Ja chyba na imię powinnam mieć Vanitas, na nazwisko to też byłoby dobre słowo. Nędza, po prostu nędza.
Najładniejsze, co udało mi się zrobić, to skutki podpuszczania do farbowania, w garze. I na parze. I nawet one nie są skutkami oczekiwanymi.
Te wełniane wianuszki u mnie w domu nazywa się tymoszenkami. Mała tymoszenka to pierwszy raz w życiu farbowany solo jedwab - na parze. Duża tymoszenka to farbowany tymi samymi barwnikami z tych samych słoików falkland - w garze. Kolory bardziej intensywne niż w realu, bo z lampą błyskową.
Jedwab w trakcie:
Wełna przed, w trakcie i po:
Dość zasadnicza różnica miedzy założeniem (miała być wełna na fair isle dla leniwych, jak celnie nazwała tę technikę Maduixa) a skutkiem. Zresztą obydwie czesanki wyszły plamiste. Ale przy moich kolejnych wyczynach to i tak sukces.
Kurz: Ich habe fast nichts gemacht - nur Elend und Jammer. Ich versuchte die Falklandwolle zum ersten mal im Topf zu färben und wollte die Farben eine nach der anderen bekommen. Im Topf erwies es sich für mich unmöglich. Noch nie habe ich Seidenkammzug gefärbt. Ich habe also die Seide in der von mir gut beherrschten Vorgehensweise in der Folie gedämpft - Seide ist scheckig. Bei mir zu Hause nennen wir die Wollzöpfe "tymoschenki". Wie sehen meine Tymoschenkas aus, jeder kann sehen.
W przędzeniu też mam same sukcesy. Sprzędłam raz na drumku zgręplowaną alpakę suri, a ściślej oddzielone przy przebieraniu bardziej rude kłaki z rose grey.
Kolejny kolor do swetra dla Puchatka. 146 m/80 g. I nie długość, ani grubość jest tu problemem. Grubość jest w porządku, bo suri jest cięższa od huacaya. Problem w tym, że... ona źre. A ja już całkiem zgłupłam. Zaczęłam nawet szukać informacji, jak to z tym jedwabistym kłakiem jest. I znalazłam, że kamelidy to mają okrywę i puch, przynajmniej wielbłądy i lamy. Ale alpaka to też kamelid, i huacaya nie ma okrywy. To alpaka suri to nie jest alpaka? I jak oddzielić te szorstkie od miękkich? A jeśli ich wcale nie czuć? Ale zanim sie dowiedziałam, musiałam rzucić wszystko i szybko sie zająć cholesterolem. Bynajmniej nie swoim. Więc nadal nie wiem jak to z tymi kamelidami jest.
Kurz: Im Spinnen habe ich auch nur "Erfolge" - 146 m/80 Gramm Surialpaka, die... nagt (ist kratzig). Ich habe versucht zu erfahren, warum. Ich habe im Internet ein Info gefunden, dass sie Wolle von Camelideae muss man entgrannen. Na ja, die Wolle von Lama und Kamel. Die Alpakawolle von Huacaya musste ich nicht entgrannen. Ist also ein Surialpaka kein Alpaka, und ist das Huacayaalpaka keine Lamaart?
Oto plon mojego drumienia.
Całe 220 g suri w jaśniejszym odcieniu rose grey. Sporo nadrumiłam jak na tydzień z okładem? Bo ja teraz, proszę państwa, drumię i gromię. Gromię wszelkie podejrzenia, że jest źle zdrumione. Ja to kręcę trzy razy, ale zanim skręcę pierwszy raz... nie uwierzycie... czeszę na szczotkach!
Wiem, nie powinnam przechowywać w foliowym worku! Wrrrr!
Kurz: Die ganze Woche habe ich 220 Gramm Surialpaka light rose grey kardiert. Warum so lange? Die Wolle musste estklassig sein. Und deswegen habe ich sie vor dem dreimaligen Kardieren mit dem Kardetrommel ... mit den Handkarden kardiert.
Ich weiss, man soll die Wolle nicht in einem Plastikbeutel aufbewahren. Wrrrr!
No i jedyne, oprócz cudownego spotkania z Healthy, co mogę zapisać w tym tygodniu na koncie jako sukces, to książki.
Książkę Alice Starmore kupiłam dzięki recenzji Kariny i jestem jej ogromnie wdzięczna za tę recenzję, bo inaczej zastanawiałabym się nad zakupen do wyczerpania nakładu. To rewelacyjna rzecz! A książka Martina Storeya jest przepiękna, no i są w niej szkockie wzorki i piękne zdjęcia i po prostu miodzio na serce moje zbolałe. Mało tego, dostałam ją w prezencie od mojej koleżanki sąsiadki, druciary perfekcyjnej, która w ogóle nie lubi wrabianych wzorów, ale jednak gdzieś między wierszami potrafiła wyczaić mojego celtyckiego chyzia. To ta mądra kobieta, która komputera się nie boi, ale bardzo prawdziwie powiada: im mniej komputera, tym więcej dziergania. To ja już kończę i pozdrawiam, bo jak jeszcze popiszę, to pseudo Vanitas przylgnie do mnie na wieki!
Kurz: Diese Woche kann ich nur die zwei Bücher als Erfolg ansehen. Diese von Alice Starmore habe ich dank der Rezension von e-wełenka gekauft und ich bin ihr für die Rezension dankbar. Und die zweite, von Martin Storey, hat mir meine phantastische Nachbarin-Kollegin-Strickerin geschenkt. Ich bin begeistert! Die kluge Frau, meine Nachbarin, sagt oft: je weniger man vor dem Komputer sitzt, desto mehr man strickt. Höre ich also auf, zu schreiben. Anderenfalls werde ich auch nächste Woche melden, daß ich nichts gemacht habe.
e nie jest tak zle -carpe diem . swoja droga ja tez mam taka alpake co gryzie jak diabli . M nawet mnie zapytal czy przypadkiem w natloku roboty welen nie pomieszalam
OdpowiedzUsuńNie, wcale nie jest źle - Ty pokazujesz tylko ze trzy kilo wełny uprzędzionej, upranej i porozwieszanej. Nie, 8 deko to świetny wynik! W dodatku 8 deko drapaka!
UsuńMarność nad marnościami i wszystko marność? Aldonko!? A jak ja mam mieć na imię skoro od początku roku intensywnie robię ,by popruć? Twój jedwabik tak smakowity,że chciałoby się zrobić " kopiujwklej" :) A koleżankę Twoją zaraz zabieram do obserwowanych :) Buziolki wielkie !:)
OdpowiedzUsuńA może to rzeczywiście ta g... zima tak nam daje w kość, że nic nie idzie. Tak, jedwabik w środeczku raczej przyjemnie biały niż kolorowy, znowu nie "rozdziawiłam" czesanki z cienkich kłaków. A Tereska i owszem, mądra kobieta, i nie tylko w tym względzie. Już jej mówiłam, że powinna napisać poradnik dla młodych dziewczyn, co robić, żeby nie dać sobie życia zepsuć, to byłby hit.
UsuńVanitas? Vanitas?! No jak tam chcesz. A może być jakoś zdrobniale?
OdpowiedzUsuńA sąsiadkę to Ty, Vanitasko, mądrą masz. Wezmę sobie jej słowa do serca.
A o alpakach - tych co to się nazywają jak córka Toma Cruise'a i tych zwykłych ;-) - się nie wypowiadam, bo nic nie wiem.
Ale jak wiele w tym prawdy, co moja sąsiadka mówi. Ja czasem cały dzień nie odrywam się od klawiatury, a potem się dziwuję, że nic nie zrobiłam. No jak? Nogami miałam robić?
UsuńJa myślę, że zamiast Vanitas powinnaś pisać Veni Vidi Vici, bo choćby małymi krokami, ale zwyciężasz ;)I nie marudź, bo pojadę do Stolycy, wproszę na kawę i zrobię tyci pranie mózgu połączone z sesją terapeutyczną. Jest schyłek zimy, zaraz słonko do Nas wróci i dostaniemy takiego kopa, że robota się będzie w rękach palić :) Nadrumiłaś cudnie, pofarbowałaś także- mnie też Falkland źle złapał barwniki, farbowałam go dwa razy, żeby uzyskać rudy, ale nie zastanawiałam się dlaczego. Z alpaką nie pomogę, bo brakuje mi jeszcze wiedzy, jeśli coś znajdę, to pacne Cię mailem ;)
OdpowiedzUsuńPrzyjeżdżaj, poproszę tę sesję! Mnie się Falkland zawsze farbował najlepiej na świecie, dlatego właśnie go pochwyciłam do eksperymentu. I masz!
UsuńJesteś pewna? Bo wiesz, po huraganie Dorota życie już nie będzie takie samo ;)
UsuńJa tam odporna jestem na tornado! Poza tym tu już wygląda jak po hurganie:)
UsuńE tam nie marność, tylko garść doświadczeń i namacalny dowód pracy (ja od miesiąca chyba próbuję i pruję). Tymoszenki są obiecujące, tylko co z tą alpaką, jak to żre? Dwa razy przeczytałam niedowierzając. Chyba robisz wszystko, aby Puchatek zrezygnował ze swetra (to mi pachnie dywersją lub też podstępem). A poważnie to coraz mniej tajemnic wełnistych przed Tobą i jakieś rodzynki wyciągasz.
OdpowiedzUsuńMałgorzata
Nie chcę wilka z lasu wywoływać, tylko sama podpuszczałam Gada na sweter z alpaki, a teraz kombinuję, jak się wykręcić, bo marudzi mi okrutnie i sam nie wie czego chce i wreszcie mam poważny argument, może żreć. Dziewczyny uwielbiam Was za wasze blogi i jako żem laik czerpię garściami. Dziękuję i postaram się nie zaliczać wpadek.
UsuńMałgosiu złota, nie wiem, dlaczego żre, bo to ta lepsza, jedwabnista. Prawdopodobnie nie oddzieliłam sztywnego kudła, który ma. No właśnie, nie wiem, dlaczego. To Ty marudzisz z pruciem. Tak mi wczoraj cholesterol zajął mózg, że zapomniałam pokazać Twoją wiosnę, bo chciałam. Najchętniej pokazałabym natomiast Ciebie w spódnicy, którą tak cudnie zrobiłaś z - ustalmy - byle czego. Jak Ci wyszedł z tej sieczki taki piękny deseń, pojęcia nie mam. No, ale zdjęcie z buzią i nie każdy lubi sie pokazywać. Ale dumna jestem i z siebie i z Ciebie jak paw. Może jednak czas na własny blog, co?
UsuńWciąż nie mam odwagi założyć bloga, bo jakoś nie jestem zachwycona tym co zrobiłam, chociaż to co kupowałam (z rękodzieła)w galeriach internetowych jeszcze gorzej wygląda i z konieczności zaczęłam dziergać. Jeśli chcesz możesz publikować moje zdjęcia, byle bez nazwiska. Sama zdjęć nie przechowuję i już wszystkie wykasowałam, nie mam nic. Natomiast wełny farbowane przez Ciebie są cudowne i niepowtarzalne i tylko pomysł dobry uwydatnia ich piękno. Cieszę się, że do końca nie zawodzę i wciąż myślę nad niespodzianką dla Ciebie, która ma wprawić... no nie powiem w co, może uda mi się ....
UsuńA widziałaś, żebym ja się więcej niż dwa razy zachwyciła tym, co zrobiłam? Póki robię, pół biedy, a jak już zrobię, to od razu przestaje mi się podobać! Ale to nie jest powód, żeby się nie dać innym pozachwycać! I na skołataną dyszę dobrze robi!
UsuńProwokatorka się znalazła :)
OdpowiedzUsuńJak będziesz tak pisać, to wilka z lasu wywołasz.
Kamelowate: wielbłądy,lamy, suri i inne takie mogą żreć jako i owca prymitywna. W końcu nie każde zwierze daje runo na konkurs. Nie sądzę żebyś je przekręciła, więc gryzienie wynika z jakości. Może do runa dorzucono partie, które nie powinny się tam znaleźć np. z nóg.
A żreć potrafi nawet przekręcony puch wielbłądzi. Niestety, sztywniaki w domowej produkcji wybiera się ręcznie, a w sklepie kupuje opcje: de-haired.
Co do drumienia. Drum jak lubisz :) Drumienie zawsze zależy od tego,co się chce osiągnąć. Jak chcesz gładką wełnę, batty po wydrumieniu sprawdzasz pod światło. Jak masz w nich kołtuny, drumisz dalej, jak kołtunów brak - składasz i z radością " paczysz" :)
Bardzo Ci dziękuję, ale wilk już mi po domu szaleje, nie nadążam nawet za własnymi pomysłami.
UsuńNie, tym razem nie przekręciłam, to znaczy owszem, single jak zwykle, ale pod dubel skręcone były idealnie (to, psia krew, wychodzi mi odruchowo, nawet się starać nie muszę). Nawet widziałam, jak sie te sztywniaki wybiera, Vlad'ka to pokazała idealnie, tylko chyba już tak skutecznie tracę wzrok, że tych sztywniaków nie widziałam.
No, drumiłam, żeby gładka była, ale chyba się trochę zagalopowałam. Ta suri okropnie się sypie dookoła, nawija na wałki, ubija i jest w ogóle jakimś gręplarskim koszmarem, bo batt jest... nieprzejrzysty:)))
Matko, ja Cię nie zrozumiałam.
UsuńMądrzy drumienie suri odradzają. Polecają czesanie na hacklach i combach ( wybacz wyrażenia). Namawiają żeby nie zapomnieć o układzie włosa i nie mierzwić go. Czesać od nasady ku dołowi.
Układać kępkami. Albo wyciągnąc z hackla prze diz.
Basiu, nie martw się, ja wiem, że powinnam combsami albo na hacklach, ale ta suri jest nieprzesadnie długa, tak 10-18 cm, z przewagą 12-15. Tylko ten batt rzeczywiście dziwnie wygląda - jak koc z lodenu. I wygodniej się z tego przędzie, tylko rzeczywiście trzeba przed pracą poluzować. Z drumieniem długiego włosa to jest w ogóle kapota. Próbowałam taką huacaya pond 30 cm kudła - da się, naawet ładnie, bo siła rzeczy równolegle układa, ale oderwanie potem batta od bębna trwa wieki, po pół centymetra, żeby uiglenia nie zniszczyć.
UsuńJa wiem, że Ty wiesz , dla porządku dodałam :)
UsuńFanaberia - dobrze, że dodałaś, bo tutaj i laicy czytają i się dziwią jakie to mądre rzeczy piszecie. A ja myślałam, że drumek dobry na wszystko i sam wszystko zrobi.
UsuńNo, jak to ma być nędza i marność, to ja się już zupełnie nie wiem co mam powiedzieć o swoich "osiągnięciach". Uprzędzenie 290 g finnish'a zajęło mi 2 miesiące, tunikę dziergami juz dwa tygodnie i na razie udało mi się przerobić dwa motki (z 9 podanych w opisie). Za farbowanie w ogóle nie mam kiedy się zabrać :(. Jedynie skarpetki mi jakoś wychodziły ;)).
OdpowiedzUsuńFarbowanki wygladają bardzo ładnie i tak optymistycznie kolorowo (a ja ostatnio bardzo pragnę kolorów). Alpaka jest śliczna, tylko szkoda, że tak żre.
A koleżanka mądrze prawi - też doszłam do tego wniosku, więc w domu rzadko włączam komputer (wystarczy, że mam go w pracy przez 8 godzin przed oczami) :)).
Frasieńko, ale Ty jesteś kobietą zajętą, prawie cały dzień zajmuje Ci praca, w domu też, wiadomo, zawsze jest co robić, masz dzieci - też trzeba z nimi kiedys pogadać. A ja? Bezczelnością z mojej strony byłoby robienie ilościowych porównań urobku. A i tak, gdybyśmy policzyły, to u Ciebie wyjdzie więcej:)))
UsuńCop tymoszenka - velmi vtipné a trefné :-)))) To by se u nás mohlo také ujmout.
OdpowiedzUsuńTaké jsem si myslela po všech shlédnutých videích a přečtených článcích jak bude lamí vlna měkká a hebká. Ale ne ne, zatím, co jsem spředla nebylo nic moc. Škrábe skoro jako valaška :-) Ale hřeje! To si na ní cením. Moje alpacové rukavice bych nevyměnila ani za nic. Také barvičky alpacy jsou nádherné. V tom je jedinečná.
Chceš-li něco měkkoučkého, zkus kašmír. To je ňamka.
Knížka vypadá už na první pohled lákavě. Jsem moc zvědavá, co podle ní u tebe vznikne.
A wiesz, że nawet kupiłam trochę kaszmiru, ale większość mam w tym, co Niemcy nazywają Vlies. Ufarbować się da dopiero po sprzędzeniu. A w taśmie mam tylko dziesięć deko, to bardziej do głaskania niż do przędzenia.
UsuńTa ksiązka Alice Starmore jest genialna, bo tekstu jest niewiele, za to ponad 100 stron samych wzorów do wrabiania. Można je też estawiać jak chcesz, inspiracji na 100 lat. A ponieważ Ty wszystkimi technikami władasz, nie tylko drutami, to z tej ksiązki możesz tysiąc różnych cudów zrobić i na drutach, i szydełkiem, i - jak Cię zdążyłam poznać - na krośnie też potrafisz wykorzystać. Naprawdę warto ją kupić, chciaż tania nie jest:(
Ale marudzisz ;P
OdpowiedzUsuńPrzecież ładnie wyszło to farbowanie. I nie sfilcowało się. Z zresztą skoro mnie się nie filcuje to czemu tobie by miało? A łaty mi też wyszły za pierwszym razem. Ale za drugim już musiałam dociskać żeby się choć trochę wymieszały. Trochę techniki i już działa :D
A co do techniki to ja jak uprzędłam swoją pierwszą alpakę to tyż się zdumiałam że ona ma takie jakby igiełki. Ale biały włos w ogóle jest sztywniejszy i żre straszliwie. Brązowa już nieco lepiej, ale kręciłam ją słabiej i specjalnie zostawiłam te długie kudły luźno, żeby nie sterczały jak nastroszony jeż. No ale i tak jestem zdumiona bo wszyscy się tak alpaką zachwycają. A moja ewidentnie ma sporo okrywówki. Co mi tak po prawdzie nie przeszkadza bo gruboskórna jestem ;) Kolejna "maszynka" na liście po drumku to będzie taka do oddzielania okrywówki ;)
W istocie, nawet mi sie ten Falkland nie podfilcował, i przykryłam przecież, więc się fest gotował. Dociskałam, najpierw łapą, a w trakcie gotowania widelcem.
UsuńZ huacaya to ja mam trochę doświadczenia i wiem, że źre, jak zwierz swoje lata ma, tak od czwartego roku życia trzeba się z tym liczyć. U mnie biała jak niebiański puch, ale to z dwulatki. Ja w huacaya, jak żyję, żadnej okrywy nie uświadczyłam, również w krajowej. A jest taka maszynka do oddzielania okrywy? Nigdzie nie widziałam.
I Ty nic nie robisz, nooooo, faktycznie. ;-) Szkoda strzępić jęzor.
OdpowiedzUsuńDalej życzę takiego nicnierobienia. :P
Ale ja do roboty nie chodzę, nie wiem, czy stety, czy niestety. W najgorszym (może najlepszym?) razie, jeśli mam cos do napisania, to od drumka do pracy mam półtora kroku:(
UsuńNaja fast nichts gemacht würde ich anders definieren. Ich würde das Alpakagarn mit den Granenhaaren eben für etwas verwenden, das man nicht direkt auf der Haut trägt. Bei deinem Färberversuch kann ich keine Flecken erkennen. Mir gefallen die Kammzüge. Ich bin gespannt, wie die versponnen aussehen. Die Bücher sind verlockend, aber ich muss jetzt standhaft bleiben. Mein Budget ist für diesen Monat ausgereizt, da ich mir 2 Handspindeln und 2 Strangen Wollmeisen geleistet habe. lg bjmonitas
OdpowiedzUsuńDu bist durchaus nett - die weißen Flecken sind nicht zu übersehen (oder: nicht überzusehen? - O, meine Güte, ich habe 20 Jahre lang kaum Deutsch geschrieben und gesprochen und jetzt habe ich Bedenken auf Schritt und Tritt; ich bin aber Flo dankbar, dass sie mich dazu angespornt hat). Ich habe Deine Spindeln gesehen - sie sind doch handgemacht und müssen teuer sein. Die Wolle von Wollmeise gefällt mir auch sehr, ist jedoch schrecklich teuer und ich bin nicht sicher, ob sie eine Sünde wert ist:)))
UsuńLG
vielleicht nett vielleicht blind *lach* ich habe keine weissen Flecke gesehen. Dein Deutsch ist super und ich bin dankbar, dass Flo dich überzeugt hat, kurz auf Deutsch anzugeben was du da so genau machst. Das ist viel informativer als nur die Bilder zu schauen. Die Spindeln waren nicht so arg teuer der Preis lag zwischen 18-23 EUR. Wenn man bedenkt, dass es Handarbeit ist, ist der Preis ok. Bei der Wollmeisenwolle die ist wirklich etwas teurer und ich werde sie auch nicht als Socken verstricken, sondern für einen Pullunder oder Pulli verwenden. lg bjmonitas
UsuńUbawiły mnie te tymoszenki, ciekawe co by na to pani Julia powiedziała :)))
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to należy Ci się skrócony wykład nt. tego jak wygląda nicnierobienie. Nicnierobienie jest wtedy jak tych wszystkich rzeczy, które pokazujesz NIE MA :P
Pozdrawiam :)
Ach, ona chyba aktualnie nie za wiele ma do powiedzenia, niestety. Myslę, że starczyłoby jej poczucia humoru. W końcu nie bez powodu wymyśliła sobie tę słowiańską fryzurkę. Chciała być rozpoznawalna, to moje tymoszenki są widomym znakiem, że jej się udało:)
UsuńNo, masz rację, zrobiłam więcej niż nic, problem w tym, że coś nie za wiele więcej:)))))
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBez przesady z tą "Marnością" co Ci nie "pasi" no rozumiem że alpaka która źre (tak się zaczęłam zastanawiać jaką ja mam suri co to ją w gratisie dostałam, bo to co z wierzchu oglądała, bo leży w pudle niewyprana i czeka na lepsze czasy, do wygląda na delikatne jedwabiste właśnie włosy)
OdpowiedzUsuńAle przecież "tymoszenki" i z nazwy i z kolorów prześliczne. Czemu nie są dobre na fair isle nawet i dla leniwych, mnie się ogromnie podobają!!!
No i nie wiem czy wiesz, ale teraz Ty jesteś moją prowokatorką, patrzę na ten jedwab (Boszzzzzz jaki on cudny!!! jak się błyszczy!!!!!) i mi się jedwabiu che!!! a mam w swoich zapasach porcję jedwabnych chustek od Kariny..... do tej pory leżały sobie spokojnie bo się ich bałam, myślałam, że jak się poczuję na tyle odważna i doświadczona, to dokupię ich trochę żeby mieć jakiś zapas, ufarbuję i uprzędę, ale teraz jak się napatrzyłam to mi się che jedwabiu, ach jak mi się chce jedwabiu!!!
pozdrawiam
Wiesz, upierz koniecznie tę alpakę, bo - zdaje się - Kankanka meldowała, że tą, której nie uprała, mole wolały zeżreć, z czego wywodzę wniosek, że mole wolą taką prosto od zwierzaka, nie praną. A ja ze wszystkich zwierzaków teraz (kiedyś to były węże i pająki) najbardziej boję się moli.
UsuńFalkland na fair isle dla leniwych nadaje się, ponieważ powinien być w przechodzących kolorach. A jak to sprzedę i nawet skręcę w navajo, będzie tylko ciapkate, niestety, ładnie ciapkate, ale ciapkate.
Jak Ci się chce, to na co czekasz? Nie wiem, jak się te chusteczki przędzie (też trochę takich mam, ale nawet z popróbowaniem nie nadążam). Jak się taki solo przędzie, też nie wiem, bo surowca dotychczas nie miałam. Ten ufarbowałam, żeby go na drumku zmiksować z beżową alpaką. Podobno jedwab łatwy nie jest, ale Sabina spośród słoneczników bardzo pięknie sprzędła (tylko ona jest perfekcjonistka):)
No ja się boję ogromnie moli, ale na razie w bloku ich nie stwierdziłam, czekam bo chcę se zmontować grzebień i nawet już mam pomysł czy głupi czy nie, jak obejść wwiercanie gwoździ w dechę, ale może upiorę porozciągam w łapkach i zostawię w oczekiwaniu na grzebień.... tylko najpierw pasowałoby przebrać kłaki rude od białych ..... trochę kopciuszkowania będzie.
UsuńJeśli chodzi o chustki jedwabne to się robi dziurę w środku potem rozszerza, rozszerza na jak największy okrąg potem przerywa i się przędzie, gdzieś to u siebie na blogu opisywała Yarnandart, tylko właśnie z tego co pamiętam ona pisała że to się dość trudno przędzie, no bo i siły w to trzeba włożyć i do tego czasem te chustki nie chcą się łączyć ze sobą.... Mam jakiś darmowy PDF ze strony spinningdaily o przędzeniu jedwabiu to Ci podeślę na FB, jest on co prawda po angielsku a nie niemiecku (bo Ty zdaje się niemiecki wolisz) ale może chociaż obrazki CI przypadną do gustu
O, to fajnie, bo nawet nie mam pojęcia, jak sie do tego zabrać, a jak człowiek nie wie, jak to sie potem przędzie, to nie ma co farbować, bo to już zupełnie randka z jedwabiem w ciemno.
UsuńZ molami miałam zupełnie afntastyczną przygodę, zanim mnie to wełniane szaleństwo ogarnęło, na szczęście. Moje detektory zidentyfikowały spożywczego mola w mące. Wywaliłam zawartość kuchennych szafek, świeże sypkie produkty zapakowałam w słoiki i ze strachu, że w kącie szafki jakiś się jeszcze mógł ostać, ponaklejałam w całej kuchni takie plastry Raid na mole z feromonem. U mnie w bloku dużo starszych pań mieszka, głównie eksnauczycielek. Lato było, w kuchni okno miałam otwarte non stop, bo palę (kretynka!) papierosy. Ty sobie wyobraź, jak ten feromon zadziałał! Świetny feromon! Skuteczny jak nie wiem co! Mole z całego osiedla się do mnie przez to okno zleciały! Chmary! Ale ja, jełop jeden, nie zauważyłam związku między feromonem a tą inwazją i wymieniłam plastry na nowe, bo myslałam, że to wszystko moje mole! Po jakichś trzech tygodniach słyszę rozmowę sąsiadek, że chyba się mole z bloku wyniosły. Wyniosły! Ja je wyniosłam! Na plastrach z feromonem! Teraz na straży mojej wełny stoją lawenda i rozmaryn!
Cholera, że te narzędzia do wełny takie drogie są. Ale poznałam kowala!
O molach spożywczych to mi nie wspominaj, niby weterynarza nic nie zraża, ale miałyśmy na stancji, na studiach, jak czytałam Twoją historię to jeszcze teraz mi żołądek do gardła podszedł ( a niby wcale a wcale obrzydliwa nie jestem) bo widzę wyraźnie jak koleżance uskrzydlone stado z płatków musli wylatuje, jakby to wczoraj było, a nie 7-8 lat temu (rany kiedy to zleciało???) potem zrobiłyśmy śledztwo, okazało się że poprzednia ekipa jakieś grzyby suszona ze szafkę wrzuciła ku potomności, i tam to tałatajstwo się zalęgło, a wracając do samych moli to Ty mega altruistka jesteś, powinnaś medal od osiedla dostać, bo pewnie Cię to trochę kosztowało....
UsuńNo drogie drogie, książki cholera też drogie, a we mnie się ostatnio głód wiedzy ogromny obudził, szczęście że odkryłam, że książki które do tej pory widziałam tylko na amazonie (a nie mam możliwości kupowania z zza granicy) można dostać na allegro, i tym sposobem już niedługo (mam nadzieję) dojedzie do mnie fleece and fiber!!!!
Co do grzebieni do wełny, to kiedyś natchnęłam się na taki filmik http://www.youtube.com/watch?v=FfpSW0OsLHs i zachwycona byłam tym, że ten grzebień zrobiony jest ze zwykłych grzebieni do włosów, taki grzebienie chodzą na allegro pod hasłem "AFRO" już od 2,90 za szt, chyba nie najgorsza cena, ale jak buszowałam po allegro to natknęłam się na "grzebień do okapu, wróblówka) niby to to narzędzie na dach, ma 1m - całe w jednym kawałku, wysokość zębów różna ale są i takie na 10cm kosztuje 2,90 za szt. ( mam tylko wątpliwość czy aby nie za gęsto ząbki ma ułożone, trza by na żywca toto zobaczyć) no ekstra tylko na allegro chyba ciężko kupić 1 szt do tego przesyłka 15zł! no i mam zamiar markety budowlane pozwiedzać w poszukiwaniu tej wróblówki, bo coś mi się widzi, że mogłaby ona zdać egzamin, a jak jest długa na 1m to można przeciąć i z jednej sztuki się zrobią 2 rzędy zębów. hmm tak sobie dumam od kilku dni... jako szczotkę do wyczesywania z tego mojego przyszłego grzebienia posłuży mi zgrzebło po moim bernardynie nieboszczyku... (by się psina i po śmierci przysłużyła pańci, dalej będę twierdzić, że to wspaniałe psy są) wygląda identycznie jak comby które widziałam w rożnych miejscach. I cholera mnie bierze jak sobie pomyślę, że miałam takie dwa zgrzebła ( bo Brysia w okresach linienia, często z mamą wyczesywałyśmy we dwie- ile on wełny dawał!!!!) i gdzieś się to jedno zgrzebło na amen zapodziało, albo drewnianą rączkę Bruno zeżarł, bo on taki francuski piesek (choć ma być irlandzki ;) ) że nie toleruje absolutnie metalowych szczotek ani zgrzebeł, więc jego czeszę plastikiem albo włosiem sztucznym, a i tak się wierci!!! ;) UPS ale mnie słowotok napadł, przepraszam...
Dzięki za pliki. Aleś mnie tym grzebieniem zapłodniła. Ta wróblówka to jest w założeniu elastyczna, z polipropylenu, więc chyba by sie te zęby pod wpływem kudła uginały i by spadały, ale ten grzebień afro w wersji zęby w drewnie jest obiecujący, najwięcej obiecywałabym sobie po jego producencie, bo jeśli opanował technologię na ten grzebień i sprzedaje go za tyle, to bez kłopotu mógłby robić też hackle i combsy i musiałoby mu sie opłacać. Ale widzę, że tam w tej ich firmie w Częstochowie, to nawet żeby właścicielowi podpowiedzieć, nie przedrzemy się przez rzeszę sekretarek.
UsuńZza granicy każdy kupić może, ja głownie na ebayu kupuję, nie w amazonie. Warunek jest tylko jeden: zarejestrować się i założyć konto w PayPalu. Ja wiem, to trzeba nabrac odwagi. Ja się zakochałam w bransoletce i musiałam, ale pół flaszki wina przedtem wypiłam. I teraz mogę z zagranicy. A i WoW płacisz przez PayPal (nikt nie zna Twoich danych, płaci się w odróżnieniu od ustrojstw w allegro trzema ruchami palca, nigdy nie miałam problemów, ba, zdarzyło mi sie odzyskać pieniądze za przesyłkę, która z ewidentnej winy sprzedającego nie dotarła). Namawiam, bo akurat te książki jednak sporo taniej wychodzą.
O jaaaa to widzę że Ty poważne śledztwo zrobiłaś!!!! No ja myślałam żeby kupić kilka tych afro grzebieni i przykręcić lub przykleić do deski jakiejś i mieć taki grzebień. No a co do wróblówki to tak sobie myślałam że kto jak nie Ty mi lepiej doradzi... no i nie pomyliłam się, kurka szkoda, że nie zda egzaminu, nic to i tak przy najbliższej i tak się udam ... najwyżej sprzedawca sobie pomyśli że wariatka- nie pierwszy raz z resztą...
UsuńKiedy ja właśnie paypala nie mam, no wiem zacofana ktoś mógłby powiedzieć, ale jakoś na razie strach trochę większy niż chęci a i powstrzymuje mnie to przed bankructwem ;) ale kusisz kusisz ogromnie!!!
Dla mnie jesteś mistrzynią - ja nie miałabym cierpliwości by czesać ,farbować - dlatego podziwiam Twoją pracę !
OdpowiedzUsuńJeśli mnie czas nie goni, to właśnie ta część roboty mnie najbardziej bawi. Ale ostatnio to mnie czas nie tylko goni, ale i się rozłazi. Bardzo miło z Twojej strony, ale mnie lata świetlne dzielą mnie od etapu solidnego rzemiechy, jak widać, a do mistrzostwa to chyba do śmierci nie dotrę!
UsuńW kwestii Vanitas w pełni popieram Dodgers :)) Bądź jak Gajusz Juliusz Cezar, bo to na pewno nie vanitas :)) Piękne farbowanki Ci wyszły. Od kilku dni chodzi mi po głowie takie jedno farbowanie i ciągle czuję opory, aby je uwskutecznić... :)) Na gryzieniu się nie znam, bo to Ty dla mnie niesiesz kaganek oświecenia w tej dziedzinie... :)) I słuchaj sąsiadki, ona mądrze mówi :))
OdpowiedzUsuńFarbowanie jest fajne, rach, ciach, i jest. Tylko światło teraz marne, może dlatego podświadomie odkładasz. W tym gryzieniu to mniej mi przeszkadza samo gryzienie, a bardziej moja niewiedza, skąd to się wzięło. Ambicja kudłoznawcy bardziej mnie źre niż ta nitka:)))
UsuńCzyli jednym słowem z tą surii o nie jest tak miękko jak by się nam wydawało.
OdpowiedzUsuńNie dość, że się plącze, kudli, ciężko się ją obrabia to jeszcze grysie, chyba w nosie to mam.
Podziwiam za cierpliwość. oby ten sweter dla puchatka był wart Twojego poświęcenia i czasu...
Wiesz co, może taka partia, może zwierz niemłody, może te rude sztywniejsze były, bo z nóżek, jak podejrzewa Fanaberia. Ta następna zdrumiona partia jakby miększa. Ale szczerze mówiąc mam dość drumienia suri, wałki czyszczę bez jednej przerwy. Bierę się za zwykłą alpakę, ona tak nie syfi.
UsuńNie za bardzo rozumiem o co chodzi z tym farbowaniem ?? Jeżeli masz zamiar uczynić coś takiego jak Maduixa ( ja też sobie ufarbowałam z takim zamiarem czesankę:) to kolory muszą jakoś przechodzić, przenikać się. Nie wiem jak wygląda w paśmie ale w warkoczu wygląda całkiem dobrze :))
OdpowiedzUsuńJeżeli pamiętasz jak latem pisałam o czesaniu suri, to wprawdzie w tym poście nie ma o tym ale pomimo bardzo miękkiego włosa to co wyciągałam w 1 gatunku miało mocniejszy włos, zostawał na grzebieniach oprócz tony syfu bardzo subtelnie ale delikatniejszy włos.
Mam też alpakę z dwóch różnych źródeł i też można rozgraniczyć dwa rodzaje włosów. Kiedyś rozmawiałam z hodowcą alpak na temat doboru naturalnego pod względem jakości runa no i różnie to bywa jedni na to zwracają uwagę, inni na kolor a niektórych to nie interesuje wcale. W książce o runach piszą, że alpaki mają partie grubszych włosów. No i suri to huacaya tylko trochę inna (chyba tak jak z leworęcznością u ludzi) bo tylko 7-10% całej populacji.
Cieszę się, że książka Ci się spodobała, ta którą poleciłaś mi już też przyszła i "wielcem rada" z niej :D
O tak, tymoszenka wiele potrafi ukryć. Nie, nic się w tych kolorach nie przenika, to są łatki, czasem na przykład jeden brzeg taśmy jest zielony, a drugi na tej samej wysokości brązowy, a między tym wszystkim jest kupa białych łat. Tylko na kolorowiutkiego dubla sie nadaje.
UsuńWłaśnie chyba muszę sobie tę książkę o runach kupić, bo tak myslę i myślę (ambicja mnie żre) i coraz bardziej mi się wydaje, że to specyfika tego bardziej rudego kudła. Bo go przecież specjalnie odebrałam z kilograma rose grey, ponieważ mi nie pasował do reszty odcieniem. Może ten zwierz miał trochę łatek bardziej rudych niż kakaowych i w tych łatkach rósł włos o trochę innej również miękkości? Bo te następne błamki zapowiadają się jakby miększe. I kudły im są ciemniejsze, tym są miększe. Ale suri od pana Mariusza była równo miękka i to jaka miękka, i długa (i jaka brudna, ale nie bardziej niż ta śląska). Ta jest czysta. Może coś za coś?
Hej,
OdpowiedzUsuńZupełnie nie wiem dlaczego chcesz się nazywać Vanitas - toż to co zrobiłaś jest świetne Kolorki piękne, jesienne. Ja rozumiem, że pewnie nie o taki efekt Ci chodziło, i że te białe plamy przeszkadzają, ale myślę, że w nitce będzie bardzo fajnie wyglądać i te białe plamy po prostu rozjaśnią ją, zrobią pastelową jesień. Ciekawa jestem jak to będzie wyglądało w całości. Prawdę powiedziawszy właśnie te niespodzianki są tym co mnie kręci. Niby wiesz jak farbujesz, ale efekt może zaskoczyć, a potem zaskakuje nitka. Moje doświadczenie co prawda nie jest za wielkie, ale na razie takie właśnie.
Co do gryzienia przez alpakę też się zdziwiłam. Moja alpaka, której uprzędłam zaledwie 7dag, też trochę gryzła. Zastanawiałam się dlaczego, ale może to już tak jest. Chociaż na wielu blogach ogłaszano alpakę cudem miękkości i rzeczywiście w czesance taka była, no ale potem coś się ujawniło.
A ja od paru dni niewiele twórczego robię. Niewiele = nic - więc ja nazywam się Omia Vanitas i jest to moje imię i nazwisko. Ale może wynika to z tego, że rzeczywiście za dużo w ekran się gapię nawet jak już nic sensownego nie mogę tam znaleźć. Więc fajnie, że coś napisałaś, przynajmniej wiem, że nei spędzam teraz czasu bezproduktywnie. Jestem zachęcona i powoli odlatuje strach przed zabraniem się za coś kolejnego (ja już tak mam, że do nowych projektów muszę dojrzeć).
Na razie nie sprawdzę, co wyszło z farbowanek, bo ten sweter mnie goni. Alpaka w założeniu nie gryzie i lwia część tego, co przędłam, tak ma. Zaskoczyło mnie to, że gryzie akurat ta partia, bo to suri, która teoretycznie miększa być powinna. Odium niesławy nie powinno zatem spadać na wszystkie alpaki, broń Boże. To, co teraz przędę, jest miękkie jak marzenie. Może rude łaty na tej suri rose grey były po prostu twardsze i już. Alpaki są cacy w ogólności!
UsuńZaczynanie projektów to męka! Jak ja to dobrze rozumiem! Męka zwłaszcza, kiedy trzeba je skończyć!
Jak będziesz miała chwilkę i chętkę to zapraszam do siebie po wyróżnienie ;)
OdpowiedzUsuńKolory jak zawsze fantastyczne swoją drogą i to lśnienie jedwabiu... mrau :)
Bardzo dziękuję! I za komplement i za wyróżnienie!
UsuńAldonko, bardzo dobrze, że się dałaś podpuścić z tym farbowaniem - tymoszenki świetne są. E tam, że ciapate... troszkę tylko, może po sprzędzeniu nie będzie to wcale przeszkadzać, bo kolory bardzo ładne, w sam raz na jakiegoś fair isle'owego leniwca :)
OdpowiedzUsuńTy dla mnie przodownik pracy jesteś i wzór do naśladowania, choćbyś się zapierała ze wszystkich sił. :)
Efekty mojej pracy pod koniec tygodnia są żadne, bo i specjalnie się nie napracowałam... a o starociach wciąż nie chciało mi się blognąć :/ Ja mam chyba poważne problemy z koncentracją i nie wiem, czy bardziej zima winna, czy internet, czy milion pierdół na głowie :/
Parę dni temu M. mi zaproponował dorzucenie czegoś do książkowego zamówienia i rozważałam właśnie "Scottish Heritage...", wygląda pysznie, ale ostatecznie coś skarpetkowego wygrało :) A o tym cudownym kompendium Starmore mam podobne zdanie. Pasjami ją wertuję licząc na oświecenie w kwestii poskładania tych cudowności w harmonijną całość. No fantastyczna jest, i to Starmore'owskie wyczucie kolorów, ech...
Nie daj się zimie ani marnym myślom :*
Łoj, pokraśniałam chyba!
UsuńWszyscy chyba mamy problemy zimowe! A jak nie mamy, to se wymyślimy! W końcu w czymś trzeba wieść prym, psia krew!
A sliczne kolorki! Ciekawam bardzo jedwabiu. Jak sie przedzie? Co z niego będzie?
OdpowiedzUsuńZdrumiłam go z alpaką i prawie go w niej nie widać. Zaraz wywlekę te puchatki na balkon spróbuję sfotografować. Nie ważyłam, w sumie, myślę, jest tego alpaczano-jedwabnego towaru mniej więcej 30 deko. Na co? Jeśli nie wiem, na co będzie to, co robię, mam z tego przyjemność. Jeśli już wiem, to pozostaje tylko męka, czy sie uda, i czekanie końca tej udręki:(
Usuń