa takie:
Und jetzt habe ich eine Knacknuss. Ich habe auch ein bißchen Alpaka in Orange und Petrol gefärbt und  bin nicht sicher, womit ich es mischen will.

Z czekoladowym brązem
(schockoladenbraun)


Z brązem i toffi
(braun und toffi)

Czy z czarną?
(oder mit schwarz)

Może coś podpowiecie?
Vielleicht flüstert ihr mir etwas zu?

wtorek, 22 stycznia 2013

Postępów jakby mało

Wszystko zaczynam, niewiele kończę. Jedyną skończoną rzeczą są, jak się należało domyślać, skarpetki. Tym razem jak góralskie, tylko z Herdwicka. Puchatek pożyczył mi nóg do zdjęć.


Bo skarpetki nie są dla niego. Marlena podpowiedziała mi kiedyś, że mojemu znakomitemu listonoszowi, Panu Marcinowi, za to, że te kłaki w ilości przemysłowej bez szemrania mi przynosi, powinnam odwdzięczyć się ciepłymi skarpetkami na mrozy. To ostatnio nieśmiało zapytałam, czy by chciał. Chciał! A że parametry nożne ma takie jak Puchatek, miałam się do czego domierzyć.


Są grubaśne, a z Herdwicka muszą być ciepłe. Może się nadadzą. Puchatek nadal odmawia noszenia wełnianych skarpetek, więc nawet nie puchnie z zazdrości. Za to odkąd obejrzał Celtic Collection Alice Starmore, widzę, że koncepcja swetra w dziewięciu kolorach "podobnego do" ewoluuje w kierunku "taki kolorowy jak z tej książki". Obawiam się więc, że zanim sprzędę tę alpakę, sobie będę mogła zrobić sweter "podobny do", bo on już będzie pewny, że chce "taki jak z książki".
Kurz: Ich habe einen außergewöhnlich zuverlässigen Briefträger, der mir immer die großen Pakete mit  bestellter Wolle bringt - er muß es nicht machen, er kann mir nur die Mitteilung lassen, das meine Pakete im Postamt warten. Eine der Kolleginen hat mir vorgesagt, daß ich ihm dafür warme Socken stricken kann. Ich habe also im Sommer gesponnene Herdwickwolle genommen und ihm die Socken gestrickt. Sein Fuß ist ähnlich den Füßen meines Mannes, ich hatte also kein Problem. Mein Mann möchte keine Wollesocken, ich habe also wieder kein Problem - er ist auf die Socken nicht neidisch. 

A właśnie - Pan Marcin przyniósł mi wczoraj alpakę w kolejnym kolorze.


Zdjęcie robione z lampą, w realu kolor jest ciut ciemniejszy, takie ciemne toffi. Pokazuję ją, żeby świat wiedział, co się powinno dostawać od cywilizowanego hodowcy. Nie ma co przebierać, tylko włożyć do siatki i przeprać. Żadnych paprochów.
Kurz: Gestern hat mir mein Briefträger noch ein Paket mit Alpaka gebracht. Ich habe das Bild gemacht, damit alle wissen, wie Alpaka vom guten Züchter aussieht - keine Verunreinigungen, fast sauber, man kann gleich waschen oder auch gleich spinnen.

W zeszłym tygodniu ufarbowałam trochę merynosa superwash. Spieszyłam się, więc wyszedł łaciaty. 



I cienki merynos, i cienkie BFL zawsze sprawiały mi trochę kłopotu, bo chwytały barwnik z wierzchu i jeśli ich nie rozgrzebałam i nie nasączyłam farbką dokładnie, nie wychodziły równe, zwłaszcza w jasnych kolorach. Superwash farbowałam drugi raz. Poprzedni była to jednak wełna Shropshire, która pięknie przyjęła kolor. Jak chodzi o merynosa, wniosek nasuwa mi się taki, że w wersji superwash jest w farbowaniu jeszcze bardziej niewdzięczny.
Kurz: Vorige Woche habe ich ein bißchen Merino superwash gefärbt. Ich habe mich beeilt und die Wolle ist scheckig. Ich hatte immer Probleme mit Merino und BFL - ich musste es sehr genau, auch im Inneren der Band mit Farbe durchtränken. Mit Merino superwash geht es mir noch schwieriger.

No i wiadomość miesiąca: drumek od Asi (Appolinar) już jest u mnie.


Dziś będę się z nim zapoznawać. A w folii otulającej drumka znalazłam od Asi prezent. Po prostu bajeczny.


To jest skorupka prawdziwego, wielgachnego jajka. Leży sobie w gniazdku z wełnianej czesanki, zapakowane w przezroczystą tubę.
Na górze ma śliczne wieszadełko.


A powieszone prezentuje się doskonale, tylko warunki świetlne do robienia zdjęć u mnie marne.


Cudne jest. Jeśli ktoś jeszcze nie widział jajek Asi z zeszłego roku, proponuję zajrzeć tutaj. Jak koronka, jak haft Richelieu. Bardzo jestem Asi wdzięczna za to wielkanocne jajo. I za pożyczenie drumka też.
Kurz: Der geliehene von Asia Drum carder  ist schon bei mir zu Hause. Heute werde ich ihn genauer kennenlernen. Im Karton habe ich auch ein wunderschönes Geschenk gefunden - das Osterei. Es ist gross, ich meine, dass es Gänseei ist. Asia hat im vorigen Jahr auch durchaus schöne, Richelieustickerei ähnliche Ostereier gemacht - man kann sie hier sehen. Ich bin Asia sehr dankbar, sowohl für das Ei, als auch für den Drum carder.

czwartek, 17 stycznia 2013

Kręci się

Gorzej, że kręci się co chwilę co innego. Ale z alpaką też powoli się zmagam. Mam kolejny moteczek z kolejnego woreczka "do ratowania". To już ostatni. Było w nim wszystko (huacaya, suri, baby obu sortów).


Pytał mnie ktoś, jak to robię. To jeszcze raz krótko.
Czeszę.


Zwijam w wałek, zwany przeze mnie rogalem.


A potem mam duuuużo rogali.


Daję je na gwoździstą deskę i wyciągam w coś na kształt taśmy.


Tą zwijam w coś jak kłębuszki, które u mnie nazywają się kociami.


A potem to już normalnie, na kołowotek.


Po skręceniu efekt przewidywalny.


Wyszło ok. 240 m/130 g, czyli mniej więcej może być na ten sweter Puchatka.
I tak u mnie wygląda normalnie. Ale jak to jest normalnie, to dopiero sie dowiem, bo Asia (Appolinar) pożyczy mi drumka. I już w poniedziałek będę wiedziała, jak czeszą i miksują ludzie cywilizowani.
Kurz: Jemand fragte mich, wie ich Alpaka kämme. Ich habe also alles Schritt für Schritt auf den Bildern gezeigt. Diesmal habe ich 240 m/130 g aller Sorten von Alapkafasern (huacaya, suri und auch baby) aus dem Sack "zum Retten" gesponnen. Ich werde aber bald erfahren, wie die zivilisierten Menschen Faser kämmen und mischen, da mir Asia (Appollinar) ihren Drumcarder für einige Wochen leihen wird.

Ponieważ wybierałam się na internetowe zakupy, chciałam sprawdzić, czy bardzo pragnę lnu. Z próbki przysłanej mi przez Lady Altay uprzędłam więc swoje pierwsze 31 jardów lnu.


Od razu mi się odechciało. A był to najlepszy z najlepszych lnów.
Kurz: Ich wollte Einkäufe per Internet machen und vorher prüfen, wie stark ich Leinen begehre. Ich habe also meine ersten 31 Yards Leinen gesponnen. Auf Anhieb ist mir die Lust an Leinen vergangen - sogar an das allerbeste Leinen. 

Za to jedno mi się udało znakomicie. Kupiłam sobie w Anglii książki Alice Starmore. I już są.


Są używane, w doskonałym stanie, nawet jeśli Celtic Collection to poprzednie wydanie (bez zmian), a Scandinavian Knitwear ma pożółkłe strony (po 30 latach ma prawo). Celtic Needlepoint - przepiękna książka - jest jak nowa. Najbardziej podoba mi się to, że zapłaciłam za dwie po funcie, za trzecią około pięciu. I tylko wysyłka mnie trochę zrujnowała. Teraz będę się starała szukać książek używanych.
Kurz: Ich habe mir in England drei Bücher von Alice Starmore gekauft. Die sind gebraucht, aber im sehr guten Zustand. Neue Bücher sind dort zwar ein bisschen preiswerter als in Deutschalnd, für mich jedoch sowieso schrecklich teuer. Die gekauften haben mich nicht ruiniert - z. B. Celtic Needlepoint (wie neu) habe ich für 1 Ł gekauft. Nur das Porto ist leider hoch.

No i tak mi się nic robić nie chce, że chyba wszystkich moich kochanych czytających pozdrowię i na dziś padnę.
Kurz: Liebe Grüße für meine lieben Leserinnen.

niedziela, 13 stycznia 2013

Vanitas vanitatum...

... że się posłużę słowami Koheleta, chociaż nie całkiem w tej sprawie, co on. Tydzień minął, a ja urobek mam marny, a w dodatku każda z tych rzeczy to marność...


Co robiłam przez tydzień, oprócz sprzątania (sprzątanie przed świętami nie ma sensu, po świętach to dopiero jest co sprzątać!) i gotowania (w tej sprawie zawsze jest co robić), nie wiem!
Z planowych działań udało mi się uprząść tylko 4 deko alpaki szarej na sweter Puchatka (88 m/40 g).


Na swoje usprawiedliwienie dodam, że to były jasnoszare przepotwornie zanieczyszczone kłaki do ratowania wolną chwilą, odebrane z większej partii rose grey, naszej krajowej. Na zdjęciu przed praniem jeszcze dobrze widać śmieci.



Ale kolorek bardzo się przyda. Uprzejmie dnoszę też, że projekt swetra Puchatka ulega, ku mojej uciesze, silnej ewolucji w dobrym kierunku. Z projektu swetra "takiego jak" zmienił się w projekt "podobny do", upadł raglan na korzyść wszywanych rękawów, wysoki półgolf na korzyść niskiego oraz szaroniebieski (musiałabam przecudną ciemnoszarą alpakę farbować z niewiadomym skutkiem) w roli koloru podstawowego. Może nabiorę chęci do roboty.
Kurz: Nichtigkeit der Nichtigkeiten, wie Kohelet sprach. Ich habe die ganze Woche lang fast nichts gemacht. Von dem geplanten Alpaka-Spinnen habe ich nur 40 g/88 m gesponnen. Zu meiner Rechtfertigung bringe ich nur vor, dass diese 40 g vorher ein Müllhäufchen gewesen war.

Oprócz tego uwolniłam się wczoraj od ohidnej beretki na zamówienie, która przy takim moim stosunku do produkcji, jak się należało spodziewać, okazała się... ohidna.
Materiał porządny, made in Peru, ale w praniu lekko puszcza kolor:


Próbowałam zrobić wieczorem zdjęcie Panu Styropianowi w beretce.



Ta beretka nie jest aż taka wielka, to cień na ścianie. Naprawdę sobie jej nie wymyśliłam (w życiu bym czegoś takiego jak beret nie wymyśliła), taka miała być.
Kolor jest bardzo ładny (Era) - zresztą wszystkie kolory Fine Lace są bardzo ładne, lepiej widać go tutaj:


W dotyku raczej jak anilana niż surowiec szlachetny, ale w zbliżeniu wątpliwość się rozwiewa.


Warto w tej sprawie napisać, że beret wydał mi się ciut zbyt obszerny i trochę rzadki, wymyśliłam więc, że może go troszkę w praniu "podrasuję". I - sama w to nie wierzę, muszę go bardzo, bardzo nie lubić - rzecz wykonaną z 80% baby suri alpaki i 20% fine merino szorując solidnie uprałam w... mydle w upiornie gorącej wodzie, następnie wypłukałam w lodowatej i jeszcze raz w gorącej... I nic! Absolutnie nic! Rozwlekł się tylko jeszcze bardziej! Filcowanie to musi być bardzo ciężka robota!
Kurz: Ich habe gestern endlich die bestellte Baskenmütze abgeschlossen und die gefällt mir nicht, wie man vermuten sollte. Ich trage solche Sachen nicht und stricke sie auch nicht gerne. Die Mütze schien ein bißchen groß zu sein. Ich habe sie also mit Seife in heißem und eiskaltem Wasser gewaschen - mit der  Hoffnung, daß sie ein bißchen verfilzen und schrumpfen wird. Nach dem Waschen war die Mütze jedoch noch größer. Das Filzen ist also schrecklich schwierig!

Żeby nie robić beretu, postanowiłam ozdobić ładne i spore drewniane pudełko po dwóch flaszkach otrzymanych na święta, a przy okazji wykorzystać chusteczki do nosa. Wprawdzie od dawna już dekupażem czynnie się nie param, ale ilekroć jesteśmy na Węgrzech, w pewnym sklepie papierniczym w Egerze nie potrafię się oprzeć chusteczkom do nosa marki Ihr. Pomyślałam więc sobie, że oto trafia się okazja, by kilka wykorzystać. Łatwe nie były, bo miały jedynie dwa motywy, w dodatku narożne, w dodatku takie, z których niczego w całości właściwie nie dawało się wyciąć. Ale sie zaparłam, a precyzyjne wycinanie przez dość długi czas wyzwalało mnie od konieczności dziergania beretu.


Przyda się! Mam jeszcze kilka pudełek do ewentualnego zdobienia na wypadek jeszcze jakichś beretów.
Kurz: Ich hatte keine Lust, gleich die Mütze zu stricken, deshalb habe ich beschlossen, die hölzerne Schachtel   mit Decoupage zu schmücken. Das ausschneiden der Motive aus den Nasentücher von "Ihr" dauerte schön lange - ich habe mein Ziel erreicht, erst vorgestern habe ich die Mütze begonnen. Ich habe noch einige hölzerne Schachtel für solche Fälle.

No i na szczęście skończyłam przebieranie i pranie suri alpaki.


W tej partii wyszły mi trzy kolory: light i medium rose grey i... trochę rudy, całkiem jak fawn. I tyle!
Kurz: Ich habe auch endlich den Rest von Suri-Alpaka gewaschen und habe die Wolle in drei Farben geteilt: light rose grey, medium rose grey und... fawn - alles von einem Tierschen. Und so viel für heute!



niedziela, 6 stycznia 2013

Rok Skarpetki

Ponieważ ogłosiłyśmy (z Maduixą) Rok Skarpetki zamiast chińskiego roku węża (w istocie zaczyna się ów chiński rok 10. lutego, ale co mi szkodzi zacząć już), bo jak słusznie zauważyła onaż, jeśli oprócz podługowatego kształtu mamy do czynienia z roczną gwiazdą 5 we flying star, to podługowate robione pięcioma (drutami w domyśle) może być tylko skarpetką.  Musiałam więc jak polski Chińczyk odpowiednio zacząć ten rok.


Włóczka od czerwca czekała na sprawdzenie, czy się nadaje. W świetle dziennym można ją i owce, które dały wełnę, obejrzeć tu. Wczoraj skarpetki zrobiłam. Dziś od rana w nich latam - ciepłe. Nie ma ani jednej sekwencji kolorów, która się powtarza. Jak to zrobiłam? Nie wiem! To dla mnie wielka tajemnica i nie mam zamiaru jest rozkminiać.
Rok Skarpetki celebruję, rzecz jasna, żeby nie zabrać się do zamówionego przez Kochanie swetra (a tym bardziej obowiązkowej ohidnej beretki jednej pani doktor). Jednak zmusiłam się do wywleczenia zestawu kudłów alpaki huacaya, co je mam na stanie.


I z tego mam, proszę Państwa, zrobić 9 kolorów włóczki - szczotką, goździstą deską i kołowrotkiem. No, niby 8 już mam, ale kiedy na to patrzę, od razu uciekam z krzykiem. Może ja ten już sprzędziony rose grey użyję na ściągacze (380 m/100 g), a tylko resztę grubiej dorobię?

Da mir Flo vorgesagt hat, dass ich auch auf Deutsch zumindest ein bisschen schreiben soll, versuche ich etwas in dieser Sprache zu schreiben. 

Wir haben (mit Maduixa) das chinesische Wasser-Schlange-Jahr zum Socken-Jahr erklärt - Socken sind lang wie eine Schlange und strickt man sie mit 5 Stricknadeln (der Jahresstern  in flying star ist 5). Darum habe ich das Jahr mit den Socken begonnen. Das hangesponnene Garn wartete ab Juni.  Ich mache aber allles (die Socken auch), um den von meinem Mann bestellten Pullover nicht anzufangen. Und dennoch habe ich alle meinen Alpakafasern aus den Kartons herausgezogen. Ich muss daraus 9 Farben mischen und spinnen.  Wenn ich es sehe, dann fliehe ich mit Geschrei.

piątek, 4 stycznia 2013

Dla przypomnienia...

Napatrzyłam się na piękne rękawiczki Frasi i cudne rzeczy (ostatnio magiczne męskie skarpety) zrobione przez Karinę, a potem odebrałam od Puchatka zamówienie na sweter jak w Marlboro (kupiłby, ale rozmiaru nie było) m.in. z wrabianymi wzorami. No i po kilkunastu latach przerwy we wrabianiu wzorów trzeba było sprawdzić, czy ja jeszcze umiem. Na prostym kawałku kiedyś umiałam nawet dobrze i nawet skomplikowane, ale teraz... To sobie wymyśliłam dla przypomnienia wrabiania kapcie, bo trzeba w nich tę nitkę ciągnąć dokolusia, czyli trudniej jest. To znaczy nie tak całkiem sobie wymyśliłam, bo kapcie są z jakiejś tegorocznej zbiorczej czapkowo-szalikowej Sandry extra czy cóś. Ja sobie niezbyt wysoko cenię to wydawnictwo, ale te właśnie kapcie skłoniły mnie do zakupu owegoż wydawnictwa.


Kolory letko przekłamane. Letko też odeszłam od opisu, przede wszystkim w obróbce, która była w oryginale szydełkowa. Nie lubię łączenia dzianiny szydełkowej z drucianą, bo moim zdaniem szydełkowe obróbki zawsze działają na niekorzyść dzianiny. Jedynie szydełkowe koronki, gwiazdki, obrusy, firany mają u mnie szansę na szczery zachwyt. Szydełkowa dzianina z grubej włóczki jest zawsze przyciężka.
Siegnęłam więc po leżącą u mnie od dawna włóczkę podobno z BFL (według mnie to merynos, sądząc ze sprężystości, braku poślizgu i braku połysku) naturalnie farbowany marzanną i kampeszem.


I wydziergałam. Lepiej chyba wyglądały bez żadnych obróbek.


Ale były troszkę za płytkie. Trzeba je więc było czymś "oblecieć". Ale chyba jednak zbyt wiele oczek na tę obróbkę nabrałam, bo cóś luźnawa.


Pierwsze po kilkunastu latach koty za płoty. Może coś jeszcze dla wprawy zrobię zanim zacznę pracę z zamówionym swetrem (trzeba najpierw te 9 kolorów wyczesać i sprząść).
Skończyłam też (wprawdzie nie w sylwestra, jak planowałam, tylko w Nowy Rok) tzw. ohidne skarpetki z gotowej skarpetkowej włóczki.


Kolorystyczny koszmar, któremu pomogłam się dodatkowo "ukoszmarnić". Prawda jest taka, że gdybym zamiast tych "kiełbasek" (warkoczyk 1 x 1 na 6 rz.) po prostu robiła na gładko, byłoby mniej koszmarnie, co widać na podeszwach.


A tak czułam się tylko w obowiązku skończyć, co zaczęłam. Niestety, musiałam pociagnąć je aż w nowy rok. Ale nawet pies nie chce w tym chodzić, co widać na załączonym obrazku. Mina mówi sama za siebie: "Proszę, Panie, czy już mogę się tego pozbyć? Bardzo bym chciał. I jeszcze jakiś smakołyk w ramach odszkodowań moralnych poproszę".


No cóż, zwierzęta nie kłamią:)))