czwartek, 2 sierpnia 2012

Listonosz zapukał dwa razy...

I przyniósł mi same cuda. Zacznę od paczki, która mnie tylko zachwyciła. A było w niej - ta tam! - runo od owieczek rasy Hebridean i wyglądało tak:


Piękne, prawda? Całe - od czarnego początku do tych płowiutkich, pokręconych końców. I wbrew temu, co piszą, że ta rasa ma włosek grubości od 33 do 38 mikronów (Bradford count: 45-50's), jestem prawie pewna, że to konkretne zwierzątko ma włoski cieńsze, bo jest mięciutkie jak przeciętna alpaka.


Pachniało bardzo tak sobie (surowe runo, które ponad tydzień "kisło" w folii - nie ma się co dziwić!) i to była jedyna jego wada, poza tym przebrane i bez żadnych paprochów, niebywałe! W salonie się pasło, czy jak?
Dlaczego koniecznie chciałam mieć to runo? Zdjęcie zwierzątek wszystko tłumaczy!

Zdjęcie: David Wright
Są to male szkockie czarne owieczki (tak, na zdjęciu są owce, nie barany), dorosłe owce mają do 40 kilogramów, panowie osiągają 50-60 kg i maja potężniejsze rogi, albo mają ich więcej. Oto pan baran:

Zdjęcie: Lucy Boynton
Dają wełenkę długości od 3 do 37 centymetrów i rośnie im ta wełenka tylko na korpusiku - pyszczki i nogi (a mam wrażenie, że również pupy) mają nieporośnięte. Czyż nie są niezwykłe?
Wełna już uprana i wyschnięta, czeka na moje wolne ręce. Jest piękna! I już pachnie!

A teraz przesyłka druga, która nie tylko mnie zachwyciła, ale też wzruszyła, a poruszyła nie tylko mnie.
Jaka była jej zawartość? A otóż taka:



A od kogo te cuda? A od Asika z Appolinar. Kupa Norwegiana (mojego ukochanego), kupa tencela (którego jeszcze nigdy w ręku nie miałam - możecie sobie wyobrazić, jaką mam frajdę?!), a do tego cuda prawdziwe: naszyjnik i bransoletka z koralików. To zdjęcie zupełnie nie oddaje urody tych precjozów. W realu mają kolor granatu i taki piękny, lekko opalizujący wężyk w brąz po całości, przy czym początek wężyka jest z końcem idealnie spasowany. Są po prostu przepiękne! I cudnie były zapakowane!


I normalnie tak się wzruszyłam, że się rozryczałam. Bo przecież chciałam się nauczyć takie robić. Zrobiłam już nawet jedno podejście i mi nie szło, więc się nawet ze wstydu nie zwierzałam w tej sprawie. A najdziwniejsze i najbardziej wzruszające jest to, że nawet sama nie wiedziałam, że chciałabym właśnie dokładnie w takim kolorze, z takim wężykiem, że bardziej idealnych dla siebie na ten konkretny moment życia bym nie wymyśliła. One są po prostu dla mnie. Skąd Asik wiedziała? Czary czy co?
I jak nigdy nie zdarzyło mi się zastanawiać nad tym, co w jakiej sytuacji powinnam na siebie założyć, tak tym razem zaczęłam wymyślać okazję oraz strój, by odpowiednio zaprezentować moje nowe precjoza. Jak nie ja - czarodziejska odmiana!
Zawiesiłam więc biżuterię na sobie i w półobrocie pokazałam Puchatkowi, który orzekł:
- No, ładne!
I dalej gapił się w telewizor. Zostawiłam zatem precjoza na stole i wyruszyłam do łazienki, po chwili wracam i co widzę? Siedzi Puchatek przy stole w okularach i miętoli w palcach mój naszyjnik. Na mój widok odłożył naszyjnik, jakby go w palce zaczął parzyć i powiada:
- A, tak patrzyłem tylko, jak to jest zrobione. Tam w środku jest strasznie dużo nitek.
- Dziewczyny to szydełkiem robią - odrzekłam. - A ja nie umiem. Ale mam szczęście do ludzi, to też takie mam, chociaż nie umiem.
Ludzie kochani, przy takim Asiku, to fundacja "nie jesteś sam" wysiada. No bo jak w takiej sytuacji człowiek mógłby się poczuć sam? Bardzo dziękuję!!!

34 komentarze:

  1. Ale to runo odjazdowe, fiu fiu! Nawet mnie zachwyciło,chociaż się nie znam. A takich owieczek w życiu nie widziałam! Jakie kolory w gotowym motku będą? To się farbuje? Ale co najwyżej na czarniejsze czarno... Twoja radość z prezentu mnie nie dziwi, toż to przepiękne! Mój mąż by powiedział - no śliczne ;), ale kiedy Polacy grają (teraz), to nie ma siły, żeby coś innego go zachwyciło. A te kupy... no cóż.... śliczne kupy. Ha ha ha ha!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam dopisać- listonosz zawsze puka dwa razy :-))))

      Usuń
    2. Naprawdę zawsze puka dwa razy? Mój zazwyczaj dzwoni domofonem z dołu i życzy sobie, żebym do niego zeszła po przesyłkę, a tym razem naprawdę zapukał do drzwi (bo, nie uwierzysz, na całym!!! osiedlu nie działa ani jeden dzwonek do mieszkania)! Pies się rozszczekał, kotlet na patelni został (ja mam takie szczęście, że wizyty zawsze w niewłaściwym momencie), ale warto było! Oj warto! Żeby się facet taką rzeczą zainteresował! To przecież nie sport i nie samochód, nawet nie praca! Nie do wiary!

      Usuń
    3. Tak zażartowałam :-) Jest film i powieść o takim tytule- prawidłowo jest, że dzwoni dwa razy, ale... tak mi się skojarzyło. :-) A mój listonosz przynosi mi paczuszki z motkami do pracy, bo pracuję blisko domu, więc jest taki uczynny, ale strasznie niemiły! Dziwne, prawda?

      Usuń
    4. Rzeczywiście dziwne! Jeśli chce być uczynny, to mógłby też być miły, bo co mu zależy, jeśli już te parę dodatkowych kroków zrobił, jeszcze rozciągnąć trochę gębę w uśmiechu. Mój jest fajny, nosi, chociaż nie musi, jeśli mnie nie ma, to sąsiadce podrzuci, niczego się nie domaga. No, tylko żeby do niego zejść, bo to jednak trzecie piętro bez windy.

      Usuń
  2. Debeściarskie te łowieczki, takie diabełki małe :P

    Jestem bardzo ciekawa opinii o tym jak się ich futerko zachowuje w akcji. Ze Szkocji sprowadzałaś?

    Też kiedyś kupiłam runo (alpak) tak czyste jakby zwierzaki w ubrankach chodziły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, te wszystkie rogate cholerniczki są po prostu cudne! Jak nie z tego świata!
      To pytanie o Szkocję dobre było, bo pognałam sprawdzić adres i okazuje się, że bardziej szkockie to futerko nie może być. Kobita nazywa się Mackintosh (istnieje może bardziej szkockie nazwisko?!) i mieszka w Spean Bridge (jak się jedzie do Inverness, po gaelicku: Drochaid Aonachain, w tej okolicy wybuchło powstanie jakobitów w 1745 roku - no, już bardziej szkocko nie może być) w regionie Highland (nieodmiennie bawi mnie, że ten piękny kraj dzieli się tak prosto - na Highland i Lowland). Dostałam oczywiście, jak zwykle od Szkotów, w takiej torebce jak u nas na bułki w hipermarkecie, dokładnie owiniętej szarą taśmą pakową, ale tak, żeby nie za dużo taśmy na siebie zachodziło. Po prostu 101% Szkocji!
      Myślę, że w akcji będzie się zachowywać cudnie, bo jest..., nie wiem jak to nazwać po polsku, bardzo fluffy po praniu, nic się nie zbiło, jest luźniutkie i puszyste, dość długie.
      Alpakę to ja od ubiegłej jesieni właściwie tylko od Anglików kupuję, polecam hodowlę spinglyaplacas, świetna jest też od childerley. Właśnie jak z salonu!

      Usuń
    2. Fluffy to będzie puszysty albo coś podobnego (mechaty, puchaty). W każdym razie coś miłego i delikatnego.

      A te siatki na bułki to chyba norma, czy to wełna czy tkaniny zawsze z UK w takich przychodzą ;)

      Usuń
    3. A skądże znowu, do mnie Zjednoczone Królestwo wysyła w porządnych torbach pocztowych, które na nasze kosztują krocie. Tylko Szkoci mają w nosie eleganckie foliowe torebki pocztowe (mocne są, trzeba im przyznać) i wysyłają albo w tych torbach na bułki, albo - to jeszcze lepsze - w cienkich workach na śmieci (w czyms takim dostał prawie półtora kilo prawdziwego szkockiego tweedu, przy rozpakowywaniu prawie umarłam ze śmiechu!). Z Walii to nawet przychodzą runka zapakowane w ekologiczne papierowe torby, a potem dopiero w te ich pocztowe worki, i to tak, żeby miały dość powietrza. Ale poczta polska i tak to wszystko wyrówna, od miesiąca czekam na gotlandzkie loki i szarogębe Dartmoory. Już chyba straciłam nadzieję!

      Usuń
  3. Cieszę się Twoim szczęściem, cudny prezent i tak pięknie przelałaś swoje myśli, ja tak nie potrafię wolałam cyferki:)
    Runo śliczości tak jak jego właścicielki, ciekawe jaka też będzie niteczka:)
    Przędziorki poszły precz?:)
    pozdrawiam, Marlena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki!
      Zdziwisz się - ja jestem matematyczno-fizyczna, a dopiero potem humanistyczna. Wychodzę z założenia, że człowiek od zwierząt różni się jedynie zdolnością myślenia abstrakcyjnego (co mu wcale dobrze nie robi), czyli zdolnością do opanowania modeli matematycznych. Humanistyczny ("ludziowy", znaczy) to dla mnie ten, który panuje nad liczbami. Ten, który twierdzi, że on matematyki nie pojmuje, bo jest humanistą, to dla mnie tylko zwykły leń. Pisaniem zawodowo zajmowałam się blisko 20 lat - to tylko wyuczona sprawność, o której zresztą na blogu staram się w ogóle nie myśleć, bo tu jest prywatne życie i nie muszę być świetna, mogę być taka, jaka jestem i mam prawo do wszystkich błędów świata. Dlatego mnie taka cholera bierze, jak się znów zaczynam świata czepiać (nawraca mi perfekcjonizm, na którego wyplenienie poświęciłam sporo czasu i kasy).
      Niteczka będzie średnio brązowa, taka mi wyszła z próbki z Ouessantów o podobnym runie.
      Przędziorki poszły sobie z moich plumerii, ale to chyba nie koniec wojny, bo mam pod balkonem przepiękny wielki krzak, który właśnie jest cały oprzędziony przez to cholerstwo. Dzwoniłam już do administracji, żeby zamówili ogrodników, którzy to wytępią, bo szkoda mi - to piękny, wielki, stary, płożący krzew. Jeśli w ciągu dwóch tygodni nie zareagują, sama zamówię kogoś, żeby go uleczył, bo inaczej go te małe upierdliwce wykończą. A i moje kwiatki też.
      Pozdrawiam:)))

      Usuń
    2. Cieszę się,że z Twoją plumerią lepiej a na krzew należałoby zastosować oprysk, bo przy takiej ilości robactwa to tylko chemia może pomóc.
      Ja w szkole miałam kłopoty z wszelakiego rodzaju wypracowaniami, rozprawkami itp.ciężko szło mi przelewanie myśli na papier. Za to gaduła jestem niesamowita i często gwary poznańskiej używam, co by nie zanikła:)
      buziaczki

      Usuń
    3. Gwarę poznańską znam, cudna jest, bo mój chłop jest z Koszalina przez Poznań (wielkopolska arystokracja, dobra rodowe stamtąd, ale bliżej lepiej na maila, bo on nie lubi, jak ja na ten temat), kuchnię też - świetna (kocham zgliwiały ser).
      Że te plumerie (hodowałam z nasion) w ogóle się utrzymują poza cieplarnią (to ginie w temperaturze poniżej 17 stopni), to jakiś cud! Jeszcze do tego ja nie mam "zielonego palca", a Puchatek, który go ma, ich nie lubi i udaje, że ich w ogóle nie ma. Wiem, że mi w tych warunkach nigdy nie zakwitną i hawajskich kwiatów nie będzie, ale to i tak piękne rośliny.
      Całusy!

      Usuń
  4. Listonosza na zamówienie miałaś? Runo ślicznie na właścicielkach wygląda. A biżu? Jest świetne i dzięki Bogu,że Asia trafiła w Twój gust ,bo wiele by się nasłuchała:))) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiolu, jak cudnie, że się odzywasz, już się trochę denerwowałam. Cokolwiek byś nie napisała, i tak uszczęśliwiasz mnie tym, że jesteś. O, tak po prostu! Pokaż coś! Szykujesz coś wyjątkowego, czy trochę odpoczywasz po tych wszystkich niełatwych przejściach? Buziakuję Cie w obydwa policzki!!!

      Usuń
    2. Jestem :) Mam trzy pary skarpet do obfocenia i tunikę robię ,ale oczekuję na wełnę ,bo zabrakło:)Między ogórkami poczytuję ulubione blogi:) Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Uwielbiam czytać twoje posty o owieczkach!!! Runo fantastyczne, owieczki wyglądają pięknie, ciekawe jak będzie z przędzeniem :D
    Biżuteria prześliczna, w tym że to idealny kolor i forma dla Ciebie , upatruję po prostu przeznaczenia.
    A mąż, że powiedział że ładne- dobrze że w ogóle zauważył że coś założyłaś ;)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, on się stara i czasem nawet komentuje moje wyprzędy, znaczy: próbuje skomplementować. Ale ja już przestałam wierzyć, że jakikolwiek chłop jest w stanie naprawdę zainteresować się moteczkiem albo szczerze docenić jego urok - oni mają taką wadę genetyczną (nie jedyną, niestety).
      Własnej owieczki pragnę bardzo i nie jest to chyba niemożliwe, bo sąsiedzi mieszkający w kawalerce obok mnie oprócz całkiem sporej psicy mają też świniaka Boczka i Boczek już nawet z trzeciego piętra schodzi na spacery. To może ja z psem i owieczką wielkości psa też nie wzbudziłabym sensacji.

      Usuń
    2. No to dobrze, że się chłopina stara, co do fascynacji rękodziełem, ja mam takiego kolegę w pracy, który systematycznie pyta co zrobiłam i co uprzędłam , chciał kiedyś ze mną alpaczo-prządkowy biznes nawet zakładać, ale chłopina nie ma pojęcia, że przerób ręczny wełny jest mało efektywny ;) ale jak dostałam przesyłkę z e-wełenki to miział różne czesanki i porównywał :D
      Wiesz, ja to świnki typowo chlewikowe znam (moi rodzice do niedawna hodowali) ale malutkie prosiulki uwielbiam, z reszta nie tylko ja, z rodzicami, to żeśmy do chlewika zaglądali tylko po to żeby zobaczyć jak się maluchy ze sobą bawią, bo one kiedy nie śpią i nie jedzą naprawdę się bawią, a świnki wientamskie bardzo lubię, więc gdybym weszła w posiadanie takiej, na pewno byłaby synonimem psa ;)
      Owieczki choć fantastyczne, wydaje mi się, że byłby trudniejsze w tresurze, choć może mi się tylko wydaje, Pani Dorota Summińska, pisała w swojej książce, że jej rodzice trzymali w kamienicy koziołka,więc wszystko przed Tobą ;)

      Usuń
    3. Ta świnia nie wygląda na jakąś nietypową, może jest karłowata, ale ma ze trzydzieści kilo i kwiczy jak wszystkie znane mi świnie chlewikowe, a Diunę (psicę) znaczy goni jak złoto, całe wojny słyszę za ścianą. Jest Boczek też piekielnie inteligentny, oprócz tego, że wszelką demolkę potrafi zrobić, to sobie nawet szafki z haczyków potrafi otworzyć (haczyki powstały za jego przyczyną i z nadzieją, że jak będą, to sobie nie otworzy). Ten świniak pomalował się (i nie tylko się) nawet zieloną farbą w sprayu. Nie wiem, czy to zwykła świnia, ale jest niezły!
      Doktor Sumińską uwielbiam od kiedy na wynikach krwi swego psa zobaczyłam słowo hemoliza (pies sikał krwią) i zdrętwiałam. Koleżanka dała mi do doktor telefon. Złapałam ją w samochodzie w drodze na urlop. Jeśli myślisz, że się na mnie wypięła, a mogła - nie znała mnie ani psa, to się mylisz. Była tak przytomna, że zapytała mnie o laboratorium i kazała powtórzyć wyniki pod konkretnym adresem i szybko zrobić usg prostaty, też u konkretnego człowieka. Mieliśmy stan przedrakowy. Doktor Sumińska to świetny człowiek i bardzo dobry doktor. Znam jeszcze jednego takiego, który w sposób dość kontrowersyjny uratował mi psa jak nic prawie na początku, w sprawie wydawałoby się głupiej, ale w tym konkretnym przypadku niemal beznadziejnej - galopującej nużycy. Nazywa się doktor Dembele. Jest kilku cudownych zwierzęcych lekarzy na tym świecie!!!

      Usuń
    4. Bo świnie są piekielnie inteligentne, pod tym względem nie różnią się w ogóle od psów, do tego mają też równie idealny węch (a nawet lepszy), a do tego dzięki łakomstwu są bardziej niż większość psów podatne na tresurę, a do tego jeszcze wbrew obiegowym opiniom świnie to zwierzęta zachowujące czystość jeśli mogą, skłonności do błotka wynikają z termoregulacji.
      Ja Panią Sumińską znam tylko z TV i z jej własnej biografii.
      A świnka wietnamska wygląda w sumie jak normalna tyle że właśnie jest mniejsza - taka do 50kg i czarna.

      Usuń
  6. Super ta wełna :)) A zwłaszcza ta na nogach i z rogami :)) Ciekawa jestem, czy będziesz ją farbowała, czy zostawisz jaka jest :))
    Prezenty cudne i cieszę się Twoją radością :)) Faceci tak mają, że udają twardzieli, ale i tak interesują ich nasze sprawy :)) Mój lubi się przyglądać, gdy robótkuję i często pyta, co ma z tego być i życzy sobie pokazywania w trakcie :)) Od jakiegoś czasu przymierzam się do zrobienia czegoś takiego koralikowego, ale tak utknęłam wśród drutów, że czas nie pozwala... :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostawiam ja jak Pan Bóg stworzył. On ma najlepsze pomysły, co go będę poprawiać.
      Chłopy to w istocie temat rzeka - niewyczerpany.
      Z tymi koralikami to się wydaje takie proste, jak się na to patrzy, a jak człowiek do tego zasiada, to się okazuje, że niestety, nie takie proste.
      Pozdrawiam:)))

      Usuń
  7. Dobrze je Tysia określiła. Diablikowato im z oczu patrzy, charakterne muszą być, to i wełna pewnie też coś z tego załapała. ;-)

    Fajnie mi się czyta Twego bloga. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! W imieniu własnym i owieczek!!!

      Usuń
  8. jakie kochane te łowiecki!! ja też lubię strasznie takie kuleczki, takie trochę śmieszne, stuknięte, ale symoatyczne mordki mają a to najważniesze :D a prezentów zazdraszczam- ja też nie dałabym rady zrobić takiej biżuterii- koraliki, szydełko , nitka- nie nie, za dużo tego na raz :D a tenecelka z czym połączysz? i norweską tez muszę spróbować, a co!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Norweską popróbuj koniecznie, ona jest z podgryzających, ale to takie piękne owce i cudnie się wełna przędzie, jak masełko, zawsze piękna wychodzi i równiutka. Tencelek nie ma jeszcze przeznaczenia, ale tak mnie łapy swędzą, żeby już popróbować, że pojęcia nie masz.

      Usuń
    2. oj mam pojęcie- w domu czeka na mnie merynos i też mnie łapy swędzą, ale mamusi nie zostawię dla merynosa nie? poza tym szybciutko przędę Southa, żeby zwolnić wrzeciono i zobaczyć, co z farbowanek wyszło :D

      Usuń
  9. No, takie wizyty listonosza to ja też bardzo lubię :))).
    Runo wygląda pięknie, owieczki zresztą też :). Ciekawa jestem jak Ci się będzie je przędło i jaka nitka powstanie. Coś czuję, że nie będę długo czekać i już wkrótce pokażesz nam pierwsze nitki ;)).
    Asi dzieła (nie tylko koralikowe) widziałam na żywo i rozumiem Twoją radość :)). Ja jestem szczęśliwą posiadaczką przecudnego szala filcowego (Asi produkcji oczywiście), w moich ukochanych kolorach i teraz czekam tylko na ochłodzenie, żeby móc go założyć. Na razie "marnuje" się w szafie ;)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nawrzucałam już na kołowrotek, więc pewnie jednak trochę musi to runko poczekać. Chociaż dziś był kurier paczkowy i dostarczył mi pudełko, chyba Kromscy moje szpulki wyprodukowali. Muszę otworzyć! Jest więc nadzieja, że poszaleję, wszystko pozaczynam i niczego nie skończę.
      Powiadasz, że Asia ma jakiś dodatkowy zmysł trafiania w czyjś gust i nastrój? To nadzwyczajne!

      Usuń
  10. Niesamowite te owieczki. Runo na zdjęciu cudowne. Jak Ty wynajdujesz takie perełki? Bardzo, bardzo jestem ciekawa jaka będzie przędza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przędza będzie brązowa i to dość jednolicie - runo jest podobne do Ouessantów (najmniejszych owieczek świata), z których już próbkę uprzędłam z dzikiej ciekawości, tylko to jest luźniejsze i dłuższe. Stąd mi się zresztą wzięły te poszukiwania - z celtyckiego świra. Tak trafiłam na rogate szkockie wynalazki, a Jacoby z sześcioma rogami powaliły mnie dokumentnie, do tego stopnia, że mam w kartonie kilogram bardzo ciemnobrązowej, wcale nie gryzącej czesanki. Owce są niezwykłe! Każda jest inna!

      Usuń
  11. Przecudne runo jakoż i prezenty. Musiałaś mieć wielką radość.
    Jestem ogromnie ciekawa jak sprzędziesz tę diablicę;) Czy będziesz gręplować runo, czy prząść pojedyncze loki - kępki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem właśnie, tego nie jest wiele, 47 deko, i runo nawet po praniu jest tak luźne i puszyste, że można je prząść z wora. Do gręplowania takiej ilości oddawać nie ma sensu, drumka nie mam, czesanie gręplami zajmie mnóstwo czasu. Więc może jednak z wora? Chyba z wora.

      Usuń