sobota, 3 listopada 2012

Szal we wszystkich kolorach

O tym zaczarowanym szalu, który usiłuję zrobić od dwóch lat już pisałam tu. Na początku października znów się nie udało. Ale zaparłam się. I jest. Wprawdzie zupełnie inny niż przewidywał pierwotny projekt, ale we wszystkich jesiennych kolorach.


Nie poszło łatwo, bez przygód się nie obyło, nawet tak głupich jak odwrotnie założona siatka, co zauważyłam dopiero po kompletnym osnuciu. Pomagałam sobie grzebieniem i... Szkoda czasu.
Po kolei (uwaga, zalew zdjęć):
Osnowa - z typowej skarpetkowej Regii (210 m/50 g):


Warsztat po osnuciu, widać, że siatka odwrotnie:


Ale się nie poddaję, robię.


Z bliska mi się nawet podoba.


Po zdjęciu i zaszyciu frędzli też mi się podoba. Ma 224 cm długości i 46 cm szerokości (bez frędzli).


A po praniu okazuje się, że nic mu z długości nie ubyło, ale szerokości ma 43,5 cm, prawie wszędzie, bo zielone paseczki mają więcej. Pisałam, że to były łączone w singlu już kupione w kolorze tzw. wełny do filcowania. Ta w istocie przędła się inaczej niż pozostałe, dziś powiedziałabym, że jak Herdwick, albo Swaledale, tak się trochę rozsypywała w ręku. I w związku z tym zielone paseczki, zwłaszcza gdy są szersze niż 3 nitki, falują. Nauczyłam się więc przy okazji, że warto wiedzieć, z czego się robi, bo to widomy znak, że wełna wełnie nierówna i to nie tylko w sprawie "gryzienia".
W każdym razie niewykonalny projekt znalazł swój finał, z czego bardzo jestem zadowolona.

Zrobiłam też skarpetki z zafarbowanej kiedyś przypadkiem na szaro-fiołkowo kupnej. Kolorek nadal mi się podoba, skarpetki mniej, bo postanowiłam zrobić piętę podwójną nitką i niezbyt zgrabnie to wygląda. Poza tym w porządku.

No i przyszło kolejne runo Hebrideana od brudasa. I... zatchło mnie. Z zachwytu. Na dzień dobry po zajrzeniu do wora wyglądało tak:


Zapowiadało się na dłuższą robótkę, ale już po półtorej godziny przebierania i naprawdę niewielkiej ilości odrzuconego śmiecia, miałam dwa takie wiadra cudnego, długiego, miękkiego, ale wciąż niepranego runa w zadziwiającym kolorze.

A teraz jest uprane i schnie - już piąty dzień. A ja chodzę dookoła i wącham, czy jeszcze nie dopadła go pleśń. Jeśli chwycę dwie godziny dobrej pogody, wynoszę na balkon, żeby mi runko wiaterek przewiał. No jak z dzieckiem. Ale piękne jest!


Ach, warto było przeżyć te dwa poprzednie doświadczenia, żeby je mieć!

30 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę, że udało Ci się ten szal skończyć, bo efekt jest świetny :)) Skarpetki również wyglądają świetnie :)) I super zakup :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prześlicznie dziękuję! Mam nadzieję, że mojej przyjaciółce, dla której go zrobiłam, też się będzie podobał i przyniesie jej szczęście:)

      Usuń
  2. Uparta dziołcha z Ciebie! Szal piękny,skarpetki również i wcale pięta nie rzuca się w oczy:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano! Czasem pół bloku mogłabym własnym uporem obdzielić i tym samym trochę się go pozbyć. Dziękuję!

      Usuń
  3. Chyba się kiedyś do Ciebie wybiorę w celu podotykania takiego dzieła :-)To niesamowite, jak Ty te szale pięknie tkasz! A do tego skarpetki z podwójną piętą! Nie wpadłam na to :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest jakieś nadzwyczajne w dotyku, ale wpadaj.
      Babcie zawsze robiły w skarpetkach pięty podwójnie, bo podobno one się na piętach najszybciej wydzierają. Nie wiem, ile w tym prawdy (mi się wydzierają w okolicach małego palca i poniżej), ale może rzeczywiście warto czymś (np. elastyczną nitką) wzmocnić, ale podwójnie jest ewidentnie za grubo, zwłaszcza z dość grubej wełny.

      Usuń
  4. Cudny szal, zdecydowanie moje kolorki, co prawda nic tam nie widzę odwrotnie założonego, ale wierzę na słowo ;)
    Skarpety świetne, a wiesz co - ja wczoraj zaczęłam dziergać następną parę - hi hi - zanosi się, że to będzie poważny nałóg, co prawdna dalej dziergam od palców, na te od cholewki muszę mieć chwilę spokoju (a tego ostatnio u mnie jak na lekarstwo) i dziergać z Twoim przewodnikiem, bo już zapomniałam jak to się robi. I jeszcze jedno- przekazuję zachwyty i słowa uznania od mojej mamy- tego posta czytałyśmy razem, szal bardzo się jej podobał i poprzednim "nieudanym " również była zachwycona.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziękuj mamie - serce mi urosło! Od skarpetek trudno się uwolnić - szybko, bezproblemowo i w nogi cieplutko, a i na nereczki dobrze trzymać nogi w cieple. Teraz robię piętę raz tak, raz tak - w noszeniu bez różnicy, więc po co się zmuszać do kombinacji. Ze spokojem jest tak, że go chyba nigdy nie będzie. Jak człowiek zapanuje nad jedna katastrofą, to już się pojawia kolejna. Zastanawiam się więc - skoro to stan permanentny - jak tu siebie przekonać, że katastrofa to norma i podejść do każdej kolejnej ze spokojem:)))

      Usuń
  5. Też wpadłam w zachwyt i gratuluję uporu i konsekwencji. Szal cudny, zniewalający. Skarpetki super i chyba zmuszę się do zrobienia sobie, bo wciąż mam lodowate stopy. Wreszcie spełniają się Twoje marzenia i pięknie "malujesz" na krośnie, nawet brudas zrobił miłą niespodziankę. Życzę więcej sukcesów,słonka i wiatru i niech powstanie kolejna cudna rzecz, która zadziwi Ciebie, a nas powali z zachwytu. Śnij kolorowo i..... wiesz co dalej, wprawki już za Tobą!
    Powodzenia!!!!!
    Małgorzata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na skarpetki namawiam z całych sił. Nimi się nie można znudzić, bo wełniane szybciutko potrafią się "znosić". A poza tym nie ma większego komfortu, niż wełna na nogach. Bardzo, Małgosiu, dziękuję, wełnę pomału dosuszam, może jutro trochę wyczeszę, bo mnie do niej swędzą rączki, a kończę następny szalik:))) Po co mi tyle szalików?

      Usuń
  6. Szal wyszedł piękny i jestem pewna, że się spodoba. Jak widać upór czasem jest wielką zaletą ;)).
    Co do skarpetek, to też dojrzewam do zrobienia sobie kolejnej pary. I też myślałam o zrobieniu pięty i palców (bo mnie najszybciej przecierają się właśnie palce) podwójną nitką. Ale po Twoich doświadczeniach chyba wezmę do tego celu (jaką tę drugą) jakąś cieńszą, ale mocną nitkę. Może się sprawdzi?
    Runo jest piękne i czekam cierpliwie co z niego wyczarujesz :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzy mi się z tego runka wielki, nie musi być śliczny, sweter, w którym człowiek nie ma szans zmarznąć, a może go założyć na wszystko. Na skarpetki namawiam każdego - nic mi lepiej na zdrowotność (i na sen) nie robi niż wełniane skarpetki. Ale też się zastanawiam, co dodać, żeby wzmocnić co trzeba, a nie zdefasonować kompletnie tych miejsc.

      Usuń
  7. Kobieto, wiesz czego chcesz i brniesz do przodu. Szal ma swój wielki urok, tym bardziej, że ja jesienna jestem. Ma te same tony, spokojne, zrównoważone barwy.

    A czy to w ogóle ma znaczenie, że siatka założona jest odwrotnie?
    No poza tym, że widać, że odwrotnie?

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On dużo lepiej wygląda w naturze niż na zdjęciu. Na zdjęciu jest pasiatek i już, a na organizmie robi takie wrażenie, że od razu zaczęłam się zastanawiać, jak na krosienku podkroje zrobić i płaszczyk wymodzić.
      Że siatka odwrotnie założona, znaczenie ma, bo ona jest od frontu gdzie trzeba trochę wybulona i łatwiej dobijać, poza tym mniej szarpie osnowę. Właśnie musiałam, za niegdyś udzieloną radą Fanaberii, wiązać taką poszarpaną i rozsnutą nitkę. Poza tym na nastrój takie wpadki działają kiepsko, człowiek się zastanawia, czy ze starości traci wzrok, czy to już rozum niedomaga, a pogoda takim przemyśleniom sprzyja;)

      Usuń
    2. szal bardzo fajny, można się omotać konkretnie...

      co do błędów przy osnuwaniu - nie bądź dla siebie taka surowa :)
      Moje pierwsze samodzielne osnuwanie to był totalny dizaster. A i teraz zdarza mi się coś poprzewlekać i wywlec i nawlec raz jeszcze.
      Z siatką odwrotnie - ja chyba wolałabym ją odwrócić i zacząć od początku, bo wkurzanie się w trakcie pracy by mnie wykończyło :)

      Usuń
    3. Ja nawet nie marzę o samodzielnym osnuwaniu, muszę do tego używać Puchatka, który nie do końca rozumie, o co chodzi. I nawet nie próbuję mu proponować, żeby mi pomógł jeszcze raz. No, niejasnego podejrzenia, że coś zrobił nie tak, w życiu by nie wytrzymał!

      Usuń
    4. A, no to zupełnie inna inszość..
      czy Ty wiesz, że mój mąż (ktory cierpliwie godzi się na nawijanie osnowy na wałek, bo tego nijak nie zobię sama - ręce mam za krótkie i tylko dwie, a potrzebne cztery) też twierdzi, że nic z tego nie rozumie?! Na fizyce się zna i w ogóle złota rączka raczej, a tu taki brak kumacji - dziwni są..

      Usuń
    5. Tak, to inny gatunek... Ale w gruncie rzeczy fajny. Jest co zgłębiać, oprócz wełny, rzecz jasna;)

      Usuń
  8. A ja myślałam, patrząc na miniaturkę w zwiastunie zdjęć, że to tęczowe ponczo na p.Styropianie. :-)))
    Jak pisze Justyna, brniesz do przodu, i tkanie, i skarpetki i zabawa z runem. Twoja doba ma więcej niż 24 h ? ;-)
    Te skarpetki z podwójną pieta, mnie tez w moim wykonaniu nie zachwyciły. Może to i mocniejsze, ale nie zawsze efekt wart takiej pracy. Fajna nić wyjdzie z tego runa, kolorystycznie fajna. Jakościowo pewnie też, ale nić w dzianinie prawdopodobnie będzie się tak fajnie miejscami 'złocic' na tle czerni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pan Styropian ma głowę, Lala - na szczęście - nie!
      Moja doba ma, niestety, 24 h, ale modlę się o więcej! Czasem mi Pan Bóg ulega! Też na szczęście! Szczególnie owocne są godziny nadranne, kiedy nie dzieje się nic, oprócz tego, co ja robię.
      Rączki mi się rwą do tego Hebrideana, ale właśnie dostałam podarek, do którego rączki mi się jeszcze bardziej rwą, więc chyba musi poczekać. Na razie jestem na dobrej drodze do całkowitego wysuszenia. Zbieram z góry schnącego runa to, co już wyschło na pieprz, przewracam i czekam na kolejny zbiór. To ostatnie kupowanie w jesienniej strzyży. Więcej tego nie zrobię!

      Usuń
  9. Szal bardzo urokliwy, konkretnych rozmiarów a ten poprzedni bardzo mi się podoba, kolorki się do mnie śmieją i widzę, że znów sobie zajęcie szykujesz - piękne runo:)
    Pozdrawiam, Marlena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Marlenko, mnie trzeba bić za te durnowate pomysły na produkowanie sobie dodatkowej roboty. Naprawdę. Bić i duchu słuchać - jak mówiła moja babka:)

      Usuń
  10. O szalu napiszę och !!! - no faktycznie prawie ponczo :)))
    Ale nie mogę zaglądać do Ciebie z powodu tego runa w naturalnych barwach, napisz przynajmniej, że "żre" niemiłosiernie :)))Jest piękne u mnie wygląda na brąz z szarościami - czekam jaka cudna nitka ztego wyjdzie.
    Przeglądam na Etsy naturalne runo i na przyszły rok muszę coś zakupić jakiegoś Shetland'a beżowo-szarego, lub białego z popiołem bo strasznie mnie kusisz tymi opowieściami naturalnym runie - taki powrót do korzeni mi się śni :)))
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, co ja będę pisać nieprawdę, to jest brąz z szarościami i czarnościami i... nie żre! I łapy mnie swędzą! I swędzą mnie nie tylko do tego! I już nie wiem do czego nie swędzą bardziej! Na razie odstawiłam krosno w kąt i rzuciłam się do kołowrotka.
      Powrót do korzeni jest kuszący i... śmierdzący! Alpaka to przy tym niebiańskie zajęcie, nawet upierniczona śmieciem! Ale satysfakcja nieziemska:)))

      Usuń
  11. I szalik i skarpety by mi się przydały- przewiało na cmentarzu i gil po pas znowu, ehhh. Szal jest śliczny niemożebnie, skarpety na drutach dla mnie to nadal czarna magia, więc chylę czoła. I co ja paczę?!Czekoladowe runo? Czyżby miało powstać coś dla Puchatka ?:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjmij, kobieto, jakiej nalewki na tego gila. Mi po nalewkach od Asi tylko kaszel został, ale to norma. Przynajmniej gil mi przeszedł.
      Skarpety są proste. To ja zdradzę: ja się do maluki przymierzam, i w tej sprawie ewentualnie będę potrzebować pomocy. Skarpety to dla Ciebie kaszka z mleczkiem, tylko jeszcze nie wiesz, że tak to jest.
      Z tego runa czekolady nie będzie, nie będzie, nie będzie! Będzie dla mnie wielgachny sweter! Kurna, żadnej czekolady!

      Usuń
    2. No nie żartuj, że Cię wrypałam z tą czekoladą- Ty mi tu pisz, czy Puchatek czyta, bo jak tak, to ja takie pomysły będę na mail wysyłać, przecież specjalnie Ciebie wkopywać nie będę :D a jesli o malukę chodzi, to służę pomocą, na ravlu poza schematem są też obrazki, ale jakby coś, to mail znasz ;) piję właśnie winko od Teściowej, na zmianę z herbatą z pigwą, trzeba do tej pigwy wlać trochę procentów, ciekawe co by wyszło :D

      Usuń
  12. Jak się cieszę, że jest ktos jeszcze kto lubi się w łowcy łowczanej grzebać :))))


    Harfa - cudo, takie fajne rzeczy wychodzą!

    OdpowiedzUsuń