piątek, 7 grudnia 2012

Wielbłąd - bynajmniej nie na pustyni...

Kupiłam jakiś rok temu kilka wełen do przędzenia, filcowania (chyba pilśniarki powinny się tym bardziej zainteresować) albo jako wkłady do narzut, kołderek itp. w postaci tzw. vliesu. Z niemieckiego Vlies to po prostu runo i trochę to człowieka wprowadza w błąd. Bo jeśli chce kupić po prostu prane runo, powinien szukać Flocke, a Vlies to "runo" już zgręplowane w postaci płatu, w którym włókna są poukładane w różne strony. Nie wiem, jak to nazwać po polsku lepiej niż płat, bo to może wyglądać podobnie do angielskiego batta, ale nie ma kudła ułożonego w jednym kierunku, jak z drumka.
Leżały i leżały te vliesy, bo nie miałam odwagi się z nimi zmierzyć. A jak już nabrałam odwagi, od razu zabrałam się za najtrudniejszy - wielbłąda. Powstało z niego na razie tyle.


Warunki świetlne marne, ale kolor bardzo bliski rzeczywistości. Sprzędłam na razie 21 deko w dwóch motkach: 345 m/120 g i 247 m/92 g. Wbrew moim obawom to się znakomicie i miło (tylko nudno) przędzie, mimo że kudełki są króciutkie. Niemniej początki były trudne, co okazało sie przy skręcaniu końcówki z pierwszej szpuli. Początek był tak przekręcony, że niemalże nie do skręcenia z drugim singlem.
Vlies wygląda tak:

Pod wpływem błysku z lampy Vlies pięknie "zaświecił"
Podzieliłam to na mniejsze kawałki i po prostu z nich przędłam. W tym vliesie było sporo nasionek i innych drobnych fafuśniaków. Mam nadzieję, że to, co nie wypadło po drodze, uwolni się w praniu, bo włóczki jeszcze nie prałam, skończyłam wczoraj w nocy.


Naprzędłam dwie szpule i niewiele rzeczy tak mnie znudziło jak to. Single nie są idealnie równe, więc i włóczka też nie jest. Zdarzały się miejsca grubsze i cieńsze.


Przy skręcaniu, kiedy single się rozprężały i  "rozpuszały", dopiero było widać jak bardzo były nierówne.


Trudno. Pierwsze koty za płoty, już wiem, jak się przędzie te vliesy, następnym razem będzie lepiej. Tego wielbłąda mam jeszcze pół kilo (i to nie koniec moich garbatych wyczynów, bo jeszcze 70 deko baby w taśmie czeka).

Zgodnie z obietnicą dokonałam też przedwczoraj uszycia nocnych koszulek. Te też idealnie gładkie i równe nie są (ze względu na nadzwyczajną elastyczność materii i brak overlocka), ale co tam, nie będę z nich przecież strzelać.


Jedna już nawet weszła do codziennego użytku.

Rzecz trzecia: uległam - nie ja jedna - urokowi nowego produktu KnitPro o nazwie Carbonz. Uwiedziona niklowanymi okutkami na czarnym węglowym włóknie kupiłam sobie (o rozrzutna!) drutki długie i drutki pończosznicze (na żyłce nie lubię). Żeby te ostatnie wypróbować, pochwyciłam kupną skarpetkową włóczkę kolorową marki OnLine i zaczęłam działać.


Zdziałałam dotychczas niewiele, ale dostatecznie dużo, żeby wywieść kilka wniosków.


Wnioski w sprawie drutków: piękne, piękne, włókno węglowe ciepłe i lekkie, ale przejście pomiędzy metalem a włóknem wyraźnie wyczuwalne, nie tylko pod palcem, w przesuwaniu się robótki, niestety, takoż. Czyli raczej do robienia luźno.
Wnioski w sprawie włóczki: koń, jaki jest, każdy widzi. Niewidomy chyba ten zestaw kolorów projektował na zasadzie ciepłe, półciepłe, półzimne, zimne (obwód - jak Pan Bóg przykazał - klasycznie, na 56 oczek, ale nie daje sie trafić z długością odcinka). A tak ładnie w moteczku wyglądała! Zaczęłam (bo potrzebowałam czegoś do robienia w oczekiwaniu u wciąż obsuwającej sie o 40 minut protetyczki), to skończę. Ale wracam do robienia skarpet z własnych produktów kolorystycznych.

Rzecz czwarta: nakłamałam w komentarzu u VioliS, że nie dostałam prezentu na mikołajki. Dostałam, tylko w postaci awiza na prezent (mój Pan Marcin na chorobowym - jak należało się spodziewać po uczciwym listonoszu w okresie przedświatecznym, uszkodził sobie bark). Dziś odebrałam z poczty.


Od Vlad'ki. I w tej sprawie na razie tyle, bo to są prawdziwe cuda nad cudami, unikaty - absolutnie niedostępne nigdzie indziej i w żaden inny sposób, które trzeba sfotografować po ludzku i w ogóle zasługują na zupełnie osobnego posta. Którego niniejszym obiecuję.

25 komentarzy:

  1. no zes kurza blaa twarz ,kiedy ty masz czas to wszystko robic . wielblad super wyglada na czasie teraz w te zimoty. co do drutow knit to zaszalalam i kupilam zylkowe ale skarpety najlepiej mi sie robi na metalowych 4 .zadne inne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam czasu, nie wiem, jak to robię, ale strasznie sie spieszę. Wielbłąd ładny ma kolor, ale nawet w dublu jest jak sznurek, bardziej niż alpaka.

      Usuń
  2. Łojzicku zdradź ty mnie gdzie ty kupiłaś błam z wierbluda?! A nie chciałabyś przypadkiem trochę sie pozbyc żeby Ci mole nie wlazły ;-) Poważnie pytam ;-)
    A po polsku to właśnie się błam nazywa - jest to wełna wyzgrzeblona (w przeciwieństwie od czesanej) i robią ją często właśnie z tych krótkich odpadowych włosków :-)
    Nić śliczna - aż mnie rączki świerzbią żeby spróbować jak to się przędzie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo uprzejmie dziękuję, widzę, że nigdzie maila nie podałam, to zaraz do Cię na maila napiszę.

      Usuń
    2. Niestety, nie udało się, bo by mnie zmusiło do samoobserwacji. Kombinuję dalej.

      Usuń
    3. Udało się na allegrowy adres.

      Usuń
  3. Kochana czy Ty pracujesz również podczas snu? Koszulki uszyte, przy wielbłądzie się nudziłaś. A może masz zmutowany gen i pracoholizm to stan naturalny. Czuję się jak obibok zaglądając na Twój blog.
    Z błama zrobić sobie włóczkę, prawie oczom nie dowierzam, ale co przewinę stronę, to dalej te dwa cudne moteczki pieszczą oczęta.
    Już nie wiem zazdrościć(aż mnie ściska w dołku) czy podziwiać (i tak szczęka legła mi na parkiecie). Kurczę dłużej nie wytrzymam, idę poudawać, że coś robię.
    Małgorzata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, we śnie cichutko płaczę, że sie znów nie wyrobiłam:))) Tak, pracoholizm to mój stan naturalny, naprawde nie potrafię siedzieć z pustymi rękami nawet w poczekalni u protetyka. Wielbłąd cudny, ale kompletnie bez sprężystości. Kocham owieczki. Podnieś szczękę i do roboty!

      Usuń
  4. Długo Cię nie było wiec myślałam,że siedzisz cichutko zajmując się zarabianiem na chleb:) A tu proszę -znów cuda niewidy:) Fanką Twoich koszulek jestem:) A wełenka prześliczna. Dobrze znać opinię o drutach ,gdyż zastanawiałam się nad kupnem,ale chyba na razie się wstrzymam .Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zarabiam, w przerwach w tzw. twórczości i obrabianiu gospodarstwa (trzeba wiedzieć, co w życiu ważne), ale marnie, roboty brak. Czas spędzam głównie u dentystów. Koszulki w eksploatacji się sprawdzają. A druty są naprawdę śliczne i miło wziąć w rękę ładny przedmiot, ale mi się oczka trochę zahaczają o te metalowe kapturki, może za ścisło robię, a może się jeszcze druty nie wyrobiły i to minie, a może one nie dla mnie, bo inne dziewczyny sobie chwalą. Ale lepiej mi się robi na drewnianych KP, a nawet na zwykłych teflonach:)))

      Usuń
    2. No i o to mi chodziło:) Wolę najgorszą prawdę iż udawane słodzenie i wzdychanie ochami i achami. Chaczą i utrudniają to ich nie chcę, nawet jakby końcówki ze złota były:) Praca ma być przyjemna i bezstresowa:) Nawet jakbym miała na patyczkach do szaszłyków robić :)Zastanawiałaś się nad pośredniczeniem u Vladki? Chyba jak wiele koleżanek z zazdrością patrzymy na Twoje prezenty milcząc przy tym i podgryzając język:)I szybko napisz co tam dostałaś:)

      Usuń
  5. No cudny ten wielbłąd, przepiękny ma kolor (natura jest jednak bardzo mądra ;) bardzo lubię takie piaskowe beże :)
    Koszulki wyglądają na ciepłe i przytulne, no a skarpetki będą świetne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielbłądzi kolor mnie też urzeka. Koszulki już kocham, a skarpetki świetne nie będą, ale będą na tyle cienkie, że mi się do wyższych butów zmieszczą, tylko dlatego je zrobię w tym wariackim zestawie kolorów:)

      Usuń
  6. Matko, ile dobra jednocześnie... za ten koc z wielbłąda to nie wiedziałabym jak się zabrać, pierwsze widzę takiego cudaka, no i poszło Ci z nim świetnie :)
    Ale jak przeczytałam "70 deko baby w taśmie czeka" to pomyślałam, że "baba" to coś w żargonie prząśniczym być musi, tylko co?? :)) ale już mnie oświeciło ;)
    No i ta zapowiedź... nie mogę się doczekać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! O narodzie, coś zapowiedziałam? Aaaa, cuda od Vladki! Znów dziś za dnia (światło) nie zdążyłam zrobić zdjęcia, psia kość!

      Usuń
  7. Alez Ty wszechstronna jestes :-):-):-),garbaty wyglada intrygujaco :-):-):-)ciekawe co z niego zamotasz :-),a prezenty...Ho ho ho,fajny Mikolaj :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie! Cała ja! Żadnego zamysłu oprócz swetra nie miałam, ale 20 deko to na sweter za mało, a już mnie trochę zemgliło od niego i muszę zrobić przerwę. I zrobic jakieś świateczne prezenty dla trudnych - tera to sie będzie działo i tkało! Na czas!

      Usuń
  8. gratuluję cudnych prezentów i czekam z niecierpliwością na szerszą demonstrację :))
    wielbłąd jest mi nawet bardziej w tej chwili bliższy niż alpaki, kiedyś przerabiałam wielbłądy z dwóch ogrodów zoologicznych i wiem, że jego puch jest wspaniały. Ma też włos podobny do alpak, cudnie się przędzie z ręki oraz włos prawie koński. Puchu nigdy nie umiałam ręcznie doprowadzić do stanu "nie kłucia" - dopiero czesanka z WofW'a uświadomiła mi, że jest to luksus. Ponoć są do tego maszyny, które pozbawiają ten puch włosów z cebulkami - odpowiedzialnymi za to kłucie. Twoja nitka wygląda na ten właśnie cudowny puch, tak jak pisałaś włos jest krótki ale efekt końcowy będzie świetny. Mam bezrękawnik z wielbłąda jest leciutki, ciepły, miły i ma tą samą tendencję do "oklapywania" co alpaki.
    Koszule popodziwiam bo sama nie zażywam (zbyt się okręcają :))
    O drutach napiszę u siebie ale wnioski zadziwiająco podobne :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bardzo dziękuję - moje prezenty sa po części rozwojowe, ale rozwijać je będę chyba dopiero po świętach.
      Tak, w tym błamie praktycznie nic sztywnego nie ma, sam puch. Bardzo jest milutki, ale już widać, że się w wyrobie bedzie rozwlekałał bardziej niż alpaka huacaya, prawie tak sznurkowaty jest jak suri czy jedwab. Nawet w dublu. Słyszałam, że można z wielbłada ręcznie odebrać te twarde włosy, to sie po niemiecku nazywa entgrannen, ale nigdzie nie znalazłam instrukcji na wprost. Vladka ze swoich valasek (one też mają okrywę i puch) robi to jednym ruchem szczotki do gręplowania, ja próbowałam tak zrobić, ale mi nie wychodziło - może brak wprawy i rozeznania.
      Cieszę się, że nie tylko ja z lekką rezerwą odnoszę się do nowego produktu KP, to znaczy, że nie jestem aż tak marudna jak myślałam:)))

      Usuń
  9. Wełna z wielbłąda wyszła śliczna i ja osobiście żadnych nierówności się w niej nie dopatrzyłam. Zresztą nawet jeśli jest trochę nierówna, to z doświadczenia wiem (a moje wszystkie wełny są nierówne), że w dzianinie to wszystko się wyrówna :).
    Koszule uszyłaś świetnie, ale ja od jakiegoś już czasu zdecydowanie wolę piżamy :).
    Dzięki za podzielenie się opinią na temat nowych drutów KP - też się nad nimi zastanawiałam (szczególnie nad skarpetkowymi), ale to haczenie włóczki zdecydowanie mnie zniechęca. Zostanę jednak przy bambusowych :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest nierówna, ale też nie prowadziłam walki o równą, to mnie nie irytuje.
      Spanie w majtkach, nawet od piżamy, mnie męczy, więc już wolę koszule kręcące się dookoła, byle miękkie były i elastyczne. Optymalnie podobno jest spać na gołkę, ale nie umiem, bo się czuję taka... goła.
      Właściwie to druty każdy powinien dobierać dla siebie. Ja bardzo długo na drutach z żyłką robiłam tylko, jesli musiałam, nie dlatego, że mi żyłka przeszkadza, tylko dlatego, że muszę oprzeć krawędź dłoni o drut, inaczej robota mnie męczy. Drut, z żyłką czy bez, musi mieć dla mnie co najmniej 15 cm. I dlatego na mojej opinii np. o drutach na żyłce zupełnie nie można sie oprzeć. Natomiast z natury ścisło nie robię, dlatego pozwoliłam sobie na tę uwagę, bo jeśli ja, luźnorobiąca, mam pewien dyskomfort, to jak duży będzie dyskomfort tych, którzy z natury robią ścisło?

      Usuń
  10. Ja miałam wielbłąda runo, wyprałam, gręplowałam i nie dałam sobie rady z przędzeniem, poprosiłam o to Anię Kankankę, ona sobie radzi ale na wrzecionie go robi.
    Piżamki cudne, możesz takie szyć....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam też błam z wrzosówki z takim bardzo krótkim włosiem i "kulkami" wewnatrz. I kilka razy podchodziłam do przędzenia (i na kołowrotku i na wrzecionie) i za diabła mi to nie idzie. Za to filcuje się fantastycznie. Mam wrażenie że takie płachty są robione raczej jako wypełnienie kołder czy coś podobnego niż do przędzenia :-)

      Usuń
    2. Dzięki Asiu, chyba jeszcze ze dwie koszulki uszyję, bo noszą się świetnie.
      Wasz wielbład był fajny, naturalny, ze wszystkim, a to tylko puchy, to łatwiej idzie, bo jednorodne.

      Usuń