wtorek, 24 września 2013

Zupka z łupin i słodki buraczek

Farbowanie mnie chwyciło tak, że się oderwać nie mogę. Oto ciąg dalszy.
Ich wurde von dem Pflanzenfärben so in Beschlag genommen, daß ich mich davon nicht lösen kann.



Ten brązowy to z łupin kasztanów, bo... udało mi się zebrać całe 125 g łupin! Gotowałam godzinę w porze późnoobiadowej. Z pracy wrócił Puchatek, zajrzał do garów i rzekł:
- Zupkę dzisiaj mamy!
Der braune Strang wurde mit Kastanienschalen gefärbt, weil... es mir gelungen ist, die ganzen 125 Gramm der Schalen zu sammeln. Ich kochte sie am späten Nachmittag aus. Aus der Arbeit ist mein Mann gekommen, hat in die Töpfe hineingeschaut und gesagt:
- Wir haben heute ein Süppchen!



Czas był najwyższy włożyć do kąpieli barwiącej wełnę. Włożyłam moteczek.
Po umyciu rączek i przebraniu się Puchatek wrócił do kuchni i powiada:
- Ach! Zupka z makaronem!
No i tak wygląda teraz ten makaron, bejcowany ałunem (20%) i pod koniec przyprawiony szczyptą siarczanu miedziowego (bo kolor był marny). A potem... zapomniałam, że mam gar na gazie i przypomniałam sobie po jakichś dwóch godzinach, kiedy łupiny już schły, a płynu było z dziesięć mililitrów. Dlatego kolorek trochę nierówny. Ale wełna turecka górą - nic jej nie szkodzi, można ją nawet przypalać.
Dann musste ich ein Strängchen Wolle ins Farbbad einlegen und machte ich das. Mein Mann hat die Hände gewaschen, sich umgekleidet, ist in die Küche zurückgekommen und hat gesagt:
- Ach! Das ist doch Suppe mit Nudeln!
Na. Die Nudeln (mit 20% Alaun gebeizt) sehen jetzt also, wie auf dem Bild. Die Suppe habe ich  mit einer Prise Kupfersulfat gewürzt (die Farbe war vorher ziemlich blass) und ganz davon (von dem Topf auf dem Herd) vergessen. Der Sud hat sich fast ausgekocht, die Farbe ist deswegen ungleichmäßig.



Kolor buraczany, acz nie buraczkowy, to skutek zaglądania na blog Agnieszki, która w chuście umieściła rudopomarańczowy kolor z buraków. No i mnie zafascynowało. Musiałam. A że musiałam też tarte buraczki na zasmażane zrobić teściowej na zimę, to ugotowałam w garze 2,5 kilograma buraków w łupinach (tylko ogonki im ucięłam). Z buraczkami dalej zrobiłam, co trzeba, ale wywar zachowałam, a następnie wrzuciłam do niego moteczek (znów bejca: ałun 20%) i godzinkę gotowałam. No i efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Napatrzeć się nie mogę. A ponieważ kolejna partia słoików z buraczkami mnie jeszcze czeka, powtórzę.
Von den Rübenfärbereien habe ich gehört, daß sie nicht waschecht sind. Wenn ich aber die Farbe von den roten Rüben bei Agnieszka gesehen habe, war ich entzückt. Ich musste es machen. Das weitere Muss war auch, die roten Rüben für meine Schwiegermutter einzumachen. Ich habe also 2,5 Kilos der roten Rüben mit Schalen gekocht und den Sud diesmal nicht ausgeschüttet. Ich habe darin einen Strang (gebeizt mit Alaun, 20%) eine Stunde gekocht. Mit dem Ergebnis war ich entzückt. In diesem Winter wird meine Schwiegermutter jeden Tag rote Rüben essen - ich muß es wiederholen!


Serdecznie pozdrawiam!
Ich grüße herzlich!

28 komentarzy:

  1. Faktycznie nieźle Cię chwyciło, ale to bardzo dobrze - przynajmnie mamy okazję częściej podziwiać śliczne kolorowe motki :)).
    Kolorki wyszły Ci cudne! Patrzę, zachwycam się i nie potrafię zdecydować, który ładniejszy. Razem też się super prezentują :).
    Wełnę faktycznie masz wytrzymałą :)). Ciekawa jestem czy ona z tych bardziej podgryzających, czy też łagodnych?
    Serdeczności przesyłam :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Wełna jest gładziusia, ale sprężysta, czy podgryza, mi trudno cenić, bo ja jestem z tych bardziej odpornych, którym nie przeszkadza:) Mnie nie podgryza.

      Usuń
  2. Łuuuu a mi z buraków wyszedł "kolor szmaty" ;|
    wygląda na to że zimna bejca rządzi :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A skąd! Obydwa motki były bejcowane ałunem (waga ałunu do wagi wełny - 20%), ponieważ czekałam na jagody rozmaite, które miały przyjśc kurierem, nie przyszły ani we środę, ani we czwartek, to to dobro leżało sobie lekko obcieknięte i wilgotne w garze, ale w piątek już wysuszyłam, bo wiadomo było, że nie będzie w co włożyć przynajmniej do poniedziałku. A potem jak potrzebowałam kolejne motki to tylko przed wrzucaniem do barwników tylko namoczyłam i lekko opłukałam. Te poszły do garów chyba jeszcze niedosuszone :)

      Usuń
  3. So pretty, I have no experience with natural dyeing, but after reading your last wef posts, I would love to try to do it too :) Thanks for sharing!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Koniecznie spróbuj! To dobra zabawa!
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Z buraczków wyszedł świetny kolor. Niesamowity po prostu. Tak się patrzę i patrzę na te Wasze wyczyny w farbowaniu z tego co rośnie i powoli dojrzewam, aby też spróbować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie czekaj, bo zaraz wszystko spadnie z drzew i wyschnie na ziemi. To naprawdę nie jest ani szczególnie skomplikowane, ani nie zajmuje tak wiele czasu :)

      Usuń
  5. Die Färbung gefällt mir sehr gut - die Begeisterung für Pflanzenfärbungen kann ich gut nachvollziehen- es ist wirklich spannend, was dabei herumkommt!

    Liebe Grüße,

    Anne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ich weiss nie, was genau ich aus dem Topf dann herausnehme, und das ist für mich am spannendsten.
      LG

      Usuń
  6. Miodzio i malinki u Ciebie. Pięknieje Twój świat i zatrzymasz w motkach szczyptę lata i złotej jesieni.
    Czaruj, czaruj malarko dalej,
    mocniejszego trunku sobie nalej
    i niech fantazja Twoja twórcza,
    choć jakby nieco wiewiórcza
    w zbieractwie Twym natury,
    daje kolorek z pewnością nie bury,
    z buraczka jakże piękna malinka,
    no super z Ciebie dziewczynka!!!
    Zupki magiczne gotujesz,
    choć nimi Puchatka nie ufetujesz,
    jedynie przyjaciółki nimi zachwycisz
    i trochę słońca w motki schwycisz!!!!
    Małgoś (taki postrzelony ktoś)
    PS Może moje komentarze nie będą się dwoiły, wreszcie przeskanowałam kompa i wirusów było bez liku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, bo myślałam, że może w moim kompie coś siedzi, bo nie tylko Ty się dwoiłaś. Jak ja lubię te Twoje poematy!

      Usuń
    2. Miło mi, że dzielnie znosisz moje rymowanki.Będzie więcej!!! Jestem radosna, bo bawiłam się wspaniale na weselu i rodzina oraz przyjaciele nadal są w komplecie.
      Całusy Małgoś

      Usuń
  7. Noooo wooow....
    Co ja mam napisać. Każdy Twój kolejny moteczek mnie jeszcze bardziej nakręca. :-))) Piękne efekty.
    A skręca mnie, że nie mam co farbować, bo i czym by się jednak znalazło. ;-)
    Ty najpierw moczysz w ałunowej bejcy, a później w miarę wciągania przez wełnę barwnika wzmacniasz dodatkowo inną bejcą dla pożądanego efektu ? Barwienie bez bejcy jest dużo mniej trwałe ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpierw gotuję godzinę w wodzie z tym czym bejcuję, w moim wypadku najczęście w wodzie z ałunem albo z ałunem i kamieniem winnym. Jeśli jednocześnie gotuję barwnik (liście czy co) i mam i jedno i drugie gorące, to tylko odciskam wełnę z bejcy (ałunu albo co) i od razu gorącą wkładam do gara z barwnikiem. Jak chcę, żeby kolor był trochę bardziej intensywny, nasycony, to wyjmuję wełnę na chwilę, dodaję miedź i po wymieszaniu jeszcze na kwadransik ją do tego wkładam i gotuję, a jak chcę żółtawe zamienić na zielone (ale dziewczyny też tak czarny bez z fioletu zamieniaja na niebieski, mnie sie od razu zrobił niebieski z głupoty), to dodaję żelazo, też na tę chwilę, kiedy dodaję żelazo, wyjmuję wełnę z kąpieli. Ale podobno można dodawac te rzeczy już przy bejcowaniu, nie po farbowaniu, tylko wtedy juz farbujesz na z góry upatrzony kolor i jak nie wyjdzie, to kapota, nie zmienisz. Jedynym wyjatkiem z dodatków jet potaż, bo tym sie jeszcze inaczej rozwija, ale chwilowo nie zdążę przepróbowac tej techniki.

      Usuń
  8. Cudne buraczki na zimę, a zupka cebulowa z makaronem......... hmmm........ pychota :-D Ale się uśmiałam, ach Ci mężczyźni ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. .... ach, zupka przecież była kasztanowa :)

      Usuń
    2. Dziękuję! Tak, ach... Ostatnio była awantura i histeria o kalinę, bo śmierdzi :(

      Usuń
  9. Kolor buraczany przepiękny. Chyba spróbuję przy najbliższej okazji ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. oh ja, liebe aldona,
    das rübensüppchen hat ne tolle farbe gezaubert, einfach wunderbar, das solltest du echt öfter machen, so schön geworden. natürlich auch das warme braun des kastanien-stranges, klasse.
    die wolle sieht auch so schön kuschlig aus, was hast denn für eine wolle gefärbt dafür?

    ein liebes grüßle sendet dir flo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Die Wolle? Das ist Smyrna Gold, Brand: Linate, aus dem türkischen Okitetex, leider nicht mehr hergestellt. Man weiss manchmal nicht, was man so preiswert gekauft hat (ein euro für 50 g) :-)
      LG

      Usuń
  11. Bardzo jestem ciekawa jak to będzie w dzierganiu wyglądało. Mam nadzieję, że połączysz te kolory? Oba wyszły fantastycznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eluśku, ja też mam nadzieję. Tylko sama widzisz, jak to z moim dzierganiem jest!

      Usuń
    2. No właśnie widzę, że nie widzę :)

      Usuń
  12. Ach, jestem oczarowana !!!!! No i z burakami to muszę spróbować i ja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbuj. Jedyny problem, że tego towaru trzeba dużo. Ale te resztki po ostatnich wykopkach... Jak znalazł! A do tego nic sie nie zmarnuje, jeśli wywar pójdzie do farbowania, a buraczki przerobisz na pyszne jedzonko.

      Usuń
  13. oz w morde masz cudny rozowo czerwony z buraka;ja bez bejcy robilam to mi bardziej w pomarancz poszlo ;jednak burak daje duze pole do popisu

    OdpowiedzUsuń