wtorek, 20 listopada 2012

Czekoladowy szalik i garść mądrości

Zacznę od tych ostatnich - wczoraj mnie uwiodły. Nie są, niestety, mojego autorstwa. Znalazłam je (wraz z cudnymi filcowymi bucikami) na blogu Sheepys wolliges Landleben i natychmiast postanowiłam udostępnić tym, którzy mową niemiecką się nie posługują. Sheepy zobaczyła je w pewnym sklepie z artykułami do robótek ręcznych w Lubece, kilka sfotografowała i umieściła na swoim blogu. Znających niemiecki bądź zainteresowanych, jak wyglądają te mądrości w oryginale, odsyłam wprost na blog Sheepy. A oto (dość swobodny) przekład:

Robótki ręczne…
… na nadwagę: praca wykonywana obydwiema rękami to dobry sposób, by nie sięgnąć po tabliczkę czekolady, a do tego pomaga spalić kalorie. Osoba o wadze 70 kg przy dzierganiu albo szydełkowaniu zużywa od 100 do 140 kalorii na godzinę.

Robótki ręczne…
… na zaburzenia snu: jeśli ktoś przez co najmniej pół godziny przed pójściem spać uprawia tak kojące hobby, jak robótki ręczne, łatwiej zapada w spokojny i zdrowy sen. Zalecają to nauczyciele relaksacji.

Robótki ręczne…
… na utratę pamięci: hobby obniża ryzyko utraty pamięci na starość o 30-40%. Tak wynika z badania przeprowadzonego w Klinice Mayo w amerykańskim Rochester. Jeśli do tego ogląda się telewizję mniej niż 7 godzin, to ryzyko może spaść nawet o 50%.

Robótki ręczne…
… usprawniają: „jedno na lewo, jedno na prawo, jedno spuścić…”. Do dziergania potrzebne są obydwie ręce. To oznacza, że obie półkule mózgu muszą współpracować, a im bardziej skomplikowany wzór, tym większej współpracy wymaga.
Oprócz motorycznej zręczności rozwija się przy tym również wyobraźnia przestrzenna.

Czyż nie urocze? A jak na duchu podnosi.

A teraz czekoladowy szalik Puchatka, czyli nic takiego, tylko trochę czasu kosztowało, bo zaczynałam od czesanki:


Na tym zdjęciu chyba wygląda najlepiej - zaraz po odcięciu z Harfy. Miał wówczas 185 cm długości (bez frędzli) i 29,5 cm szerokości. Wyszło na niego 23 deko wełny.
Najpierw sprzędłam  motek (310 m/100 g) cienkiej osnowy (na tym sprzęcie nie da się tkać na grubej osnowie, chyba zresztą w ogóle nie da się na nim tkać), potem 13 deko grubszego wątku, wszystko 2ply. Wątku już nie mierzyłam, tylko od razu przewinęłam na kłębek.


Osnułam szanowną panią Harfę i rozpoczęłam działalność, od razu na wstępie zaszywając frędzle na brzegu.


Robota była(by) prosta i nudna (ale Harfa zadbała o "rozrywki"), podobała mi się w tym jedynie faktura.


I właśnie ta prosta rzecz w płóciennym splocie kosztowała mnie tyle nerwów, bo otóż nie wiem, czy ja robię coś nie tak, czy Harfa jest po prostu sprzętem do patrzenia, nie do tkania - bardziej doświadczeni pomóżcie! Taką, rzadką w istocie, strukturę udaje mi się uzyskać jedynie pod warunkiem, że dociągam każdą nitkę grzebieniem, o dobijaniu siatką mowy nie ma, zostaje pół centymetra  osnowy pomiędzy dobijaną nitką a tkaniną - byłaby siatka na ryby. Osnowę napinam jak mogę, ale mogę tylko na tyle, żeby mi haczyk z zębatki nie odskoczył natychmiast, ale jeśli nie odskakuje natychmiast, to i tak odskakuje po 3-4 nitkach wątku i jeśli siatka nie jest w pozycji neutralnej, grawitacja ciągnie ją w dół i wszystko mi się z wałka odwija. Wymiana haczyków i zębatek nic nie dała, po prostu co chwila jest tak - haczyk (ze stopniowo coraz bardziej wyślizganym dziobkiem) dosłownie wyskakuje z zębatki:


Po przyjrzeniu się tego typu sprzętom Schachta i Ashford stwierdziłam, że ten element jest w obydwu znacznie masywniejszy, z innych materiałów i po zewnętrznej stronie - ma szansę poradzić sobie z działaniem dużych przecież sił. Może po zewnętrznej stronie umieszczony jest dlatego, że jest masywny i wewnątrz zajmowałby za dużo miejsca, nie wiem. Wiem jedno - ta konstrukcja w Harfie się nie sprawdza i moim zdaniem nie ma szans się sprawdzić, to po prostu konstrukcyjny błąd. Bo jak dobić nitkę na kompletnie luźnej osnowie, a tylko przy luźnej daje się ten haczyk utrzymać na miejscu. Może ktoś wie, jak korzystać z tego sprzętu bez frustracji i tak, żeby zrealizować zamierzony i teoretycznie możliwy cel? Chętnie się dowiem. Nie zmienia też postaci rzeczy to, że osnowa i wątek są jednakowej grubości. Z dociągnięciem wątku nawet grzebieniem w zaczętym szaliku ze Sneżenki jest jeszcze gorzej (i haczyk, wymieniony na kolejny nowy, ciągle wyskakuje), mimo dociągania grzebieniem tkanina wygląda jak siatka:


Może to jednak ja robię coś nie tak? Ludzie, jeśli wiecie, pomóżcie! Bo ta na wstępie podana mądrość o robótkach ręcznych ułatwiających zasypianie przestanie mieć zastosowanie w moim smutnym przypadku :( A jeszcze trochę i tkanie obrzydnie mi tak, że nigdy do niego nie wrócę.

46 komentarzy:

  1. Świetne są te mądrości :)). To fakt, że jak człowieka robótka wciągnie to czasem zapomina o jedzeniu i rodzinka musi mu przypomnieć ;).
    Z Harfą niestety nie pomogę, bo nie posiadam tego sprzętu. Mam tylko nadzieję, że jakoś się z tą swoją dogadasz, bo szkoda by było, gdybyś zrezygnowała z tkania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, że świetne? Po prostu perły! Mnie ujęło to z przeciwdziałaniem utracie pamięci. Zastanawiam się, jak tę Harfę przerobić, żeby się nadawała. Powoli zaczyna mi świtać, tylko znalezienie dobrego stolarza w tym miasteczku graniczy z cudem:( Szukam od dwóch lat!

      Usuń
  2. Hejka! Jeszcze dotąd nie komentowałam (tylko podczytywałam), więc na początek się przywitam :-)
    Co do harfy to może spróbuj podczas pracy, zamocować ten wał obrotowy dodatkowo na sztywno, nie tylko na haczyk i wtedy sprawdź jak się pracuje? Zablokuj go kołkiem czy jakoś tak? I jeśli wtedy będzie dawało radę dobijać to masz czarno na białym, że błąd konstrukcyjny i tyle :/
    A utkanki super. Tkactwo też mnie ciągnie, ale niestety nie da rady wszystkiego mieć naraz - najpierw kołowrotek, a potem będę myśleć o krośnie. Tyle że raczej odpuszczę sobie tą harfę ;|
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to cieszę się, że jesteś!
      Właśnie nie za bardzo jest jak go usztywnić, tylko ten haczyk-zębatka go trzyma, ani go podeprzeć, ani nic, psia krew. Musiałabym mieć dwóch silnych niewolników, jeden przy jednym, drugi przy drugim wale, którzy napinaliby jak trzeba tę osnowę, to by się może dało dobić. Na luźnej osnowie to i Salomon nie naleje:)))

      Usuń
    2. Może silni niewolnicy to nie taki zły pomysł ;> Jedną reką by trzymali a drugą wachlowali wachlarzem z piór i podawali drinka ;-D
      A stolarza to mogłabym ci nawet polecić, a nawet dwóch i to z dodatkowym zacięcięciem i umiejętnościami kowaslkimi, ale niestety rezydują u nas w Trójmieście.
      Życzę żby udało Ci się szczęśliwie rozwiązać problem :-)

      Usuń
    3. To świetny pomysł! Jest też kilka innych, równie dobrych. Dodgers na przykład jako z zawodu specjalistka od tworzenia różnych nadzwyczajnie przydatnych biologicznych zjawisk obiecała, że wytworzy krasnali-pomocników. I uśmiechałam się do niej przynajmniej o dwóch, kiedy już będzie gotowa z tym wynalazkiem i wdroży go do produkcji. Ale kiedy to będzie?
      Myślę, że tu też są jacyś sensowni stolarze, jeden mi się nawet trafił, tylko zniknął bez śladu, mam niejasne przeczucie, że ponieważ był bardzo dobry i niedrogi, po prostu umarł tu z głodu. A reszta zeszła do tak głębokiego podziemia, że nie sposób ich znaleźć.

      Usuń
  3. Aż mi źle, że nie mogę Ci pomóc- ni cholery się nie znam na tkaniu.. Puchatkowy szalik wyszedł Ci fantastyczny, gdyby Chop skladał jakiekolwiek zażalenia, to ja go chętnie przygarnę, w sensie szalik, nie Puchatka :D A mądrością na temat odchudzania poprawiłaś mi humor :D idę porozwijać moją mózgownicę i skończyć komin dla bratowej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się niestety też nie znam na tkaniu. Gdybym się znała, to bym wiedziała, czy i jaki popełniam błąd. Szalik czekoladowy oddaję tylko w komplecie z Puchatkiem, nie wiem jednak, co na takie zagęszczenie Pan W. Zajmuj łapuchny, zajmuj! Odchudzać się już chyba nie musisz, tak jakby na zdjęciach jest Cię coraz mniej i wyciąga Cię wzdłuż. Komin dla bratowej? A kamizelka dla teściowej? Jeszcze nie pokazywałaś:(

      Usuń
    2. Ja specjalnie pokazuje tylko facjatę, żebyście nie widziały mojej oponki na brzuchu :D a kamizelka leży i kwiczy, właśnie mi przypomniałaś, Ty to jesteś no...ale komin miał "pjorytet", jutro lecę z czapą dla brata- cos w tym stylu http://www.ravelry.com/patterns/library/sheep-heid czaderska nie? jesli chodzi o zagęszczenie, to ja nie wiem, Pan W. już Emila mi z chaty wygania....

      Usuń
    3. Broń Emila! Czapka czaderska, ale nie widziałam jeszcze niczego od Kate Davies, co by nie było czaderskie.

      Usuń
  4. Hehe i wszystko jasne czemu nas ciągnie do robótek skoro to przynosi same tak wymierne korzyści :)
    Szaliczek rewelacyjny !!!Bardzo podoba mi się i kolorek i ten tkany wzór :)
    Pozdrawiam serdecznie!!!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komplemencik. Działajmy, działajmy, niech się co poniektórzy z nas śmieją, proszę bardzo. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. A nasze mózgownice na starość będą jak nowe, gotowe do śmiechu.

      Usuń
  5. Piękny szal! Co do Harfy niestety nie pomogę,bo nie wiem i się nie znam. A co do mądrości to przeczytam powtórnie i zapamiętam ,albo wydrukuję i w widocznym miejscu na ścianie powieszę ,żeby Mąż widział ile na mnie oszczędza:)Bo dietetyk,psychiatra,psycholog i neurolog... Teoretycznie skutecznie powinnam ich omijać:)I wyjazd do Tybetu odpada,bo jak się przędzie umysł w stan relaksacji zapada:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, z wyjazdu do Tybetu nie ma co rezygnować. Po zaoszczędzeniu na tych wszystkich specjalistach może i na Tybet wystarczy:)))

      Usuń
  6. Szalik cudny, rozumiem jak ciężko zrobić zdjęcie czekoladce w dodatku przy sztucznym świetle. harfy nie mam, ale kiedyś zastanawiałam się nad jej zakupem i od zaprzyjaźnionej tkaczki usłyszałam, że nie warto kupować harfy gdyż jej jakość pozostawia wiele do życzenia, a cena wcale nie jest niska. Nie drążyłam tematu i nie dopytywałam "dlaczego?" gdyż uważam, że ta osoba wie co mówi, po prostu sobie odpuściłam. To są informacje z trzeciej ręki, nie jest to moje zdanie (z braku doświadczenia), przytaczam jedynie to co usłyszałam.

    Dobre rady bardzo ciekawe. Tak sobie myślę, że fakt iż bardzo dużo czasu poświęcam różne twórcze zajęcia a do tego wywaliłam telewizor i wcale za nim nie tęsknię, czyni mnie teoretycznie prawie odporną na utratę pamięci :) Niestety czasem nadrabiam roztrzepaniem :DDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łatwo się nie poddam, jakoś może tę Harfę przerobię. Jeśli człowieka dopadnie nagła namiętność i ochota, która może zrealizować natychmiast, to mu zwykle na początku drogi brakuje wiedzy, co powinien mieć i jakie to powinno być. Tak też się stało i tym razem. Szkoda tylko, że to takie irytujące.
      Tylko nie tęp roztrzepania, to tylko dodaje uroku!

      Usuń
  7. Przy garści mądrości wzrósł mój zapał do robótek wszelakich i postanowiłam dokończyć kolejną mozolnie dzierganą sukienkę. Brązowy szal wzbudził podziw, zachwyt i prawie zazdrość. Ale końcowy apel o pomoc już mnie z zazdrości wyleczył. Pozostał podziw dla Ciebie za twórczy upór w tkaniu i cierpliwość do harfy. Trzymam kciuki, abyś nie poddała się i pokonała to drewniane szczęście, które jakieś drętwe pozostaje i nieczułe na Twoje starania.
    Małgorzata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sukienkę kończ i przyślij zdjęcie, albo wreszcie załóż bloga. Ja mam raczej twórczy upiór niż upór i zaraz znów będę latać po całym mieście w poszukiwaniu stolarza, bo może jednak chociaż jeden jest, który ma tokarkę i potrafi na niej robić, a nie tylko skręcać gotowe płyty paździerzowe.

      Usuń
  8. no to wpisuje sie do peletonu .tez nie pomoge. cho ja widze ze mam te zebatki owiele wieksze i nazawnatrz

    OdpowiedzUsuń
  9. Odpowiedzi
    1. Czy to znaczy, że na widok mojego, a ściślej Puchatkowego szalika stałaś się plaskata? Ja się stałam niewyraźna. Na widok czekolady powoli zaczyna mnie mdlić.

      Usuń
  10. Czekoladowy szal jest prześliczny, bardzo mi się podoba, podobają mi się również te mądrości, niestety z harfą nie pomogę

    OdpowiedzUsuń
  11. jak się patrzy na te twoją czekoladkę to oko się raduje, aż chce się go zjeść, ale pamiętająć pierwszą mądrość z tego posta piszę ten komentarz i mam ręce zajęte.
    Na pewno skorzystam z tych mądrości

    OdpowiedzUsuń
  12. o rany! łączę się z Tobą w bólu i pomstowaniu na Harfę - dla mnie niezrozumiałe są zachwyty nad tym sprzętem.
    Dopuszczam myśl, że czegoś nie wiem i robię nie tak, ale tak jak Ci kiedyś pisałam - nie udało mi się dobijac osnowy bez grzebienia :(
    Nawet pokazałam kiedyś harfę pani Ani, od której uczyłam się tkać i też nie miała pomysłu, co zrobić, żeby lepiej dobijać.
    W efekcie harfa leży odłogiem, pogoda mnie skłoniła do dziergania swetra i, jak czytam, ze wszech miar słuszna to decyzja :))

    ładna ta czekolada...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ktoś się nim zachwycił? Niestety, zanim kupiłam Fantazję, znałam z amerykańskich forów i blogów wszystkie jej zalety, ale też wady, i się na nie godziłam bądź wiedziałam, że zostały poprawione. I na razie jestem zadowolona. A ten zakup zrobiłam za szybko, bez sprawdzenia, co na to świat ręcznej pracy, psia mać. No i mam. Czyli chyba nie mam innego wyjścia, jak ją na własną rękę ulepszyć albo rzucić w kąt. Tylko kąty już mi się powoli kończą...

      Usuń
  13. Piękny szal. Domyślam się, że w naturze kolor bogatszy i głębszy. :-)

    Co do mądrości przy robótkowaniu, to śmiało twierdzę, że osoba owa myli się co do dwóch na pewno. Można bowiem oglądać programy w tv i spokojnie dziergać, czy prząść. :-) Przy innych tez się da - podział czynności, podzielność uwagi wszak nie jest osobliwością, a czymś z natury normalnym. Czym innym jest pytanie tylko, czy się chce. :-))) O ile ten punkt dyskusyjny, o tyle pierwszy, o braku możliwości pojadania mylny i tyle. Doskonale pochłaniam wszelkie pojadacze w trakcie robótkowania. I jest to nawet proceder niebezpieczny, bo robię to równie mechanicznie, jak dzierganie i moje szczęście, że nie przyrastam równie szybko, jak dzianina. :-)))
    Co do harfy, to jest mi przykro. :-( Szkoda, ze często o wadach przedmiotów dowiadujemy się z praktyki i dopiero przy własnych żalach pojawiają się liczne wypowiedzi, z których wynika, ze inni już to przerobili, tylko przemilczeli. ;-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, szal niestety jest dokładnie tak nudny jak widać, żadnej głębi oprócz umiarkowanej głębi koloru. Moje kochanie lubi, żeby było ręczne i wyglądało jak z fabryki, dlatego tak mnie męczy robienie czegokolwiek dla niego. To, co zrobię, często trzeba poprawiać kilka razy, żeby osiągnąć prawie fabryczny ideał. Totalny brak relaksu, sam stres.
      Nie wiem, czy te punkty prawdziwe, ale tez chyba nie o to chodzi. Ja w ogóle nie podjadam, za to praktycznie w tej samej sprawie, kiedy dziergam, tkam, przędę cały dzień (och, jakie to miłe dni), okazuje się, że wypalam o ponad połowę mniej papierosów. I to jest realny zysk - i finansowy, i dla zdrowia (niestety, palę dużo).
      A żalu do nikogo, że się wcześniej nie zwierzał z kłopotów ze sprzętem, nie mam, bo po moim łbie też się kołacze myśl, że po pierwsze może to jednak kłopot z moją techniką, a po drugie, że nawet jeśli nie, to mam inne sprzęty tego producenta, które się sprawdzają, i mogę kiedyś do nich potrzebować części zamiennych. A otwarta krytyka współpracy nie sprzyja, zwłaszcza w takich okolicznościach. Nie dziwię się więc, że i innym taka myśl ma prawo do głowy przyjść i wolą się nie zwierzać.

      Usuń
    2. Wiesz, tu nie chodzi o dosadność i dokładność zalet, czy wad. Bo bywa, że co dla jednego jest zaletą, drugiemu wadą. Po prostu czasami fajnie wiedzieć coś przed zakupem, czy wpakowaniem się w coś. Jakieś cechy charakterystyczne. Nie chodzi mi tutaj tylko i wyłącznie o tą harfę, ale tak bardzo, bardzo ogólnie, co starałam się podkreślić w pierwszej wypowiedzi, może jednak ciut nieczytelnie wyszło.
      Żeby nie było na smutno, to akurat ta grupa osób, po których blogach systematycznie biegam, prezentuje właśnie to fajne podejście, 'nie konkurencyjności'. Gdyby nie praktyczne informacje z takich blogów, większość z nasz miałaby baaardzo pod górkę. :-)

      Usuń
    3. Masz świętą rację, blogi są bezcenną skarbnicą wiedzy. I nie tylko tym. Nawet jeśli inni nie mogą pomóc, człowiek się czuje mniej samotny ze swoim problemem. Ale w sprawie Harfy sama mogę sobie w brodę napluć. Wielkoduszna propozycja Puchatka, że mi ją sfinansuje, popchnęła mnie do tego, żeby zamawiać na duś, no i nie rozejrzałam się jak trzeba. Więc z pretensją mogę się zwrócić tylko do siebie, nawet nie do producenta, bo przecież wiedziały gały, co brały, a że były zaślepione chciejstwem i nie otworzyły się na to, co trzeba, to już tylko ich sprawa.

      Usuń
    4. Droga moja... chciejstwo na już, to ja doskonale rozumiem. ;-)
      życzę Oby udało się jakoś obejść problem i ułatwić sobie pracę. :)

      Usuń
  14. Tak samo jak Lady Altay też się witam, wpisując pierwszy raz komentarz.
    Chciałam wyrazić absolutny brak zgody na mądrość nr 2. Za każdym razem, gdy dziegam przed snem, a dziergając odpływam w krainę projektowania dzianiy, mam jak w banku bezsenne kilka godzin. Głowa nie jest w stanie przestawić się z trybu kreatywnego na tryb relaksacyjny :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam zatem najserdeczniej!
      Naprawdę Cię to nie relaksuje? To znaczy, że chyba każdy ma inaczej. Jak nie mogę zasnąć, to na mnie cudownie działa przestawienie się z myślenia o codziennych kłopotach (bo to ciągle chodzi po głowie) na myślenie o tym, co ładnego sobie zrobię. Minuta wystarczy, żebym słodko spała.

      Usuń
  15. Świetne są te mądrości a szalik czekoladowy piękny:)
    W sprawie harfy nie pomogę ale Ty dobrze wiesz o tym, jednak trzymam mocno kciuki, by udało Ci się rozwiązać problem:)
    Pozdrawiam, Marlena

    OdpowiedzUsuń
  16. przepraszam za mój polski. ale musze napisac to jest bardzo ladna prace. jak czytam tu pracować Harfou nie łatwe, ale chcę zapytać...
    Niedawno oglądałem Kromski w internecie (wysłała mi Vlaďka z Czech tego linku), ale nie widzę tam ceny. jest Harfa od Kromskich? Przepraszam za niedyskretne pytanie ale proszę, czy mogę zapytać, ile kosztuje?
    Krosno to moje marzenie...
    Mam nadzieję, że pani rozumie :). (można napisać również w angielskim.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już odpisuję na e-mail. Ja, niestety, po angielsku czytam, ale nie piszę, napiszę po niemiecku, wtedy jest lepszy przekład z tłumacza Google na czeski.

      Usuń
    2. dziękuję bardzo!
      Pani może tez napisać polski.

      Usuń
    3. Juz napisałam, powinno dojść na gmail.

      Usuń
  17. Jak kilka moich poprzedniczek - witam się po raz pierwszy :-)
    Także jestem szczęśliwą (nieszczęśliwą?) posiadaczką Harfy i również zdarzało mi się, że haczyk odskakiwał. Ten problem rozwiązałam po prostu mocno dokręcając haczyk - tak, że przy odwijaniu osnowy bez śrubokrętu się nie obyło, nie byłam w stanie odgiąć haczyka palcami. Mogę osnowę naciągnąć całkiem ładnie.
    Może to coś da?
    A czy ten problem pojawiał się przy Twoich - ślicznych nota bene - wcześniejszych pracach?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, moje chłopisko już na to wpadło, żeby ten haczyk na sztywno dokręcić (koszmar z przesuwaniem tkaniny, właśnie połamałam pazury), a ja wpadłam na pomysł, że może z takim impetem dobijam, że wałem ruszam. Jest trochę lepiej. Problem i owszem sie pojawił od razu po pierwszych 50 cm. Haczyk i zębatkę na wale podawczym szlag trafił totalnie - w haczyku smutno zwisał wygięty i naderwany dziób, a ząbki w zębatce się wygły na amen. Dostałam od Kromskich nowy komplet, założyłam, jeden szalik utkałam i znów się zaczęły schody, tym razem na wale odbiorczym, z którym do tego momentu nie było problemu. Przy ostatnim szaliku (jeszcze nie pokazywałam w całości) już tylko głośno klęłam. Wały są wprawdzie wyprowadzone na zewnątrz ramy, ale za cienko, żeby kombinować z przeróbka tego mechanizmu na zewnątrz. Teraz kombinuję, gdzie by mi dorobili takie ustrojstwo zapadkowe w metalu i nieco szersze, to bym wymieniła te plastiki.
      Pozdrawiam

      Usuń
  18. Czekoladka piękna, śliczna i przepyszna, ale czemu nikt tu się Sneżenką nie zachwyca, toż to cudeńko wychodzi! Ja, jak większość, nic nie pomogę, ale trzymam kciuki, żebyś nie przestała, szaliczek biały ukończyła i nam pokazała.
    A jeśli chodzi o utratę kalorii przy dzierganiu, to u mnie nie działa, niestety. Właśnie od trzech lat, odkąd wróciłam do drutów, przybyło mi kilka kilogramów i żadne siłownie, fitnesy i rowerowanie nie pomagają. Kiedy jest mi tak fajnie- kanapa, druty, TV, to i chałwa, sezamki, tudzież cukierki ulubione się znajdą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szaliczek szczęśliwie, klnąc w żywy kamień, ukończyłam, schnie. Patrz, nie Ty jedna tak masz z tym podjadaniem, Asia tez się przyznała. Ja zdecydowanie mniej palę, jak jestem w ciągu robótkowym i bardzo to sobie chwalę.

      Usuń
  19. Aldona, chyba wiem o co chodzi. Nie potrafię znaleźć Twojego maila, wieczorem napiszę posta i na zdjęciach pokarzę co może być nie tak.
    Szalik bardzo mi się podoba. A dzięki mądrościom można podnieść znaczenie robótkowania do ragi 'ważnej i pożądanej aktywności sprzyjającej rozwojowi ogólnemu i zdrowotności wszelkiej':)))
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń