poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Carmen na skarpetki i coś jeszcze

Cóż, urobek z tygodnia marny - ledwie 100 g włóczki.


Na tym zdjęciu nawet 50 g, bo tyle udało mi się skręcić zanim wczoraj zaszło słońce. W kłębie rzuconym lada jak wyglądało sobie dobrze całkiem.


Powstało z tego. Pisać nie ma o czym, zatem zalew zdjęć.
W singlu:


Skręcona na szpuli:

Po zakończeniu w motkach, w świetle lampy błyskowej (noc już była głęboka):


W zbliżeniu:

No i cała prawda cały tydzień: im mniej jest się czym chwalić, tym więcej zdjęć.
Jedyne, co w tym wszystkim mnie osobiście satysfakcjonuje, to fakt, że obydwa motki mają po 50 g i po 118 metrów. I nie "cienkość" włóczki jest tu moją dumą, lecz to, że motki są idealnie równe. Podzieliłam, bo i tak miała być na skarpety (źre). Jeśli więc zacznę od palców, to mogę spokojnie wyrobić motek do końca bez stresu, że jedna skarpeta będzie dłuższa od drugiej.
Devon, jak to ostra długa wełna, przędzie się dobrze, pod warunkiem, że nie ma w niej krótszych "fafuśniaków", z których warto ją na bieżąco "obierać". To znaczy: wszystko mi jedno, czy Devon, czy Wensleydale. Połyskuje pięknie.
No, a ponieważ jednak jest się czym pochwalić (choć nie za własną przyczyną), zdjęcie jest tylko jedno i w dodatku niezbyt efektowne:


To jest skarb! Przyjechał do mnie od Asi (Appollinar)! I już nie będę pyszczyć, że nie mam szans spróbować, jak się przędzie polskie owce, bo mam owce górskie, mam polskie merynosy, mam owce fryzyjskie i mam cudne, ciemnobrązowe owce z Zaolzia. O! I w dodatku wszystkie uprane, pachnące, zgręplowane. Myślę, że trudno byłoby bardziej mnie uszczęśliwić! Dziękuję Asiku!

32 komentarze:

  1. Faktycznie, 100g to wstyd. Ale jakiś kolorowy to wstyd. :-))) Rób te skarpetki, bo ciekawią mnie paseczki, jakie otrzymasz.
    A... ciekawi mnie też opinia o polskich wełnach. Tak naprawdę, co czego można się u nas na łąkach spodziewać ? Koleżanka swego czasu obgadywała strzyżę dla mnie od chłopa, tzn od jego owiec :-) Miał owce w takim mini-zoo i runo oddawał za nic temu, co mu strzygł. Ale nie wiem, czy jest sens kontynuować temat. Nie potrafił powiedzieć co ma za owce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robię, fajnie wychodzą.
      U nas rzeczywiście świadomość owczych ras wśród trzymających owce niska jest (znaczy: sztuka jest sztuka). Ale jeśli to mini-zoo jest w Twojej okolicy, to myślę, że warto spróbować, bo owca tej samej rasy, jeśli trawkę żre w górach, produkuje ostrzejszą wełnę, niż wtedy, kiedy żre trawkę na równinach. Tak wyczytałam. A u Was trawka dobra, "wysokokaloryczna", na miękką wełnę. A poza tym ryzykujesz tylko tyle, że tym, co darmo dostaniesz, wypełnisz kontener na śmieci. A może się okazać, że to jednak skarb. I tym sposobem wywiodłam wniosek, że więcej ryzykujesz nie biorąc niż biorąc:)))

      Usuń
    2. Masz rację, muszę pogonić przyjaciółkę. Powoli zaczyna szkolny rozruch, a i ja powoli wrastam w blokowisko i bieżące problemy (wiadomo jakie, póki co...). Skoro trawka czyni ostrość, to mam faktycznie szanse na coś, co mnie nie pożre. :-) Da się takie runo obrobić palcami i psią szczotką ? Jak alpakę ?

      Usuń
    3. Nasze od Asi dostałam zgręplowane, jeszcze nie zaczynałam prząść. Te angielskie runka, na razie dwa, przędłam prosto z wora, tylko rozszczypywałam palcami, ale to była bardzo luźna wełna. Jedyne całkiem typowe, co czesałam, to Kent Romney, ale ono było tak marne i krótkie, że mi z tego wyszedł "tweed" i robiłam to już tymi większymi szczotkami, do wełny. Ale psimi też by się tak dało. A do czesania Ryelanda zabieram się jak pies do jeża, ale może jutro popróbuję. Ja nie widzę wielkiej różnicy między psimi a "wełnianymi", tylko dłuższe kudły łatwiej mi czesać na "wełnianych".

      Usuń
    4. Mnie to jeszcze czasu brak na te wszystkie rzeczy, które chciałabym robić. Praca zawodowa zdecydowanie zabiera zbyt dużo czasu, ale nie mogę inaczej.
      Poza tym zanim ja coś na wrzecionie uturłam, to Ty na kołowrotku uprzędziesz, przewiniesz i przełożysz na druty i udziergasz. :-)))

      Usuń
  2. Och piękna ta twoja wełenka, czy to navajo??
    Piękne kolory i piękna równiutka nić
    A runa są świetne, czekam na efekty :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Navajo. Nawet nierówny singiel skręcony w navajo wygląda równo, żadna to więc zasługa.
      Tak, bardzo się cieszę z tych wełen. Czekam aż złapię trochę czasu i wenę, bo coś mi się ostatnio nie bardzo chce cokolwiek skończyć, a pozaczynanych rzeczy leży dookoła mnóstwo. Wiedziałam, że cztery dodatkowe szpulki będą raczej przekleństwem niż błogosławieństwem w tym klinicznym przypadku:)

      Usuń
    2. Hmm ja do navajo podchodzę na razie jak do jeża, zostawiam sobie resztki singielków, aby kiedyś popróbować, a z tym zaczynaniem ja też tak mam każda para drutów zajęta i nie wiadmomo co dziergać. W kołowrotku mam tylko jedną sprawną szpulkę, na razie bo właśnie zamówiłam nowy ;)

      Usuń
    3. Żartujesz? Super! Super! Super! Jaki?
      Z navajo naprawdę nie jest trudno, wydaje mi się, że to Justyna pokazała kiedyś u siebie ten filmik: http://www.youtube.com/watch?v=JmlwtojLXI8&feature=related
      I ogromnie jestem jej za to wdzięczna, bo to hit! Idzie natychmiast, bez żadnego kłopotu, bezstresowo i to jest naprawdę bardzo spokojny elegancki ruch. Wpatrz się, co która ręka robi i już po 30 sekundach po prostu idzie samo.

      Usuń
  3. Pięknie wyglądają te motki, bardzo lubię przejścia tonalne pomiędzy kolorami:D
    Skarpety będą bardzo optymistyczne i ciepłe wprawdzie nie dla mnie, chociaż u mnie w rodzinie znalazłoby się kilku amatorów skarpet właśnie z takiego runa :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale będą fajne skarpetki!!!! Właśnie sobie znowu pooglądałam Twoje poprzednie, te niebieskie z żółtym. Moje robiłam taką samą techniką i coś mi tam nie wychodzi. Nie mam tak ładnie jak u Ciebie. Korzystałam z filmików na youtube. Muszę to poćwiczyć. Alboooo.... ;)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rzucaj w kąt, Boże broń... Frasia i Chmurka podrzuciły mi ten adres: http://wloczkaiploty.blox.pl/2009/12/Skarpetki-ze-skroconymi-rzedami.html
      To znakomita instrukcja, od pierwszego razu wychodzi. Ja tylko nie zawsze nabieram te oczka z szydełkowego łańcuszka od właściwej strony i czasem się biedzę z wypruciem tego łańcuszka, poza tym miodzio z boczkiem. Chociaż wolę w noszeniu klasyczną piętę. Ale jak mam równiutkie motki, to tak mi tym razem będzie bardziej bezstresowo.

      Usuń
    2. Ha! Wcale nie miałam na myśli rzucenia w kąt, bo ja je skończyłam, dziecięciu wręczyłam i szanować nakazałam. Wymyśliłam niecny plan, że następne od Ciebie kupię :-))) Ale jeśli tam jest dobry opis, a zaraz go obejrzę, to poczynię kolejne próby, bo podoba mi się taka jazda w kółeczko. Widziałam, że jest pełno możliwości skarpetkowania, ale ta metoda najbardziej mi pasuje. Przynajmniej na razie ;). Pozdrawiam

      Usuń
    3. Rzeczywiście, opis bardzo fajny i klarowny. Dziękuję! Mój problem zaczyna się w momencie "przywracania oczek do życia", własnie wtedy, kiedy przerabiam oczko z owijką powstaje dziurka. Robiłam skrzyżowane i też dziurka jest widoczna, chociaż mniejsza. W dodatku z każdego boku wygląda to inaczej. Może jak się spotkam z dziewiareczkami w Bolkowie we wrześniu, to któraś mi to pokaże?

      Usuń
    4. Wisz co? Może o to chodzi, że przy przywracaniu do życia, trzeba oprócz tego, że się te oczka przerabia z owijką, jeszcze na kolejnym robić owijkę, tak samo jak przy uśmiercaniu, i potem od trzeciego "przywracanego" przerabiać oczko z dwiema owijkami, tą starą i tą nową. Mnie się za pierwszym razem nie chciało, bo uznałam, że to głupiego robota, to też miałam takie małe dziurki, ale sprułam, zrobiłam precyzyjnie zgodnie z instrukcją i jest ok. Tylko trochę mnie męczy obracanie drutów z tymi "uśmiercanymi" oczkami. No i nadal twierdzę, że klasyczna pięta jest lepsza.

      Usuń
    5. Wpadłam na to, żeby nałapać tych owijek dookoła ile w lezie, ale nie jest tak wiesz...elegancko. Potrenuję po kolei różne techniki. A klasyczna pięta to jaka?

      Usuń
    6. Pewnie są lepsze instrukcje (nie jestem geniuszem instrukcji, niestety), ale z grubsza rzecz ujmując ja to robię tak: http://finextra.blogspot.com/2012/06/atwy-przepis-na-piete-saute.html
      To właściwie szkielet i warto raz przerobić na sucho, to potem już znasz zasadę i wiesz co się w którą stronę gnie. A w pierwszej "prawdziwej" pięcie możesz się już zastanawiać, w którą stronę kłaść oczka przy zamykaniu, od której nabierać, żeby było prześlicznie.

      Usuń
  5. Cóż za piękne prezenty!I to wszystko nasze:)Nawet nie mam nadziei ,że skarpetki wyjdą cudne,bo przecież tak będzie:) Produkuj ich co niemiara:) No i ciekawam jak Ci od stóp robienie wyjdzie?:) Pozdrawiam i buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie się zapowiadają. To już trzecia para tą metodą, chyba nie mogą nie wyjść. Chociaż... W moim obecnym nastroju, kto wie?

      Usuń
  6. Super kolorki ma ten Twój urobek. Od samego patrzenia robi się cieplej (a dzisiaj poranek był wyjatkowo chłodny - tylko 9 stopni). Skarpety z pewnością wyjdą śliczne i ciepłe.
    Sądząc po zapasach jakie poczyniłaś ostatnio, nuda Ci jesienią z pewnością nie grozi ;)). Bradzo jestem ciekawa Twojej opinii o polskich owieczkach, a raczej o ich wełnie ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      Sądząc po zapasach, jakie poczyniłam w ciągu ostatnich dwóch sezonów, nuda do końca życia mi nie grozi, nawet jeśli będę żyła bardzo długo - 20 dużych kartonów po porządkach:)))
      Ja też jestem ich ciekawa, bo mają bardzo interesujące naturalne kolory i chodzi mi po głowie jakiś z tego miks.

      Usuń
  7. No nie zawsze musi być kilogram - 100 gram też fajnie :)
    Kolory nie do zapomnienia . Jestem ciekawa jak będą wyglądały w " urobku ". Dziergaj i pokazuj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niby tak - 10 deko w tygodniu to wprawdzie dół, ale jeszcze nie depresja. Ale to tylko półprodukt wszak. Już dziergam, ale też na pół gwizdka:)

      Usuń
  8. Och jak ja Ci zazdroszczę tych worków!! Ja obecnie próbuję i zamawiam mikroilości- zachciało mi się Devon'a i BFL'a, będzie czad, prawda? Carmen zapowiada się nieźle i gratuluję aptekarskiej precyzji ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, będzie czad! Właściwości od ściany do ściany, rzekłabym. Dla rozwoju genialnie.
      Cóż wory czy kartony mają wiele zalet, mają też pewną wadę. Czy Ty wiesz, jakiego zwierza ja się boję najbardziej? Nie żmij, nie pająków, myszy - w żadnym razie, nawet nie bulteriera sąsiada-idioty ani wilka z lasu, tylko... małego mola. Niestety!

      Usuń
  9. Śliczne kolorki i to nic że skarpety będą gryzły.Będą śliczne i cieplutkie.Ciekawa jestem jak wyjdą;-)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Już zaczęłam je robić. Zapowiadają się raczej na te z gatunku "śliczniusie, słodziusie" niż te z gatunku "piękne:)

      Usuń
  10. polecam się na przyszłość, jak uszczuplisz swoje zapasy.
    Kolorki boskie....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję! Zaraz do Ciebie maila napiszę, skoro już wpadłaś na chwilę do cybercywilizacji.

      Usuń