wtorek, 21 sierpnia 2012

Na próbę

Właśnie wcięło mi prawie gotowego posta i jestem wściekła jak nie powiem co. Piszę więc od nowa metodą telegraficzną.
Miałam tysiąc pomysłów, co zrobić z naturalnie farbowaną wełną Icelandiców. Oto próba najsensowniejsza.

Urwałam po kawałku w trzech kolorach: drzewo kampeszowe, marzanna barwierska i dalie.


Dałam to po trochu na szczotki.


Wyczesałam z lekka w "kocie" metodą proalpaczaną.


I uprzędłam z tego 68 jardów singla.


Okazało się, że moje palce przy przędzeniu wyglądają tak:


Za to w praniu nie farbowało nic. Najwyraźniej kampesz ima się tylko paluchów.


Z tegoż upranego moteczka zrobiłam próbkę na drutach 2,75.


 I uznałam, że bardzo by mi się podobało, gdyby to był dubelek. I tak też zrobię z tymi 15 dekagramami reszty tego dobra.
A teraz o wełnie, żeby nadrobić zaległości.
 Icelandic, znaczy owce islandzkie, bardzo są piękne, mogą być w różnych kolorach, zarówno jak chodzi o wełnę, jak też o skórę, zdarzają się nawet łaciate. Mogą być rogate lub nie - obydwie płcie.

Zdjęcie: by Wellington Grey from London, England 
Kudły Icelandic ma dwojakiego rodzaju - długą okrywę z grubych włókien (należy sądzić, że nieprzemakalnych i wiatroodpornych, bo to zwierzątko na zimę zostaje na dworzu i potrafi sobie radzić), i ta wełna nazywa się tog i ma grubość 28-31 mikronów (Bradford: 54-50s), inne źródła twierdzą, że ma średnio 27 mikronów, więcogóle nie jest przesadnie "źrąca". Pod spodem jest podsierstek już zupełnie milutki, choć krótszy, ma 19-22 mikrony (Bradford 70-64s), czyli w okolicach miękkiej alpaki albo mięciutkich merynosów, i nazywa się thel. Istnieje jeszcze lopi - włóczka produkowana jednocześnie z obydwu rodzajów kudła Icelandica właśnie, nie żadnej innej owcy. I służy do dziergania.
"Mój" Icelandic to na bank tog i źre zdecydowanie bardziej niż wełna grubości 27 mic, chyba jest ze starego barana, nie z młodej owcy. Kolor ma dość przyjemny,...


luźne, sztywne kudły, które w żadnym razie nie wyglądają na podsierstek...


i są słusznej długości.


Jeszcze nie wiem, czy ją lubię, ale teraz wciskam "publikuj" nawet nie czytając po sobie, bo jak znów wszystko wyślę w kosmos, to się rozpłaczę - a nie mogę sobie dziś na to pozwolić.

19 komentarzy:

  1. Oj jak dawno mnie u Ciebie nie było... Znów świetna wełna, a te opisy runa różnych ras owiec są niesamowite. Jest to dla mnie coś absolutnie nowego i nad wyraz pożądanego :)) Dziękuję :)) Wełenka z poprzednich postów też Ci się bardzo udała, ciekawa jestem, jak to wszystko będzie wyglądało w gotowym wyrobie, bo akurat ta próbka wygląda jak dla mnie świetnie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:))) Też jestem ciekawa, ale do "przerobu" chyba nie dojdzie, jeśli mnie życie tak będzie dalej dociskać. Nawet "uprząd" mam w tym tygodniu zerowy, kurnia.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  2. wkurzające to zżeranie postów!!Piękna wełenka!!!Ależ ma fajne włoski!!!:) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Niewiele jest rzeczy bardziej wkurzających! Wkurzona jestem przede wszystkim na siebie. Mam przecież okienko "zapisz", to co mi szkodzi co jakiś czas kliknąć.
      Dziękuję i pozdrawiam:)

      Usuń
  3. Bardzo przyjemne zestawienie kolorystyczne! Wiadomości o owcach połknęłam jednym haustem, zdjęcia owieczek cudne!!!
    A ja właśnie w durszlaku paruję swój pierwszy motek i siedzę jak na szpilkach!!!!!!
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie panikuj, nic złego się nie zdarzy. Mogą (ale nie muszą) Ci się włoski z poszczególnych nitek lekko skleić (przy farbowaniu moheru masz to na bank, ale bez konsekwencji), ale to nie jest filcowanie. Przewijasz z motka na motek i wszystko jest normalnie.
      Dzięki!

      Usuń
  4. Niezmiennie fascynuje mnie to, co można otrzymać mieszając czesankę w różnych kolorach. Twoja próbka wyszła świetnie. Byłby z tego fajny sweter, gdybyś oczywiście miała tego więcej :).
    Owce są śliczne! Icelandica jeszcze w rękach nie miałam, ale dopóki nie przerobię przynajmniej części swoich zapasów czesankowych, z zakupami nowych czesanek muszę przystopować - przestaję się w domu mieścić :(. A kołowrotek chwilowo stoi bezczynnie, bo w takim upale przędzenie w ogóle mi nie idzie :(. Na szczęście mam jeszcze koraliki ;))).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, przy tej wilgotności powietrza słabo się robi na drutach, a przędzenie to już wymaga niebywałego hartu ducha, bo nic się między palcami nie chce ślizgać. Może ten duszny upał nie potrwa długo?
      Lubię miksować, ale tylko na etapie próbek, bo jak pomyślę o miksowaniu np. pół kilograma, to od razu mi się odechciewa:)))

      Usuń
  5. Uśmiałam się z tego starego barana. :-) Ale miałam te same odczucia, jak i do mnie dojechał merynos. Ba, ja nawet podejrzewałam, że to czesanka z jakimś sztywniejszym dodatkiem, albo jakoś 'spalona' w farbowaniu. Do dziś nie wiem, co i jak. W Twojej dość mocno sterczą kłaczki, trzymają się dalej przy dzierganiu, czy raczej łamią ?
    A co do barwienia palców, to mi się też barwiły na niebiesko ostatnio. Tylko palce, bo sama przędza już skręcona, ponownie płukana nie barwiła wody. Nawet moczyłam ją w occie. Zielony i żółty nie, tylko niebieski.
    Swoją drogą ciekawe, co wyszło z mieszania. Tego niebieskiego prawie jakby nie było. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sztywny merynos? Może się ktoś zwyczajnie pomylił i przysłał co innego niechcący.
      Kłaczki się trzymają. No, jak widzisz, niewiele zrobiłam, to może dlatego nic mi się na organizm z drutów nie posypało. Ale nitka (nieprzekręcona) jest jednak dość sztywna i kulfoniaste oczka wychodzą. Dlatego myślę, że w dublu będzie lepiej. No i chyba mniej tej "aureoli" z kłaków będzie.
      No właśnie, ciekawostka z tym barwieniem palców. Spodziewałam się niebieskiej wody w praniu, a tu zaskakujka!
      Ten niebieski jakby przestał być niebieski, tylko "zaciemnił" obraz całości:)))

      Usuń
  6. Ciekawe jest to, że w zrobionej próbce kolor rudy przeważa najbardziej, a chyba każdego dałaś po równo? Ja ostatnio się lubuję w rudym, więc dla mnie bomba! Ciekawa jestem jakie owieczki miałaś okazję oglądać bezpośrednio. Oczywiście poza naszymi góralkami :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dałam po równo. Najwyraźniej rudy ma największą "moc"!
      Z owieczek miałam okoliczność z owieczkami dziadków i z ciocinymi w dzieciństwie. Były nieznanej mi rasy, ale można się było z nimi dogadać, dopóki się nie znudziły dzieciakiem (z krową i świnkami też nawiązałam kontakt, nawet z gęsiątkami, z kurami, niestety, nie - z wyjątkiem kwoki od gęsiaków).Górskie oglądałam z dala, a czarnogłówki nawet chciałam pomiziać, bo były przy drodze, jak jechaliśmy przez Wielkopolskę, ale nie chciały się ze mną bawić. No i w Zoo, oni tam mają też owce. Tak że doświadczenie w bliskim kontakcie mam marne, może stąd ta fascynacja. Za to "owczy" zapach, nawet "kiszony" dwa tygodnie w folii na poczcie, znam z autopsji doskonale:)))

      Usuń
  7. Patrząc na Twoja próbkę dzianiny przychodzi mi na myśl tweed, jest to jedyny sposób mieszania różnych barw w nitce, który naprawdę mi się podoba :))
    Wełnę rasy Icelandic poznałam jakiś czas temu, zafascynowała mnie ze względu na piękną naturalną kolorystykę lecz niestety jak dla mnie stanowczo za szorstka nawet na skarpety.
    Będę u Ciebie częstym gościem bo lubię wszystko co dotyczy wełny i przędzenia.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! Ja zimą nawet lubię jak wełna podgryza, zwłaszcza w skarpetach. Kocham więc bfl, podobnie jak Ty, nawet jeśli czasem mam z nią w farbowaniu kłopot (te falki, które się na niej robią po zamoczeniu, regularnie mnie wzruszają), bo mi się na brzegach lubi podfilcować, ale na skarpety wolę ostrzejszą.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  8. Piękna mieszanka:) Czasami prawdziwa wełna musi podgryzać:)

    OdpowiedzUsuń
  9. O to już wiem, z czego powinnam zrobić golf Panu W., gdy mnie wkurzy porządnie- zje go wtedy Icelandic żywcem, hihi :D Fajnie to zusammen do kupy wymieszałaś, niebieski tak niesmiało przebija, mnie się bardzo podoba, ciekawa jestem dubelka. No i co z tego zrobisz? Bo te warkocze układają się całkiem całkiem. I na sztywną wełnę możesz spróbować odzywki do włosów, mnie kiedyś przy takiej jednej pomogła, byleby była bez silikonu w składzie. A pofarbowane paluchy to nic, w porównaniu z moim siniakiem wewnątrz dłoni od przędzenia- miałam za długie paznokcie i przy wyciąganiu nitki cały czas uciskałam w to samo miejsce- po dwóch dniach mam pięknie bolące sine zagłebienie :D Ale żeby mieć coś pięknego trzeba cierpieć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam Twojego merynosa, warto było cierpieć! Cudny!
      Wiesz, może nie wszystkie Icelandiki takie są, jeśli mają mieć średnio 27 mikronów. Może to mój jest starym baranem! Dla Osobistego zdecyduj się może na jakiś ślachetny (a źrący!) sort, żeby nie było, że mu żałujesz! A co?! A wiesz co? Może tej odżywki popróbuję, bo rzeczywiście mogłaby ta wełna trochę zmięknąć. Wkurzają mnie te kulfoniaste ze sztywności oczka.

      Usuń
  10. Cudowna! sama bym ją wrzuciła na drutki i w ogóle podgryzanie by mi nie przeszkadzało:)
    Pozdrawiam, Marlena

    OdpowiedzUsuń