Zaczynam od wieści z frontu: plastiki do mnie bieżą z Wolsztyna, pani Lidka wysłała je mi. Hurra!
Okazuje się, że producent, który te plastiki dostarcza do firmy, nie jest pierwszym, ani drugim, ani trzecim... Najwyraźniej tworzywa sztuczne dostosowane do konkretnego przeznaczenia to nie jest nasza krajowa specjalność. Ale tak czy owak już wkrótce moja Harfa będzie mogła zadziałać jak przykazał Bóg. Chodzi mi nawet w tej sprawie po głowie pewien piękny utylizacyjny projekt.
A na razie na przystosowanej przez Puchatka pilnikiem do półdziałania (nie mylić ze współdziałaniem) Harfie (bo moja harfa ma na imię Harfa) dokończyłam, co zaczęłam, czyli nowy szalik Pana Styropiana.
Fakturka po upraniu i przeprasowaniu (konam z zachwytu i pękam z dumy) w świetle dnia (dzisiejszego, o zachodzie słońca):
Ta sama fakturka w zbliżeniu:
W odróżnieniu od fakturki (jakoś tak niepokoi mnie to "fak" w fakturce, może strukturka byłoby lepszym słowem) na "warstacie", w świetle lampy:
To oznacza, że rzadkie zgęstniało, szerokie zrobiło się węższe, a długie stało się krótsze. Cuda, cuda!
Konkretnie ma teraz szerokość 29 cm i długość 210 cm, podczas kiedy po zdjęciu z harfy Harfy miało 223 x 34 cm - bez frędzli. Oto on, jeszcze nie zaszyty i nie ufrędzlony, ledwie zdjęty szalik, który nie zdążył się nawet wybulić tam, gdzie od źle napiętej osnowy się był wybulił chwilę później.
Zostało mi jeszcze ze 2 deko nici, czyli na nic. I tym niczym będzie chyba próbka na drutach, która ostatecznie przekona mnie, że kolorowe pstrokate dubelki znacznie lepiej wyglądają w tkaninie niż w dzianinie i że oto znalazłam dla nich idealne zastosowanie. Mnie się ten "łowicz" podoba! Nie żartuję!
Ubrałam więc w szalik Pana Styropiana i próbowałam go zdjąć fotograficznie w cieśni pomiędzy schnącym praniem, ścianą a sznurkami na bieliznę. Ale chyba tym razem on wygląda gorzej ode mnie, i to mimo mojego gila po pas.
Zdjęcie do bani. Ale szalik? Rewelacja! Zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę okoliczności jego powstawania.
Oj cuda cudeńka :)) Niesamowite kolory :))
OdpowiedzUsuńSuper, że z plastikiem wszystko dobrze się ułożyło, bo w pewnym momencie powiało grozą... :))
Jeszcze się nie ułożyło, ale się ma ułożyć. Dziękuję!
UsuńNo ja cierpiedolę, ale dumnam z Ciebie, pęknę chyba zaraz!! Łowickie rzeczy ogólnie są spoko, mimo że patrzenie czasem grozi oczopląsem, a ten szalik już wogóle jest wyrąbany w kosmos ;D Nieźle, nieźle. Zdrowiej szybko i tkaj następne rzeczy :) A 6 października będziesz gdzieś tkać publicznie?
OdpowiedzUsuńNieźle wyrąbany, nie? A w sprawie 6. października to całkiem nie, będę tkać albo prząść albo dziergać w zaciszu. Bo ja cierpię na wtórny autyzm i publicznie jedynie blogoczytam albo blogopiszę, reszta czynności w głębokiej samotności.
Usuńa ja czerpię ile mogę z takich spotkań, bo mogę się sporo nauczyć od bardziej doświadczonych, jak Ty ;) Pożałuj mnie dzisiaj trochę - na Shetlanda mam ochotę, a Paw W. nałożyl mi embargo, wiesz?
UsuńJak to nałożył Ci embargo? Bo co? Pomidorowa była za słona? Za dużo czasu poświęcasz wełnie, a za mało jemu? Kasy mu żal? Zacznij swoje wytwory oferować światu za godziwą gratyfikację, to zobaczy, jaki ma skarb! Psia krew!
UsuńWow! Dzisiaj do Ciebie bez kija nie podchodzić?? :D Taka chora a taka bojowa, no no- muszę zacząć brać z Ciebie przykład :) Jak gil? Nadal dynda w okolicach pępka?
UsuńNie, bo mi Wiola kategorycznie kazała wytrzeć, a jak się znów pojawi, nie zlizywać, i zagroziła wtórnym zakażeniem. To trzymię chustkę przy nosie:(
UsuńPierwsza fotka cudna, tzn. nie sama fotka jeno to co na fotce:)
OdpowiedzUsuńGratuluję Ci Aldonko, tyle się naczytałam o Twoich przygodach z harfą, że jestem z Ciebie bardzo dumna. Śliczny szalik!!!
A Ty już zdrowa?:)
pozdrawiam, Marlena
Też jestem z siebie dumna, że nie posłałam tego w kąt. Szalik zdecydowanie lepiej wygląda w realu niż na zdjęciach. Już go sobie na swojej krótkiej czarnej puchówce wyobrażam (mlaś, mlaś). I długi jest tak, że się nim można trzy razy okręcić.
UsuńJuż chyba nigdy nie wyzdrowieję. Normalny człowiek ma katar - leczony czy nie - przez tydzień, ja mam ponad dwa i końca nie widać. A kaszel stał się zapaleniem oskrzeli, które dopada mnie rzadko, ale trzyma zwykle około sześciu tygodni. Na usprawiedliwienie tego dopustu mogę tylko powiedzieć, że ze trzy lata ciężkie przeziębienia mnie omijały, więc może już czas był odpokutować tyle zdrowotnej łaski.
Pozdrawiam:)))
Co to znaczy "już chyba nigdy nie wyzdrowieję"?. Kuruj się kobieto; skarpety na szkietki wciągnij, pierś se natrzyj, miodzik zlizuj i dużo pij, soczków oczywiście:)
UsuńSkarpety, gdybym ich nie zmieniała, chyba by mi już w kopyta wrosły (robiło się całe lato, to się ma). Pierś nacieram (i plecy), miodzio liżę, a do soczków dodaję "prąd". I nic! Tylko trochę mi ten otumaniony mózg na szczęście przejaśniał. A reszta ciała nie chce się nawrócić na zdrówko:(
UsuńPiękny! Warto było się pomęczyć. Mam nadzieję,że następne już pójdą gładko. Zdjęcie na styropianie godne podziwu- podziwiać można opaskę,szal i zauważyłam świetny sweterek:) Pozdrawiam i wytrzyj gila:)
OdpowiedzUsuńPewnie pójdą, bo na tym sprzęcie mimo wszystko to idzie trochę szybciej. Ale myślałam, że łatwiej utrzymać szerokość z tą sztywną siatką - nieprawda. Na ramce szaliki wychodziły równiejsze. A Ty? Przerwę sobie zrobiłaś, czy jakiś duży projekt kończysz? Bo mi się ckni! Napisz chociaż, czy u Ciebie wszystko gra!
UsuńMój gil jest superodnawialny - co wytrę, znów wisi, psia mać!
U mnie dobrze,ale jesienne porządki na działce i weny nie mam:)Gila przypadkiem nie oblizuj,bo zakażenia wtórne mogą być:)
UsuńRobię jak każesz, siedzę z chustką przy nosie, a jak piszę, podtrzymuję górną wargą.
UsuńDer ist wunderschön!
OdpowiedzUsuńLiebe Grüsse
Heike
Endlich gefaellt er mir auch! Vielen Dank!
UsuńLG
Aldona
Śliczny jest ten szal!!! Niesamowicie mi się podoba ten "misz-masz" kolorów, ni to pasy, ni to kratka. No super po prostu! Nie mogę się napatrzeć na pierwsze trzy zdjęcia.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się nie poddałaś. W nagrodę masz teraz piękny szal :). Trzymam kciuki, żeby te elementy, które do Ciebie bieżą, były o wiele lepszej jakości i wytrzymały jeszcze wiele takich pięknych prac :).
No i zdrowiej szybko! Serdeczności :).
Frasieńko, pięknie dziękuję! Poddaję się tylko czasami, na szczęście. Popłaczę, powściekam się, znów popłaczę, potem pies przyjdzie, gębę mi wyliże i jadę dalej! Najbardziej się cieszę z tego, że mam oto sposób na te pstrokate dubelki, które lubię produkować.
UsuńPotwierdzam szalik rewelacja, bardzo bardzo mi się podoba!!!!! Piękne kolory i w ogóle szał
OdpowiedzUsuńDziękuję!!!!!
UsuńI to jest doskonała wiadomość! Super.
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że istnieje prawdopodobieństwo kolejnej usterki. I może pomysłem producenta, skoro jednak wie, ze to psuje się na pniu byłoby, dorzucanie tego elementu od razu x2.
Szaliczek przecudnej urody. Mimo wrzasku, że osnowa jest już do doopy :) Czekam na kolejne!
Dostałam dwa haczyki i dwie zębatki, czyli komplet na obydwa wały. Tylko mam teraz kolejną zagwozdkę - jeśli zębatkę nakleja się na wał, to przy tej głębokości, jaką ona ma (a jest po wewnętrznej stronie ramy)ten sprzęt chyba nie jest dobrze skonstruowany w ogólności, a nie tylko w plastiku w szczególności. U Schachta widziałam, owszem, plastik, ale to ustrojstwo jest po zewnętrznej, co jest znacznie bezpieczniejsze, bo można wymienić na jakieś inne i nadal rama do wałów, a wały do siatek będą pasować. I tak oto, chcę czy nie, wkrótce zostanę ekspertem od budowy rigid heddle loom. Rewelacja! Tylko nie o to szło.
UsuńOsnowa i owszem tu i ówdzie się lekko wybuliła, bardziej za moją niż usterki sprawą, ale żelazko ma wielką moc.
Ja na razie czekam z kolejnym na Jane Patrick. Ale nie wiem, czy wytrzymię...
Naprawdę pięknie Ci wyszło.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie, że dałaś zdjęcia zbliżenia i faktury, bo, przepraszam bardzo, Pana Styropiana, na nim nie sposób dostrzec urodę szala i Twoje techniczne dokonania.
Za harfę trzymam kciuki, no może bardziej za plastik. Powinni Ci dosłać od razu kilka tych dupereli. :-)
No, dziękuję uprzejmie! Przysłali komplet na dwa wały, czyli w razie czego jest zapas. Technicznie to tu więcej dokonał merynos (już nie będę go miała w tak głębokiej pogardzie), co sprężystością swoją uratował tę osnowę parę razy przewaloną. Może się w ogólności na osnowę słabo nadaje, ale do Harfy ze spieprzonym plastikiem - jedyny.
UsuńCóż znaczy upór dzielnej kobietki, nawet rzeczy martwe muszą współpracować (opór na nic się zdał), a szaliczek miodunio, nawet Moneta zachwyciłby ten zestaw barw!!!!
OdpowiedzUsuńMałgorzata
Dziękuję! Mnie zachwyciło to, że w najprostszej tkaninie w płóciennym splocie z takiej nitki efekt jest zupełnie inny niż w dzianinie. A że ja lubię kręcić "pstrokatki", to mogę je teraz przerabiać bez końca:)))
Usuńczadowy!!!!qiwedzialam ze sie nie poddasz :)))
OdpowiedzUsuńa wszelkie dzierganki i inne dziwactwa, ktore sie mnie trzymaja i nijak puscic nie chca robie w tak zwanym "miedzyczasie"
UsuńŻebym ja jeszcze na prawdziwą robotę taka była uparta, to by było nieźle. Ale nie, robota leży, a ja się bawię jak dziecko!
Usuńrobota podobno nie zajac, a fun musi byc, bo inaczej ani rusz :)
UsuńSuper szal!
OdpowiedzUsuńDziękuję!
OdpowiedzUsuńNiezmiennie mi imponujesz i bardzo mi przykro, że te gile...
OdpowiedzUsuńPokaż któryś szal na sobie, proszę. Pozdrawiam.