Ponieważ rekordy świata w robieniu różnych rzeczy na czas najtrudniej pobić właśnie w grudniu, wymyśliłam na gwiazdkowy prezent szalik, który wymaga zrobienia od zera. Na razie dorobiłam się osnowy, a ściślej nici na nią.
Zaczęło sie od tego, że szalik miał być szary, ale nie jednolity, a do tego miękki, bo potencjalna obdarowana wraźliwa i nie akceptuje wełny, tylko kaszmir się liczy. No, ja wielką miłośniczką kaszmiru nie jestem, ale miałam alpakę miększą od kaszmiru (od jakiegoś zwycięzcy krajowej - nie w naszym kraju - wystawy). Ale, pomyślałam sobie, że to pewnie będzie za mało fajerwerków, nie dosyć "glamour". To wymyśliłam do tego jeszcze trochę "glamour" z super bright trilobal nylon, co go ufarbowałam w tęczę.
Surowiec:
Poszedł na szczotki:
I tak powstała torba "rogali",
które poszły na "goździstą deskę".
Przez dziurkę w guziku wyciągnęłam 12 "kociów".
Kociarstwo świeciło kolorami na tle szarości jak się patrzy, poszło więc na kołowrotek. I tak powstały dwa singielki - wydaje się, że niewiele.
Skręciłam w dubelek.
I tak powstał osnowowy moteczek.
Ma 85 gramów i 315 metrów długości (nylonu zużyłam niecałe deko, więc myślę, że skład: 90% alpaka, 10% nylon) - na 8 dent wystarczy. Teraz jeszcze tylko muszę wyczesać i uprząść wątek, a potem już tylko utkać to, co mam zaczęte na Harfie oraz wzmiankowany szalik. Bardzo mi się włóczka podoba, ale sfotografowanie jej to horror. Tak jak w błysku lampy zwykle nawet mat dostaje połysku, to w tym konkretnym wypadku jest wręcz przeciwnie, w realu włóczka świeci wszystkimi kolorami, na zdjęciu widać tylko plamy. Ale prezentem ma być szalik, a nie jego zdjęcie, na szczęście.
A dla kontrastu zrobiłam zdjęcie swojej pierwszej własnoręcznie wyprodukowanej nitki (myślałam, że wywaliłam, ale nie, przy szukaniu czegoś zupełnie innego ją odnalazłam!), wprawdzie nie do wykorzystania, ale niewątpliwie nitki - z wrzeciona Kromskich:
Taka byłam zdolna! Grubość stosowna do narzędzia i umiejętności!
Oprócz alpaki z nylonem dokonałam też uszycia (a nawet wyprasowania i zawieszenia na czystych oknach) firanek i zasłon.
A poza tym uprzejmie donoszę, że mój ulubiony listonosz, Pan Marcin, już czuje się lepiej i przyniósł mi kilogram suri alpaki, która miała być w niezwykle rzadkim (w szczególności u suri) kolorze rose grey (dlatego gotowa byłam płacić i płakać). No i okazało się, że u suri w realu ten kolor wygląda trochę inaczej, raczej jak fawn, tylko szarawy. Co do uczciwości i znajmości rzeczy hodowcy, od którego kupiłam, nie mam najmniejszych wątpliwości, towar zawsze był tiptop, hodowla duża i doskonała, właścicielka - miłośniczka i znawczyni. Ten towar też jest primasortny, ale spodziewałam się, że będzie bardziej grey.
Przede mną więc jeszcze jedno dodatkowe przedświąteczne pranie, a - co gorsza - suszenie. Nie miała baba kłopotu...
Das Alpakagarn finde ich wunderschön! Ganz tolle Idee und toll gemacht! Ich habe da auch noch so etwas glänzend buntes in einer Kiste liegen - ich glaube, das möchte ich auch mal ausprobieren
OdpowiedzUsuńLiebe Grüße,
Anne
(lese deinen Blog mit sehr viel Lachen nach automatischer Übersetzung :))
Vielen Dank!
UsuńLG
(Ich bin glücklich, dass ich auf Duetsch den automatischen Übersetzer nicht brauche; bei den anderen Sprachen lache ich auch, leider nicht immer - manchmal bin ich wütend, wenn ich konkrete brauchbare Informationen nicht verstehe.)
Trzeba mieć duży talent aby zrobić taki cudny moteczek!!!
OdpowiedzUsuńNie trzeba. Założę się, że z Twoimi zdolnymi rączkami nauka kręcenia niteczki poszłaby Ci raz, dwa. A to daje mnóstwo możliwości ukręcenia sobie wszystkiego, co sobie tylko wymyślisz, w dodatku za ułamek kosztów gotowej włóczki:))
UsuńOch jak mi się ta suri podoba, o ja pierdziu! Nitka na osnowę też ładna, a skład mniamusi :) I jak się ma wizja kupienia angory ?
OdpowiedzUsuńWizja kupienia angory spotkała się z kontrą w postaci pytania, czy może wyjechalibyśmy na Węgry. Ja przestałam mówić o angorze, Pan o Węgrzech.
UsuńSuri zakurzona, ale miękciusia, bo to dopiero 2. strzyżenie tego zwierza. A szara alpaka bardzo mniamniusia - z tej samej hodowli, nadzwyczajnie miękka. Obie nabywane w "repasażach", czyściutkie, doskonałej jakości i mimo wylanych przeze mnie łez skąpca taniej niż w Polsce to, co się w Polsce kupuje jako kudeł alpaczany.
Łańcuszkiem Cię poczęstowałam u siebie na blogu, nie musisz dziękować, wiem, że się cieszysz :)))
UsuńPiękny motek Ci wyszedł na osnowę! Pierwsze moteczki też fajne:) Ale ta suri powala z nóg! Ani jednego brudka nie widać!Jakby tak siadł to prządł by człowiek prosto z kupki:) No a kolor może się zmieni po praniu i przędzeniu .Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńZnalazłam w niej trzy małe patyczki! Poza tym tylko kurz! Aaa, nawet jak już taki kolor zostanie, to niech będzie, nie jest zły, może nawet lepszy niż to, co sobie wyobrażałam, tylko snobizm mnie zjadł;)
UsuńJakie to śliczne... Aż mi dech zaparło. I jeżeli zdjęcia nie oddają uroku przędzy, to ona musi być przecudna!
OdpowiedzUsuńA poza tym, to Ty niesamowicie pracowita jesteś. Podejrzewam, że umiesz się ze wszystkim doskonale zorganizować. Zazdroszczę.
Rzeknę nieskromnie: jest ładna, tylko czy dostatecznie?
UsuńŹle podejrzewasz, nie umiem się zorganizować, najbardziej lubię rzucić wszystko w chol..., zasiąść i robić to, co lubię. I jak się sama nie przypilnuję (albo nie przypilnuje mnie pies) to tak właśnie robię:)
Jeszcze jedno: Twoja pierwsza nitka jest mniej więcej tym czego od jakiegoś czasu regularnie poszukuję na Allegro - i nie znajduję. Jeśli rzeczywiście jej do niczego nie wykorzystasz i miałabyś się jej pozbyć, możesz mieć kupca w mej osobie. Ale podejrzewam, że jakieś zastosowanie się znajdzie :-)
OdpowiedzUsuńOna jest przekręcona (merynos południowoamerykański od Bociana), ale jak Ci taka pasuje, to daj adres, to Ci ją wyślę. Na pewno będzie mi przyjemniej niż wywalić, do czego się zabierałam. Jeśli zdążysz z adresem dziś, to fajnie, bo jutro przechodzę obok poczty (a to dla mnie wycieczka). azfinextra@gmail.com
UsuńJu-pi-jaj! :-D
UsuńTo dawaj ten adres, bo potem nie wiem, kiedy się na pocztę wybiorę!
UsuńPrzesyłka dotarła. Kłaniam się nóżką w podzięce. Kochana jesteś.
UsuńKochana Ty uwielbiasz kłopoty i to kilometrowe. Przędziesz i przędziesz i coraz piękniej przędziesz. I kusisz, to jakością, to kolorkami. I dobrze, że jestem daleko, bo bym chyba podprowadziła Tobie to szare z tęczą cudeńko!!! Zdolna z Ciebie Baba (jakbyś nie wiedziała)
OdpowiedzUsuńMałgorzata
Ach, bo kłopoty to są najlepsze w kilogramach albo kilometrach, takie małe to się w ogóle nie liczą, nawet człowiek nie zauważy:)))
UsuńV detailu vypadá tvá nová příze velice krásně. Tenoučká, pravidelná a barvy ji moc hezky oživily. Šál bude určitě pěkný, těším se na výsledek.
OdpowiedzUsuńDziękuję! I za instrukcję do farbowania grzybami też bardzo dziękuję!
UsuńOj świetna ta wełna :)) I przyznam się szczerze, że marzę o czymś takim podobnym i kombinuję jak by to z dostępnych mi surowców wykombinować. A że nie przędę, to w grę wchodzi skręcenie kilku jakichś nitek w jedną grubszą... Hmmm... zobaczymy :))
OdpowiedzUsuńŚwietne są takie zdjęcia naszych początkowych robótek. Jak ja sobie w brodę pluję, że kiedyś nie robiłam zdjęć moim swetrom...
Dzięki. To by chyba trzeba jedną cienką kolorową niteczkę i kilka jednolitych połączyć. Z czarnym by jeszcze lepiej wyglądało. Masz maszynę, zawsze możesz szybciutko sprawdzić, jak to wychodzi:)
UsuńA z ciekawości to zdradź ile wagowo, wełny wychodzi na taki szalik?
OdpowiedzUsuńA różnie, ale tak z osnową to od 20 do 30 deko, zależnie od powierzchni i grubości. Na szaro-koralowy wyszło mi 20, na czekoladowy 26, a na ten we wszystkich kolorach (duży) 32 deko.
UsuńPiękny moteczek Ci wyszedł a te pierwsze też niczego sobie:)
OdpowiedzUsuńVladka pięknościami Cię obdarowała aż zazdroszczę szczęściaro!!!
Pozdrawiam, Marlena
Marlenko, te pierwsze naprawdę się nie nadają do dziergania, po to tę próbkę zrobiłam, nierówne i przekręcone.
UsuńA w sprawie prezentów od Vladki to już bym chciała, żeby było po Nowym Roku, spokój i można się zająć tym, co lubię:)
Oj wełenka śliczna, abrdzo mi się podobają te tęczowe przebłyski - swoją drogą rewelacyjny pomysł!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Potrzeba chwili po prostu!
UsuńEch, robota się u Ciebie w rękach pali :) Póki co tylko z taśmy przędę, ale takie historie z praniem, czesaniem, miksowaniem straszliwie mnie kręcą...
OdpowiedzUsuńŚwietne te błyski! Pięknisty szalik będzie. Pierwsza włóczka zresztą też niczegowata ;)Moja pierwsza z kołowrotka była bardziej, ekhem, "artystyczna".
A przy okazji - przędłaś dużo na Kromskim? Ile się z tego wrzeciona da wycisnąć? bo ja zaczęłam, ale rzuciłam w kąt, strasznie ciężkie mi się wydaje...
Ach, dało się jeszcze drugie tyle tej samej wełny, tylko w innych kolorach, wycisnąć z tego wrzeciona, trochę cieńszej, więc jeszcze bardziej przekręconej, tak że wstęga Mobiusa sama z siebie mi wyszła. W międzyczasie kupiłam sobie w Stanach na ebayu (w dodatku taniej) takie, które miało 5 deko (Kromski - 20 deko, do sznurów albo dla hipercierpliwych i już kumatych, wrzeciono podobno nie powinno mieć w ogóle więcej niż 8 deko) i poszło. Ale potem zaraz był dziadek - stary kołowrotek, a po nim niedługo Fantazja i nigdy więcej do wrzeciona nie wróciłam.
UsuńHa, tak podejrzewałam... Miało być na wyjazdy, jak mnie tęsknota za przędzeniem złapie, ale zamiast tej krówki mogłam sobie jakąś małą samoróbę zmontować. No nic, przynajmniej polskiego producenta wsparłam.
UsuńAha - suri wygląda bardzo, bardzo smakowicie :)
Przyznaję, że masz bardzo ambitne plany jak na tydzień przed świętami ;))). Trzymam kciuki, żebyś ze wszystkim zdążyła!
OdpowiedzUsuńBłyszcząca alpaka wygląda ślicznie, ale zachwyciła mnie suri na ostatnim zdjęciu - wyobrażam sobie jaka jest mięciutka.
Twoja pierwsza nitka z wrzeciona, mimo że przekręcona, jest bardzo równa. Na wrzecionie co prawda nigdy nie przędłam, ale moja pierwsza nitka z kołowrotka była znacznie bardziej "artystyczna". Niemniej przerobiłam ją na coś w stylu komina i całkiem nieźle w dzianinie wygląda :).
A wiesz, chyba dopada mnie jawna chandra (ta ukrywana trzyma mnie zawsze cały listopad i grudzień i robota z klapami na oczach ma być na nią lekarstwem) i wszystkie plany, ambitne i mniej ambitne, trafi szlag. Ale świat się chyba od tego nie zawali;)
UsuńSuri mięciutka w istocie. Coraz bardziej podoba mi się ten kolor - on w realu jest bardziej kakaowy niż kawowy.
Już sobie wyobrażam jak ta cudna niteczka w realu wygląda!!!! na zdjęciu też się błyszczy ale w realu na pewno o niebo lepiej.
OdpowiedzUsuńTwoje pierwsze nitki są przecież OK, takie grubasy czasem się przydają. No a alpaka cudna, piękny ma ten kolorek
Dziękuję! Mi się ten błyszczący efekcik też podoba, chociaż miłośniczką glamour zasadniczo nie jestem:)))
UsuńAle ja to jestem...gapa...Gapiłam się, gapiłam, ale słowa nie napisałam :)))) Niedawno kupiłam sobie do pomiziania kilka motków alpaki suri, bo byłam bardzo ciekawa czym się różni od tej drugiej. Niteczka bardzo cieniutka i jeszcze niczego z niej nie robiłam, ale jest bardzo delikatna. Nie mogę się doczekać co ze swojej zrobisz, kolor prześliczny i pewnie świetna do przędzenia. A ten tęczowy przebłysk to mistrzostwo świata - zdolna jesteś niesłychanie! :)
OdpowiedzUsuńPrzeciez nie ma musu na pisanie! Zaczęłam suri przebierać i prać i wcale nie jest tak rose, raczej grey - sporo szorstkich włókien i na 2-letnie zwierzę, w dodatku tylko grzbiet i boki, to mi jednak nie wygląda, więc hiperdeliktane nie będzie. Za komplement dziękuję!
UsuńAle masz przerób. :-))))
OdpowiedzUsuńSzarość faktycznie ożyła, delikatnie.
Mnie ciekawi to przeciąganie z gwoździ. Jęczę o deskę z gwoździami, póki co, ale skąd wziąć to kółko z dziurka ? Wytoczyć ? Nie bardzo mam gdzie.
To guzik jest, taki duży, drewniany. Mogę Ci taki wysłać, mam ze 100, ale szybciej będzie, jak sobie "niewypała" - jak je nazywasz - zrobisz!
UsuńMasz racje ! Niewypał ! Dzięki. ;-)
UsuńPodaj mi orientacyjne wymiary, zwłaszcza tego otworka, proszę. ;-)
Tam, orientacyjne! Precyzyjne proszę: guzik ma 5 cm średnicy, a dziurki po 6 mm.
Usuń