Mimo nieustających problemów z narzędziem pracy o nazwie Harfa szalik ze Sněženki powstał. Sněženkę we własnej nie-osobie (cóż, sama o sobie nie stanowi) można oglądać u mnie w poprzednim odcinku albo u Vlad'ki na blogu (w prawym górnym rogu są wszystkie jej cudne zwierzaki). A szalik wygląda w (marnym) świetle dziennym tak:
I chociaż narzekałam na tę rzadką jak gaza strukturę, to efekt mi się podoba.
Zaraz po sprzędzeniu wełny z jednego motka (240 m) namotałam osnowę.
Osnułam nią Harfę.
Rozpoczęłam tkanie, plułam jadem i walczyłam dzielnie do końca.
A następnie z jednej strony przyszyłam lodowe kwarce, które miały szalik zdobić, a następnie je odprułam (co zajęło dużo więcej czasu niż przyszycie), bo wyglądały jak z zupełnie innej bajki.
Po zdjęciu z Harfy szalik mi się zaczął podobać.
Miał 188 cm długości (bez frędzli) i 27,5 cm szerokości (został mi nieduży kłębuszek, na mitenki chyba nie wystarczy). Zdziwiło mnie, że po praniu nic się w wymiarach nie zmieniło mimo tej "gazowatej" faktury. To, co zmieniało się w międzyczasie, to "zgryźliwość". Że ta wełna gryzie, było oczywiste. W nitce jednak nie było to tak wyczuwalne, jak w tkaninie przy przędzeniu. Nitka była dość "włochata", więc traktowałam osnowę za poradą Alicji wodą z mąką (to całkiem dobrze działa!). Ale w tkaninie wełna "żarła" dość konkretnie. Jednak po praniu jakby zmiękła. Muszę jeszcze popróbować na niej metody Dodgers z odżywką do włosów, może okaże się, że będzie miękka jak merynos (ha, ha!). W każdym razie wytwór jako taki bardzo mi się podoba. Podoba mi się optyczna lekkość szalika powstałego z dość przecież ciężkiego materiału, podobają mi się te nieoczywiste smugi koloru na śmietance i lekka nieregularność i przejrzystość faktury. Po praniu i prasowaniu założyłam więc na Lalę.
No i oczywiście światło, a ściślej jego brak, wszystko popsuło. Ale nie do końca, bo wełny z takiej pięknej owcy jak Sněženka popsuć się chyba nie da.
Cudeńko, te barwne refleksy szalenie mi się podobają!!!!
OdpowiedzUsuńFajne są, to dzięki temu, że Vladka przysłała mi naturalnie farbowane próbki, no i nie mogłam ich nie wykorzystać, tak były ładne:)))
UsuńTe kolorki sprawiają,że pasuje do wszystkiego! Piękny jest! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Ja lubię takie dziwadła:)
Usuńsuper zazdroszze moj eszcze sie robi
OdpowiedzUsuńOj, to rób, rób i pokazuj! Coś mało ostatnio Cię jest!
UsuńHa! Ja wiedziałam, że tak będzie i jest :-) Piękny, piękny!
OdpowiedzUsuńHa, no i co mam napisać? Cieszę się, że się podoba! Mi, nieskromnie, też!
UsuńTkanina je to překrásná! Jsem překvapená,jak moc. Vymyslela jsi nádherný efekt z barev. Líbilo by se mi takové prostírání, třeba na jarní stůl. K tomu se, myslím, Sněženka hodí nejlépe. Už dva roky se snažím o vyrobení příze, která nekouše. Česanec je hebounký jak z pohádky, ale příze ne. Zvlášť když je tenká. Teď už asi chápeš, proč odděluji hrubé pesíky (hair) od posady (wool). Nejméně kouše příze, která je silná a bez pesíků. Na šály a svetry mám ovečku merinku ;-) Děkuji za tvoje zkušenosti, je to pro mě hodně cenné. Děkuji :-)
OdpowiedzUsuńVlad'ko, ta tkanina ma taki kolor, bo są w niej Twoje naturalnie farbowane próbki, które mi przysłałaś. Kolory były tak piękne, że nie mogłam pozwolić, żeby się zmarnowały. Ty tak pięknie farbujesz roślinami. Tak że mój pomysł na wykorzystanie kolorów wynika z Twojego pomysłu, żeby mi przysłać próbki! Próbowałam, tak jak pokazywałaś na swoim blogu, oddzielić pesiky od podsady, ale u Sněženki one są tak jednorodne (albo ja nie umiem), że mi się nie udało. Ale ona w całości jest piękna!
UsuńAleż się cieszę, że pokonałaś trudności. Szal jest przeuroczy, aż miło oglądać. Gratuluję!!!
OdpowiedzUsuńTeraz zaciskam kciuki cobyś znalazła tokarza, który ma smykałkę do swojego fachu i wytoczy co trzeba.
Myślę, że nie porzucisz tkania choćby i jadu Tobie zabrakło. Zagrasz jeszcze nieraz na Harfie:D
Małgorzata
Szukam Małgosiu i przepraszam, że nie odpisałam. Dziękuję za kontakt, ale ten akurat woli "toczyć" schody, i to z drogich gatunków drewna. A ja na schody nie bardzo mam zapotrzebowanie. Pojęcia nie masz, ile ogłoszeń sprawdziłam. Mam świetnego stolarza (z zawodu, przez wiele lat uprawianego - elektronik), tylko mieszka w takim miejscu, że dojechać miejską komunikacją się nijak nie da, a jest tak świetny, że kiedy ja mogę dojechać Puchatkiem, czyli w sobotę, nie pracuje. Więc na myśl o trzech przesiadkach i pieszej wycieczce z harfą i dwiema trąbkami na plecach trochę przechodzi mi ochota na skorzystanie z usług. Tkania chyba nie porzucę, za to Ty powinnaś założyć bloga, pokazać co robisz i opisać to tak naturalną dla Ciebie mową wiązaną. Wiesz, ile radości by ludziska miały z Twoich wierszyków? Przecież cudne są! Ile to zdrowia by światu przybyło!
Usuńwunderschön, mit diesen dezenten Farben drin!
OdpowiedzUsuńLG Heike
Danke schoen! Deine Muetzen gefallen mir auch sehr!
UsuńBardzo się cieszę, że pomimo trudności z Harfą zdołałaś zrobić szalik. Jest PIĘKNY!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marlena
Bardzo dziękuję! Trochę brzydko klęłam przy robocie. Ale na szczęście nie wpłynęło na efekt. Dzięki za wzór do baskijskiej.
UsuńDer Schal ist wie ein Traum mit diesen zarten Farben. Er gefällt mir. Es ist auch interessant, wie Du das Material nach dem Weben gepflegt hast.
OdpowiedzUsuńVielen Dank! Ich habe den Schal einfach mit Haarspülung gespült.
UsuńLG Aldona
Mimo problemów z Harfą szalik wyszedł piękny. Nawet brak dobrego światła do zdjęć nie zniszczył jego urody :). Cieszę się, że się nie zniechęciłaś i skończyłaś go.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Staram się nie poddawać. Ale listopad ma swoje prawa. Powoli odpadam, muszę usiąść do kołowrotka, to mnie uspokaja.
UsuńWyszedł szalik bardzo ładny, co pewnie rekompensuje uszczerbek na zdrowiu poniesiony podczas jego tkania ;-)
OdpowiedzUsuńMam prośbę: czy mogłabyś dokładniej opisać w jaki sposób zastosowałaś klajster z mąki? Proporcje, przygotowanie, sposób nakładania na osnowę i co tam jeszcze. Ja w podobnej sytuacji użyłam krochmalu; postaram się coś napisać o tym u siebie - jak już zacznę w końcu pisać. Jestem bardzo ciekawa Twoich doświadczeń.
Możesz się śmiać z tego uszczerbku na zdrowiu, ale mi w stresie znacząco rośnie poziom T4, a to miłych odczuć nie przysparza:(. Wiesz, to nawet nie był klajster, tylko dwie łyżki mąki na niecałe pół szklanki wody, wymieszałam, wsadziłam niezbyt szeroki, ale płaski pędzel ze świńskiej szczeciny i jechałam (tak zwyczajnie, jak pędzlem, żeby była mokra) po osnowie (trochę się podłoga pod spodem pochlapała). Zostawiłam na noc. Potem już jechałam po tym, co za siatką i nie czekałam aż wyschnie. W "macaniu" nic się nie zmieniło, ale jednak siatka jechała po tym bardziej "gładko" i nie wyszarpywała coraz większej ilości włókien. Koniecznie w ogóle coś napisz u siebie. Tak dobrze się zaczęło, a potem nic. Wiem, że to trochę deprymujące, jeśli nie widać, że ludziska kochane czytają, ale jak nie ma nowych postów, to jak mają czytać. Pisz! Ja na pewno będę czytać!
UsuńZ braku czasu nie jestem w stanie pisać na bieżąco ale czytam, podziwiam mądrości żadnych nie wniosę bo na takim tkaniu to się nie znam. Życzę Tobie mniej stresu przy tym tkaniu bo szaliki ładne, mnie się bardzo ten czekoladowy podoba - "Śnieżynka" piękna ale wampirza więc podziwiam z daleka:))
OdpowiedzUsuńJa się w ogóle na tkaniu nie znam, więc każda mądrość mile widziana!
UsuńU Ciebie doba ma więcej godzin ? Przyznaj się, bo ja nie nadążam. :-)
OdpowiedzUsuńŚnieżynka w szalu prezentuje się równie fajnie, jak na łące. ;-) Widzę, że i technika poszła do przodu, bo od razu w oczy rzucił mi się ażurek. Nonnono ;-)
Zaciekawiły mnie również metody obłaskawiania gryzących przędz. Nie podejrzewałam nawet tej pięknej owieczki, że ma taka 'iglastą' sierść. Pozory mylą. ;-)
Mimo intensywnych modłów o wydłużenie doby, chyba jednak jest taka sama jak była. Cóż, Śnieżynka (a właściwie Przebiśnieg) nie jest z rasy, która daje miękki puch, trudno mieć do niej pretensję, ale kolor ma przedni.
UsuńLedwo paczę, ale paczę i mi się podoba szal bardzo. Delikatnie wyglada, przez monitor nie gryzie. Odżywka do włosów trochę pomoże, ale raczej merynosa z tego nie zrobisz :D boziu, jaka ja padnięta jestem, nawet na dowcip nie mam siły :))) to co teraz masz na warsztacie? I dorwałaś jakiegoś stolarza?
OdpowiedzUsuńStolarza nie, a warsztat z przyczyn ode mnie zależnych i niezależnych po rozpoczęciu kolejnego szalika odstawiłam najdosłowniej w kąt. I siadłam do kołowrotka, ale tylko na chwilę... chyba...
UsuńCo to za sposób z odżywką ? Niestety link z posta nie prowadzi do metody, jedynie do bloga. :-(
UsuńProsta jak drut: traktujesz odzywką wełnę jak własne włosy, zależnie od odżywki (spłukujesz albo nie). I tyle. Trochę zmiękcza.
UsuńDzięki. Myślałam, że może jakieś inne zabiegi, mieszanie z czymś, czy co tam. ;-)
UsuńUdał Ci się szal piękny. Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! W istocie niebrzydki, tylko "źre". A ja cieszę się, że obiecałaś trochę więcej swojej obecności w wirtualu:)
Usuńno no jak zre to krazenie pobudza lol:)
OdpowiedzUsuńO tak, i nie tylko krążenie, w ogóle pobudza;)
UsuńPięknie wygląda ten szalik, bardzo podoba mi się ten delikatny kolor :))
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!
UsuńI jest, kolejny ładny szalik :-) Niech Cię otula i chroni przed mroziskiem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Chociaż rzadki, chyba rzeczywiście bedzie grzał (i żarł):)
Usuń