Szal z tego wyszedł bardziej niż szalik. Oto historia:
W połowie października ufarbowałam wełnę (fabryczną, 200 m/50 g).
Pod koniec października "uwiłam" osnowę.
Pod koniec listopada zaczęłam.
Przedwczoraj skończyłam.
Miał 163 cm długości (bez frędzli) i 38 cm szerokości.
Po praniu - dł. 161 cm, szer. 37 cm, frędzle: 14 cm, waga 220 g - w świetle dziennym:
Jeszcze w zbliżeniu
i na Lali
I już!
Poza tym można mi zazdrościć - dostałam wymiankowe prezenty od Lady Altay z bloga Rękodzieło historyczne, super! Oprócz fantastycznych wełen cudne próbki innych włókien, żebym mogła sobie spróbować - a na to, jak wiadomo, jestem straszny pies. W dodatku wiem, że Dominika spod serca sobie wyrwała i dała. I dostałam też koszenilę, absolutnie cenną, bo u nas "niekupowalną".
A to nie koniec. Mam jeszcze kapelutek. Już wypróbowałam - nieziemsko ciepły!
Bardzo dziękuję!
szalik jest świetny :) kolorki, że mniam :) wciąż i bez przerwy podziwiam Twój zapał i wenę twórczą :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bardzo dziękuję! I wicewersja!
UsuńSzalik extra!!!
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńTą koszenilę, to za tego wielbłąda wyrwanego spod serca dostałaś ;-)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci miłej zabawy z tym co zapakowałam i udanych eksperymentów.
A do kapelusika możesz wszyć podszewkę jeśli będzie Cię żarł - bo to uczciwa polska wełna a nie merynosy. Ja niestety nie pomyślałam wcześniej żeby to zrobić :-(
Szal cudny - ja teraz zaczynam ciułać na krosno i już się nie mogę doczekać gdy będę mogła sama usiąść do tkania...
Nie źre! Ja spokojnie mogę we włosiennicy chodzić i żadna to dla mnie pokuta. Dlatego lubię te Lincolny i wszelakie rustikale, co mi krążenie usprawniają.
UsuńTo niech Ci się dobrze nosi i w głowę grzeje jak należy :-)
UsuńTen Coburger, którego dostałam od ciebie, zrobił na mnie takie wrażenie, że zamierzam sobie wypróbować przy okazji Devona i Lincolna i co tam jeszcze znajdę z "rusticali" :-D
Devon i Lincoln są zupełnie inne niż Coburger Fuchs, źrą bardziej i mają długi lśniący włos, bo to longwool. Tylko to żarcie jest w nich rustykalne. Devon podobno nadaje się tylko na dywany (właśnie ze względu na tą sztywność i sprężystość włosa), ale według mnie to idealna wełna na skarpetki - nie dość, że ukrwienie poprawia, to jest bardzo mocna i bez dodatków, a jak sie to skręci w "tryplia", to nie do zerwania. Lincoln jest łagodniejszy, ma piękny kolor, skręt i połysk. O kurczę, zapomniałam, mam jeszcze ciekawostki w kudłach (North Ronaldsay - legenda, Hebridean, Leicester Longwool w lokach, Ouessant - najmniejsza owca świata), to Ci jeszcze po garści wyślę przy wiadomej okazji, dla zaspokojenia ciekawości. Ja jestem miłośniczką Lincolna.
Usuńcudny szalik ,ze tez ci takie fajne rzeczy wychodza no. kapelutek fasoniasty , cos ale robin hood z erolem flinem ;-)
OdpowiedzUsuńA wiesz, mojemu chłopu też się z Robinem Hoodem skojarzył!
UsuńTo nie połowa, ale pełen kolejny sukces i to jaki urzekający. Życzę kolejnych uskrzydlających sukcesów sukcesów sukcesów i jeszcze sukcesów, aby ciągnęły się w nieskończoność i dawały wiele satysfakcji.
OdpowiedzUsuńWłaścicielka tego bloga wielkie serce mając,
przyjaciółkę uradowała wielbłąda jej dając.
Dużą i małą włóczkoholiczkę wspomoże
i jeszcze nachwalić się nie może,
że Ta co spod serca sobie wyrwała
to co bezcennego miała podarowała,
Jej szczodrej- bezgranicznie oczywiście
dla tych, które nie tylko dziergałyście,
ale też przy kołowrotkach miło przędły
i swoje Harfy z zachwytem oprzędły...
No dalej jestem chora i epidemia w domu. Kto mniej bredzi idzie po chleb.
Radości radości radości i gości gości gości!!!!
Nie muszę już podpisywać się, tak myślę
Jesteś absolutnie niemożliwa, a jednak możliwa! Ale epidemia to Cię chyba zdrowo powaliła. W moim klinicznym przypadku powinno być: Radości radości radości i żadnych gości gości gości!!!!
UsuńO to, to, tak trzymać. Luz!!! Choinka! Nalewka!I worek słodyczy:)Niech mnie łupie we łbie i wiem po czym i zemdli też konkretnie po wiśniach w cherry.Ho, ho, ho
UsuńSzalik jest fantastyczny :D normalnie bym Ci go podpierniczyła, ma dokładnie moje kolory :))) W kapeluszach też mi do twarzy, więc pilnuj obu :)) A o prezenty to ja wiecznie jestem zazdrosna, wcale mnie już nie dziwią :) a w ostatnim czasie Ci się należą, o! Trzymam kciuki za pomyślne rozwiązanie sprawy pracowej :) No chyba że jutro wylądują kosmici i będzie koniec świata- trzeba mieć motowidło pod ręką i gonić gamoni :)))
OdpowiedzUsuńZamiast trzymać kciuki, to mi może coś podpowiedz (rozum masz świeższy, mój już jełczeje). Ja, kurna, nie wiem, co ja bym mogła robić.
UsuńJak mi sie jutro jaki gamoń nawinie, to ja go kołowrotkiem na Twoje wezwanie, bo motowidło mam za letkie!
Ja mam motowidło takie akuratne drewniane, 75 cm długie, ramiona mają z 40 cm, jest czym walić. A z pracą hmm, popatrz może na dofinansowania z UE? Bo na rękodzieło mogą Ci przyznać kasę, bardzo to cenią :))
UsuńZ rękodziełem problemem nie jest kasa, tylko brak klienta, niestety, podobnie jak ze słowem po ludzku pisanym. Jedno i drugie to dziedziny obumierające i to nie z braku kasy (kryzys - ha, ha), lecz raczej z powodu kurczących się rozumów gatunku Homo rzekomo sapiens (zwłaszcza polonicus), które lepiej oswajają się teraz z obrazkami, a żeby móc je dłużej oglądać, wyżej cenią sobie gotowce z plastiku do prania w pralce. I w dodatku nazywają to z wiarą postępem cywilizacyjnym. Przyjdzie wymrzeć, i im, i mnie, ale chyba mnie przed nimi, skorom taka nieprzystosowana. No i masz, znowu pluję jadem!
UsuńZrób kiedyś coś brzydkiego,chociaż to niemożliwe:)Wtedy się będzie można pośmiać i ponabijać:) Szal Ci wyszedł cudny! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA mi się średnio podoba, taki smutny jakiś. A w moteczkach niteczka taka była cudna...
UsuńAle masz fajnie :-)
OdpowiedzUsuńMam:))))))
UsuńE no, cudniasty jest! I jakie brzegi :)
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że osnułaś krosna od brzegu do środka, a nie od środka od brzegów i mam pytanie. Czy to był świadomy wybór, bo tak lepiej,czy nie zauważyłaś i nie ma to żadnego znaczenia?
Dziękuję! Nad brzegami nadal nie do końca panuję, ale powoli, powoli...
UsuńTrochę mnie zażyłaś z tym osnuwaniem, musiałam chwilę pomyśleć. Tylny wałek osnuwam (jak w instrukcji) od brzegu do brzegu tkaniny (zwykle pośrodku krosna), na przednim wałku napinam (wiążę)od brzegów do środka, a potem poprawiam i wyrównuję napięcie od środka do brzegów (w efekcie brzegi są ciut bardziej napięte niż środek). A szalik jest bardziej po prawej stronie krosna z przyczyn idiotycznych i czysto praktycznych - lewy boczek krosna stoi tuż przy ciut wyższym od niego stole (nie mogę wysunąć krosna w prawo, bo stanie w drzwiach do kuchni), dlatego przy tkaninie szerszej niż 35 cm i bardzo sprężystym surowcu (nie ma wtedy problemu z dobijaniem równo) pozwalam sobie osnuć nie pośrodku, tylko bardziej z prawej, żeby mi było łatwiej operować w okolicach stołu (po lewej)tym długaśnym, sześćdziesięciocentymetrowym czółenkiem. Kocham te metraże, ale akurat w tym miejscu światło jest najlepsze, a ja trochę ślepnę:(
Rozumiem i dziękuję;)
UsuńWłaśnie o tę prawą stronę mi chodziło.
Sama się kiedyś zastanawiałam, czy to ma jakieś znaczenie, czy nie i jak widać nie bardzo.
A ze ślepnięciem to chyba wszystkie tak mamy :(
Gratuluję kolejnego szala! I nie narzekaj - smutne szale też są potrzebne, a poza tym smutny, nie znaczy, że brzydki, no nie? Podoba mi się.
OdpowiedzUsuńNo to cieszę się i dziękuję! Ale chyba wszystkich swoich wytworów nie zatrzymam, bo gromadzą mi się w stosie nienoszone:(
UsuńKolejny piękny szal! I wcale nie uważam, że jest smutny - raczej powiedziałabym, że jest w stonowanych kolorach, a takie szale też są potrzebne :). A skoro dzisiaj ma nastąpić koniec świata, to życzę Ci, żeby ten nowy, który po nim nastąpi (bo skoro coś się kończy, to coś nowego się zaczyna) był jeszcze lepszy :)).
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Niestety, nowy nie zapowiada się lepiej:(
UsuńCudne, cudne cudne, i szalisko i włóczka i prezenty!!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kapelusz uroczy, bardzo ładnie łączy kolory :)
OdpowiedzUsuńA szal... mnie najbardziej kojarzy się z masą perłową, wiesz: niby to szare i połyskliwe, a jak dotkniesz i poruszysz, to mieni się wszelkimi kolorami tęczy, przebłyskuje i polśniewa. Przepiękny jest ten szal, wygląda na bardzo ciepły, a jednocześnie leciutki.
Bardzo dziękuję! Trochę mnie to pocieszyło!
UsuńMmmm... piękna wełna i kolejny piękny szal ...mmmm.
OdpowiedzUsuńPozytywnie zazdraszczam wspaniałych prezentów:)
Bardzo dziękuję! W istocie - prezenty super!
UsuńDobrze, że u Ciebie zawsze oczy można nacieszyć. Szkoda, że się w kapelutku nie pokazałaś, bo jest niesamowity! Jak się w filcowaniu rozwinę, to też sobie taki zrobię. Szal piękny, mam nadzieję, że ten prezentowy, dla którego zwolniłaś krosno też pokażesz?
OdpowiedzUsuńKapelutek jest ładniejszy ode mnie - dlatego! Wczoraj wieczorem okazało się, że mam wątku za mało, więc musiałam jeszcze wyczesać, wyciągnąć i ukręcić trochę (na jakieś 40 cm szalika), ale już go dziś skończyłam (czas najwyższy), frędzle skręciłam i uprałam. Może jutro pokażę! A swoją drogą - jaka to wygoda, kiedy człowiek taki "samorobny" jest. Nie ma, że nici nie starczyło!
UsuńPiękny szal, żadna połowa sukcesu, toż to cały, pełny sukces ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam świątecznie :)
Gratuluję Aldonko, cudny szalik a... w kapelusiku to nie łaska się pokazać?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marlena
Dziękuję! Cóż, kapelusik ładniejszy ode mnie, nie chciałam czynić krzywdy jego urodzie!
Usuń