czwartek, 14 listopada 2013

Eco Print - relacja ze śmietnika cz. I

To mój ulubiony fragment. Ale nie, nie, całość tak dobrze nie wyszła.
Das ist mein liebstes Stück. Das Ganze sieht jedoch nicht so schön aus.


Dawno, dawno temu, w przypływie euforii zawinęłam listki i kwiatki itp. w pięć baleronów i zrobiłam wszystko w takiej kolejności, w jakiej podobno dobry Bóg przykazał. Gotowe są trzy sztuki eksperymentalne, rozwinięte po pięciu dniach. Część szmatek zabejcowałam w ałunie i siarczanie miedzi, część w ałunie i sodzie kalcynowanej.
In einer Anwandlung von Euphorie habe ich mal die Blätter und Blüten in fuenf Bündel gerollt und diesmal habe ich alles sozusagen "richtig" gemacht. Die drei davon sind schon fertig, ich habe sie nach fünf Tagen abgewickelt. Ein Teil der Gewebestücke habe ich vorher mit dem Alaun und kalzinierten Soda, das zweite - mit dem Alaun und Kupfersulfat gebeizt.

Ta poniżej (czysty len) jest z bejcy z sodą:
Darunter ein mit Soda gebeizte Leinenstück:


Przedtem wyglądał tak:
Vorher sah es so aus:


Ta (półsztuczne dość grube płótno z bawełną) też z bejcy z sodą:
Darunter ein nicht ganz natürliche, grobe Gewebe mit dem großen Anteil von Baumwolle, auch mit Soda gebeizt:


Powstała z tego:
Dieses Gewebe ist daraus entstanden:


A ta (czysty len) z bejcy z miedzią:
Und dieses (der reine Leinen) wurde mit dem Kupfersulfat gebeizt:

Z tego:
So belegt:


Teraz już przynajmniej wiem, co się odbija na tkaninie, a co nie.
Odbijają się: świeże liście kasztanowca, liście perukowca, moje czerwone listki (mam coraz więcej wątpliwości, czy to w istocie buk), pięknie odbija się wrotycz (suszony), liście klonu, liście robinii akacjowej, liście glistnika (jaskółcze ziele). Niebieskie plamy na lnie są z suszonych kwiatów malwy czarnej.
Jetzt weiß ich zumindest, was sich auf dem Gewebe abbilden läßt.
Es gibt kein Problem mit den frischen (!) Kastanienblätter, Perückenstrauchblätter, meinen roten Blätter (ich habe immer mehr Zweifeln, ob es wirklich eine Blutbuche ist, ich habe danach schon zwei Gärtner hier in meiner Siedlung gefragt - wegen des Blättergestalts); sehr schoen läßt sich der Rainfarn (getrocknet!), Ahornblätter, Robinienblätter, Schöllkrautblätter abbilden. Die blauen Flecken stammen von den getrockneten Blüten der schwarzen Stockrose.

Nie chciały się odbić: świeże liście bluszczu, liście bzu (tylko brudzą na brązowo), liście różanecznika i... liście brzozy. Sprały się też plamki z jagód jarzębiny, które po odwinięciu jeszcze były. Wtedy jeszcze widać było też duże lancetowate zielone liście na brzegach (nie wiem z czego). I liście bzu jeszcze w zwartej plamie. Ale te się ulotniły.
Es erstaunt mich, dass sich die frischen Efeublätter, Fliederblätter (sie beschmutzen nur das Gewebe braunfarben), Rhododerndronblätter und... Birkenblätter nicht abbilden lassen. Ich habe auch die roten Fleckchen  aus den Vogelbeeren ausgewaschen - man konnte sie gleich nach dem Abwickeln des Gewebes noch sehen. Damals kann man auch die großen lanzettförmigen Blätter am Rande (ich weiß nicht, wie die Pflanze heißt) und die Fliederblätter in einem geschloßenen  braunen Fleck begucken.


W detalach:
In Details:
perukowiec, mój czerwony listek i jakiś brązowy listek spod śmietnika/ das Perüeckenstrauchblatt, mein rotes Blatt und ein Blatt, das ich von einem unbekannten braunblättrigen Strauch genommen habe

Wrotycz i jaskółcze ziele/Rainfarn und Schöellkraut

Pęknięty liść perukowca/das durchgebrochene Perückenstrauchblatt

Liście klonu/Ahornblätter
Pozostałe dwie szmatki też już rozwinęłam - po ośmiu dniach, ale jeszcze schną.
Die restlichen zwei Gewebestücke habe ich auch schon abgewickelt - nach acht Tagen. Sie sind aber noch feucht.

No, nie jest artystycznie, ale ja mam tak, że dopóki się nie nauczę rzemiosła, to sztuki nie będzie!
Na, ich habe keine künstlerichen Ergebnisse - bei mir ist es so, daß ich zuerst das Gewerbe beherrschen muß, um erst dann versuchen, etwas kreativ zu gestalten, nicht umgekehrt!

16 komentarzy:

  1. Ale fajnie i artystycznie wyszło. Jak teraz już wiesz, jakie listi się odbijają to mogą wyjść z tego cuda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da rady zrobić cuda od razu, teraz badam, czy da się folią wartswy oddzielić, żeby nie było plam i która strona liści się lepiej odbija. Dopiero wiosną pewnie przystąpię do drukowania z sensem :-(

      Usuń
  2. Dla mnie jest jak najbardziej artystycznie :)) Świetne eksperymenty :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Artystowsko raczej... A eksperyment zaiste świetny, jak dziecko się przy tym bawię :-) A jak to rozum odciąża!

      Usuń
  3. deine eco prints finde ich sehr schön!
    Und vielen Dank für die ausgezeichnete Beschreibung mit vorher und nachher Fotos,
    so kann ich viel lernen.

    LG Anne(Rosendame)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ich muss daraus etwas nähen - im Tragen, Wachen, Trocknen sieht man, wie wasch- und lichtecht das ist. Ich hoffe, daß bis zum Frühling weiß ich schon, wie man alles machen soll, damit es klappt :-)
      LG

      Usuń
  4. Du bist ja schon voll Eifer am experimentieren, toll!
    Ich denk, die Färbekraft frischer Blätter ist im Herbst nicht mehr so stark, die Färbedrogen werden ja eigentlich auch im Frühjahr geerntet. Auch wenn es nur Teststücke sind, damit kannst du trotzdem was machen. Indiaflint beweist es immer wieder mit ihren tollen Kleiderkreationen.
    Das deutsche Buch hab ich nun auch, werde mich aber vorerst nur theoretisch damit beschäftigen. Danke dass du uns an deinen Versuchen teilhaben lässt!

    Liebe Grüsse
    Alpi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ich kann mich einfach nicht mit etwas theoretisch beschäftigen (leider, Einbußen sind groß!), ich muß alles tasten, rollen, kämmen, verspinnen, färben usw., anderenfalls weiß ich nicht, ob ich etwas weiß :-(
      LG

      Usuń
  5. Jak możesz? Z jakiego śmietnika?
    Niech mi ten tytuł szybko znika!!!
    Pięknie wykorzystujesz ostatnie dary natury
    i to mają być śmieci? Bzdury, bzdury!!!
    Zabejcujesz trochę płótna sodą lub miedzią,
    a baleroniki z liśćmi i kwiatami są zapowiedzią
    malowniczego eco printu z pejzażem jesiennym,
    dla każdego o duszy artystycznej bezcennym.
    Jeszcze eksperymentując szczegółowo opisujesz,
    a nawet swoje wpadki szczerze podsumowujesz.
    Powiem szczerze zachwyciły mnie te roślinne,
    doświadczenia na tkaninie, raczej niecodzienne!!!
    Już dawno powinnaś pracowite swoje kątki,
    gdzie było coś dla rękodzielniczki i prządki
    nazwać "Atelier na Podleśnej"
    (nie rób proszę miny kwaśnej)
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Atelier? Gdybyś zobaczyła ten śmietnik po gręplowaniu psiej wełny (i go obwąchała!, a psi kudeł, jak w foliowym worku poleży, wymiociną pachnie), to byś wiedziała, jak to nazwać całkiem wyraziście. Psie kudły w zupie i w nosie, tylko psie dlatego, że z alpaką na razie jestem w czarnej doopie, ale zaraz i alpaki będą tu fruwać. W lodówce w szufladzie na warzywa... listki, w zamrażalniku... macerat z czarnego bzu, tarnina i łupiny orzechów. Atelier? Hłe, hłe!

      Usuń
  6. Tobie zaczyna się rymować! Atelier prawdziwego artysty to totalny chaos, w którym tylko on sam ogarnia co nie nieco. Wiem co piszę, bo mam w rodzinie malarkę, brat był rzeźbiarzem, ciotki robią stroiki z darów natury i kartki na różne okazje, babcie rękodzieło wełniste w cepelii opylały, nie wspomnę o dziadkach, którzy hodowali stosowne wełnonośne zwierzęta, nawet mój teść miał merynosy.Mi kudły towarzyszyły od dzieciństwa i dopiero alergia durna pokonała moje ciągoty. Ale miło wspominam nawet te podłe zapaszki, bo są wspomnieniem dzieciństwa!!!!
    Nie doceniasz się koleżanko miła,
    co żeś rękodzieło polubiła
    i to w szerokim zakresie,
    jak wieść o Tobie niesie!!!
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby Ci tu powiedzieć: kto z kim przestaje... To w sprawie rymów!

      Usuń
  7. Pierwszy mi się podoba. Spróbuj na cienkiej bawełnie i na kawałku jedwabiu. Liście klonu pięknie widać i perukowiec jest niczego sobie. Czekam zatem na następne eksperymenty i tak sobie myślę, co by Ci podrzucić za pomysł - mam roślinki na myśli - bo pomysłów masz sporo własnych na eksperymenty:)
    Pozdrawiam, Marlena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W następnym odcinku pokażę, jak fatalnie wyszło właśnie na bawełnianym batyście, który leżakował aż 8 dni. Na jedwab na razie czekam, też ciekawa jest, co z tego wyniknie. Ale już nigdy metodami od guru. Własne są lepsze! Z roślinek - mam potężny bukiet róż, to z niego skorzystam bez dwóch zdań. Pięknie wychodzą pręciki lilli - w przyszłym roku poproszę Cię o wszystkie przekwitłe kwiaty - Ty masz morze, co ja mówię, ocean lilii wszelakich :-)

      Usuń
  8. Najbardziej zaintrygowała mnie malwa ! Kapitalny kolorek. Ty chyba już tę malwę męczyłaś, prawda ? A może to ktoś inny, bo mi się już mota.
    Jak dobrze pójdzie i przetrwają moje sadzonki, posadzone jesienią siewki, to powinnam mieć szanse spróbować.
    Masz już pomysł, jak wykorzystać tkaniny ? Czy to sztuka, dla sztuki ? ;-)
    Twoje obecne tło bloga, nieodzownie kojarzy mi się właśnie z takim naturalnym nadrukiem. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy się: malwa czarna to jest. Mnie w ogóle fascynuje kolor tych kwiatków. One na wełnie wychodzą zaparzone na niebiesko-zielono, a wygotowane na szaro. A na płótnie przed praniem są fioletowe, a po praniu niebieszczeją.
      To na razie sztuka dla nauki, ale dziś rozwinęłam taką lnianą sztukę, która jest ewidentnie na letnią bluzkę, o ile w praniu całkiem nie zblaknie :-)

      Usuń