wtorek, 16 października 2012

Dostawca runa i spółka

Mój dostawca dostarczył tyle wełny, ile dostarczył, teraz przygotowuje się do zimy i przestał dzielić się swoją produkcją - na szczęście (mniej odkurzania). Wyszło z niego przez trzy miesiące tylko tyle:


Na zdjęciu nieprane i szare jakieś, w realu ładniejsze. Ale po kolei - oto on, przystojny dostawca runa i mój najlepszy kolega (jesteśmy ze sobą przez 24 godziny na dobę, czasem nie do wytrzymania, i dla mnie, i dla niego).


Spojrzenie wiele mówi: - Odczep się, czego chcesz, już nie mam siły. Co, ja małpa w Zoo jestem?
Wyszło z niego w sumie niecałe 5 dag, metodą czesania podwójnym zgrzebełkiem. Podsierstka krótkiego, bo on chyba ma wśród wstępnych sznaucera (resztka brody i pelerynka na karku oraz nieziemska odwaga) z labradorem (cała reszta wraz z ciepłym charakterem) i jakiś gen po jamniku (podługowaty jest, to fakt, i łapy zadnie ma trochę krzywe).


To połowa tego, co dał, bo się późno zorientowałam, że nie dokumentuję. Na szpuli singielek był krzywy, bo zanim opanowałam technologię przędzenia tego śliskiego, krótkiego podsierstka, potrwało (ale do jaka technologię mam już jak znalazł).

Najlepiej idzie, jak już człowiek siądzie i nie przerywa.
Dubelek skręcany:

I na tych dwóch zdjęciach chyba najlepiej widać realny kolor wełny z mojego błyszczącego czarnego psa. Może ten przodek labrador był czekoladowy?


W każdym razie mam 60 metrów całkiem grubaśnej i nie całkiem równej psiej wełny w dublu. Wełna psia jest jeszcze mniej sprężysta niż ta z alpaki. Do czego więc tego użyć? W każdym razie póki co trzeba było motek uprać, bo surowiec jednak "pachniał" psem. Teraz schnie.


Donoszę również, że przybyło mi koleżeństwa. Obcuję więc już nie tylko z psem i Panem Styropianem. Dziś przyjechało dwoje nowych pomocników: Kulas (w sprawie blogowej, bo jak długo można próbować zdejmować własne stopy!) oraz Lala (w sprawie nieblogowej, ale może i na bloga się przyda, jak mnie puści skarpetkowy szał).

Lala cerę ma bladą i siorpatą (pępek mnie wzruszył!), ale jest w autentycznym rozmiarze 38/40 (czyli tym, w którym siebie najbardziej lubię) i będzie mieszkać w piwnicy, bo w domu już nic się nie mieści. Dlatego musi być lekka (pan kurier mnie pytał, czy to zwłoki - coś dziwnie lekkie), bo będę z nią zasuwać po piętrach. A Kulasa natychmiast ubrałam w jakąś już sfatygowaną skarpetkę, żeby go sprawdzić.


I wtedy okazało się, że jak się robi skarpetki z ręcznych włóczek, to trzeba było kupić Kulasów dwóch. Ot, wiadomo, kiedy Polak mądry!
No i żeby nie było, że się to dobre skończyło - znów dostałam prezenty. Cudne! Wczoraj wieczorem Pan Marcin znowu do mnie zapukał i proszę uprzejmie:


Nie dajcie się zwieść zdjęciu - tego jest całe mnóstwo, to jest dobrze ponad 30 deko Lincolna, mojego ulubionego! To jest taka ilość, z której przy moim sposobie dziergania wychodzi pełnowymiarowy sweter z długim rękawem! I ja już nawet wiem, w jakich będzie kolorach!
I jak widać po drugiej części prezentu, od razu wiadomo, od kogo on piękny prezent jest - od Asi spod Jedynki! A teraz jej cudne drobiażdżki na pięknym, lekko połyskliwym, śmietankowym tle Lincolna:


Jak można takie cudeńka "niewypałami" nazywać?! No i czy gęba się człowiekowi może nie uśmiechnąć?
Bardzo, bardzo dziękuję!

35 komentarzy:

  1. ooo, czytałam wielokrotnie o przędzeniu z sierści naszych domowych Futer i straszliwie mnie to zaciekawiło :) zwłaszcza, że mam "na stanie" kotę, której po rodzinie szwendały się Main Coon'y oraz norweskie leśne. Przy goleniu zostawia masę dosyć długich (jak na kota) i kolorowych kudziołków.
    Chwilowo pominę temat super-ultra-miękkiego futra Króla, które ten wyrzuca z siebie w ilościach zdecydowanie nadprogramowych - bo króciutkie.
    Ale w związku z tematem sierści czworonogów - Droga Finextro - czy zetknęłaś się może z przędzeniem włóczki z kota? do tej pory nie zbierałam tego co zostawało po czesaniu/obcinaniu, ale może czas najwyższy?

    Mogłabym ją ogolić na zimę i zrobić jej kubraczek z osobistej sierści, żeby nie marzła a zarazem pozbyłabym się chociaż części kotów sierściowych walających się po kątach z okazji trwającego okrągły rok sezonu gubienia futra...ach, rozmarzyłam się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zbieraj kocią sierść! Zbiera Asia (Appolinar)z Main Coona. To się na pewno da sprząść, jeśli nie samo, to można zgręplować z owcą. Króla też. Ten Twój Król na miniaturkę nie wygląda, trochę więc tego towaru jest. Nie widziałam jeszcze u Ciebie robótek przędzionych, ale kiedyś trzeba zacząć. Do zimy to chyba jednak szybciej będzie zebrać to dobro (tak ogolić rach ciach kota to chyba nie wypada... Ale po co to tuczyć odkurzacz?)i ufilcować płaszczyk. Ja o filcowaniu nie mam pojęcia, ale np. wspomniana Asia, Asia spod Jedynki, Iza, Kasia (WoolArtStudio) pięknie filcują. Rozejrzyj się!

      Usuń
    2. Do przędzenia to mi jeszcze daleko ;) nie mówię, że niemożliwe, ale jeszcze nie dorosłam. Ale spokojnie, zanim kota uzbieram wystarczająco na pierwsze próby to akurat może mi się odmienić :)

      Jedno wiem na pewno - bydle się mocno filcuje... fakt, że majtanie językiem po futrze a jakieś delikatne pranie to co innego, ale wyjątkowo często trzeba kotu sierść przeglądać i wycinać dredy z miejsc newralgicznych - głównie pachy i kryza - czyli tam gdzie akurat ma najbardziej miękkie włosie :/

      Zapisuję w czerwonym notesiku pomysł przędzenia kota :) a jak małe będzie protestować to się nawinie paskudę na wrzeciono w całości ;)

      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Obawiam się, że jak się w domu pojawi jakieś wrzeciono, to się Kluska sama słodziutko na nie nawinie.

      Usuń
  2. das sieht alles sehr schön aus!!!

    "Meine" Hundewolle ist sehr kurz, ist deshalb ein bisschen knotig.

    Liebe Grüsse Heike

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danke! Am schoensten ist doch der Hund! Meine ist auch knotig.
      LG Aldona

      Usuń
  3. Ja tego posta pokażę Mamie ok? Bo ona się ze mnie nabijała, że gdybym mogła, to bym spaniela jakiegoś wyczesała i uprzędła nitkę, a tu proszę- i nie z takiego kudłacza można uprząść co nieco :) prezenty dostałaś śliczne, ja też czekam na swoje, sasasasasa. A Kulas i Lalunia suuper, też dojrzewam do manekina krawieckiego, ale takiego fest, co mi się nie wypierniczy, gdy go moje kolano na przykład spotka na trasie albo łokieć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OK.Ze spaniela już dziewczyny przędły, całkiem ładna czapa wyszła.
      No, ładne prezenty!
      Ja fest-manekina na nodze nie mam już gdzie postawić i to nie żadna kokieteryja. Lala musi być lekka. Kulas jest cięższy od Lali.

      Usuń
    2. To co marudzisz, że dwa Kulasy by się przydały, jeszcze sobie kręgosłub nadwyrężysz od dźwigania :) a wiesz, jak mnie paczkonosz w jajo zrobił? zostawił awizo, ze za duży gabaryt i że mogę sobie odebrać, ale jutro. To gdzie ta paczka? Bo skoro za duża, to nie wziął ze sobą tak? To czemu na poczcie mi pani nie chciała jej dać? Ich szczęście, że na pocztę mam 5 minut. grrr. pociesz mnie trochę :)

      Usuń
    3. Jak paczka, to zrób aferę. Jeśli list polecony, to otóż informuję (bo się sama poinformowałam), że wprawdzie obowiązuje rozporządzenie ministra jeszcze infrastruktury, że listonosz ma obowiązek przynajmniej raz cię łapać, ale pan/pani szef poczty wydał zimą jeszcze własne rozporządzenie, że jak jest w gabarycie B (czyli np. szersza niż 2 cm), to oni mają ją zostawiać na poczcie, a Tobie wręczać awizo. I to mi bezczelnie pani na poczcie powiedziała, kiedy nadawałam list, a ona doradzała mi, żebym lepiej paczką wysłała, bo ktoś po to będzie musiał dymać do urzędu. Nawet napisałam coś w tej sprawie do ministra administracji i cyfryzacji, pod którego teraz poczta podlega, ale takie nic to oni w tej sytuacji, w której jest Boni, mają teraz w doopie. Dlatego tak sobie cenię Pana Marcina, który w doopie ma takie rozporządzenia, bo chodzi tu od 20 lat.
      Co się mażesz, masz pięć minut drogi, a poczta czynna od 8 rano. Do rana podciągniesz kamizelkę.

      Usuń
  4. Psia wełna ekstra, powiem szczerze, że jak zobaczyłam tę prostokątną kufę Twojego psiaka, to się zaczęłam zastanawiać czy się geny terriera nie zaplątały, popieram, sznaucer tez to mógł być ;)
    Marzy mi się manekin ale taki krawiecki, stojący, ale podczas ostatniego szycia kiecki dla mnie- znaczy szyła mama ja za manekin robiłam - uświadomiłam sobie że i tak jestem za niska na standardowego manekina, trzeba by kupić takiego którego da się bardzo mocno regulować, więc się przestałam rozglądać
    Już nie mogę doczekać się co będzie z linkolna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sznaucer to nawet musiał być, bo Piernik ma resztki sznaucerskiej brody i w całości, jeśli mu pańcio nie podetnie tej brody, wygląda jak stary Chińczyk. Jego doktor miał tylko wątpliwość, czy ta druga strona więcej miała z goldena czy z labradora, co do tego, że retriver, był pewny. Ale kto i czego może być pewny, jeśli bierze roczne zwierzę ze schroniska. I dobrze! On bardzo mało mówi, właściwie szczeka tylko przez sen (na szczęście już przez sen nie płacze), ale ma tak sugestywną mowę ciała i mimikę, że nie sposób nie wiedzieć, o co mu chodzi.
      Manekin był mi potrzebny na chwilę, bo nie sądzę, żeby na dłużej, ale może? Na porządny miejsca mi brak.
      Pod koniec tygodnia ma być ciepło i słonecznie to się zabiorę za farbowanie Lincolna.

      Usuń
    2. Nie upieram się przy terrierze- po prostu jak zobaczyłam zdjęcie (zanim jeszcze przeczytałam o sznaucerze) to mi się z czarnym rosyjskim terrierem skojarzył, a ja je z resztą często mylę (zwłaszcza jak tylko foty oglądam) ze sznaucerami olbrzymami. Z resztą sznaucery olbrzymy bardzo lubię ( ja w ogóle wolę duże psy od miniaturek, jak brałam Maksa- a decydowaliśmy, że go weźmiemy, jak miał 1 dzień- to najbardziej się bałam o dwie rzeczy, żeby nie miał wyłupiastych oczu i żeby nie szczekał cienko jazgotliwie, na szczęście udało się że mimo iż pies niewielki, szczek ma całkiem porządny). A jak Piernik ma tak wymowna mowę ciała to może coś z owczarka belgijskiego się zaplątało, one podobno są dość ciche z ogromnie wymowną mimiką ;)
      pozdrawiam

      Usuń
    3. Ja terriery uwielbiam, bo one mają w sobie coś takiego cwaniackiego i są ogólnie wesołe. I w istocie moje Piernidło to bardzo pogodny pies, koleżanka się kiedyś śmiała, że on sobie chodzi i sam do siebie macha ogonem całymi dniami. I to jest fakt. Sznaucery olbrzymy znam i uwielbiam. I on ma oprócz wyglądu coś ze sznaucera, chociaż nie jest tak pobudliwy. Większemu, który się na niego rzuci, nie ustąpi. Mniejsze tak długo zachęca do zabawy, aż przestaną być agresywne. Więc co za różnica, ile w nim siedzi ras. Byle co ranka po całusa przychodził.

      Usuń
    4. Masz w zupełności rację, po prostu jest wyjątkowy!
      Przyznam, że o ile terriery w większości swoich wydań bardzo mi się podobają, to ja sama chyba nie mogłabym mieć jednego z nich- chyba bym sobie nie poradziła z OGROMNĄ osobowością. Ja już mam próbkę zdania odrębnego na każdy temat przy Brunie, gdzie podobno choć setery bywają uparte, są łatwe w układaniu. Czasami śmieję się jak porównuję podejście do życia z poprzednim bernardynem. Bryś (bernardyn) warunki niewygodne (np. zachęcanie do spania w budzie poprzez uwiązanie tam smacznej kości) akceptował i przystosowywał się, Bruno próbuje za wszelką cenę je pokonać ( zamiast położyć się grzecznie w budzie i zajadać , najpierw skupił się na przegryzieniu sznurka a potem z dumą w oczach konsumował kość na środku podwórka). Choć to machanie do siebie ogonem to jest rozbrajające, Bruno też tak ma, i chwalenie się swoi ostatnim choćby najbardziej absurdalnym pomysłem... Wczoraj np. o 22:00 chwalił się upolowaną zdobyczą- szczurem - mieliśmy niezły cyrk żeby mu tę zdobycz odebrać

      Usuń
    5. O tak, znam ten numer, tylko w wersji myszowej. Ponieważ nie chcemy go zostawiać komukolwiek, zabieramy go ze sobą na wakacje. Dlatego na wakacje jeździmy zawsze w to samo miejsce na Węgry (i lepiej, i taniej) do wynajętego domu przy termach. W tamtej okolicy jest mnóstwo myszy i piesek za pierwszym razem przynosił nam swoje zdobycze. Ale w odróżnieniu od Bruna kładł nam pod nogi i czekał na pochwały. Ze trzy dni trzeba mu było tłumaczyć, żeby przestał polować.

      Usuń
    6. No właśnie Bruno z taką czy inną zdobyczą ( uwielbia kraść różne rzeczy, np. mamine rękawiczki do prac w ogródku) biega dumny z siebie jak paw i liczy na zabawę w berka. Więc trzeba go przechytrzyć, na szczęście miłość do smakołyków większa niż do szczura ;)

      Usuń
  5. Piękna psia wełenka. Zrób mu ocieplaczek na zimę:) Ostatnio prezenty Cie nie omijają:) Oby tylko listonosz nie pomyślał,że specjalnie coś kupujesz,by on często u Ciebie bywał:)A Kulaskiem się nie przejmuj,zawsze można zrobić dwa zdjęcia i "kopiuj wklej" Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jemu zimą nawet w bandance za ciepło. Za ocieplaczyk chyba by mnie ugryzł!
      No, mam ja szczęście w tym miesiącu. Pan Marcin nic sobie nie pomyśli, a nawet jak pomyśli, to nie da po sobie poznać. Ideał!
      Zrobić cudowne rozmnożenie nóg, powiadasz?

      Usuń
  6. Widziałam już korale ufilcowane z sierści psa, miałam beret dziergany z "futra" lisa, ale motek włóczki z pupila, chyba przeczytam jeszcze raz, bo coś zmysły mnie zawodzą. Za to wierne oczy i ta morda z brodą, oj tuliłabym i zamęczała pieszczotami i zabawą. Szał skarpetkowy to niezła rzecz, ale Lalę wypada też ubrać, pomimo uroczego pępuszka i liczę, że będzie to udzierg z Lincolna.
    Uśmiechaj się i kręć niteczkę nową,
    kolorystykę zrób sobie awangardową!
    Niech nam szczęki z wrażenia opadną,
    podziw i zachwyt nami Babami zawładną!!!
    Małgorzata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież całuję psa po mordzie nieustannie, głaszczę, udaję psa i taczam się z nim po podłodze. Pańcio nam nie chce pozwolić na królika Paszteta, dopiero byłoby fajnie. Lala jest ubrana w torbę foliową i poszła spać w piwnicy, chwilowo nie mogę się nią lepiej zająć. Na lincolna ją przywlekę, ale kiedy to będzie?

      Usuń
  7. O przędzeniu psiego włosa już kiedyś pisałam, nie chcę się powtarzać. ;-) Temat znany mi z dzieciństwa - miałam pudla, hodowca, który go strzygł zbierał sierść i dawał do przerobu, widziałam sweter - coś niesamowitego. Filona przerobić raczej się nie da, nad czym ubolewam, bo włos ma krótszy od Twego labradorka. 'Przerabianie kota na przędze' widziałam na YouTube - też się da. Chyba najwięcej zależy od długości. Macałam kiedyś komodora, szczenię, jeszcze bezdredowego ciekawa, jak te dredy powstają, ale na tym etapie jego rozwoju, włos nie zdradzał jakiś specjalnych cech namacalnych. Wówczas nie myślałam w ogóle o przędzeniu. Prosiłam koleżankę - ma lhasa apso - długi, piękny włos, się rozmarzyłam, a tu się okazało, ze kilka dni przed moja prośba przycięła im włos jako, że z związku z wiekiem, postanowiła już nie wystawiać. To pech, prawda ? ;-)
    Pani Lala mnie zaciekawiła, nie tylko pod kątem przyszłego przyodziewku, co bardziej tymi podanymi rozmiarami. Czy naprawdę ona jest 38/40 ? Jakoś mi się wierzyć nie chce. :-))) Fragment odnóża zgrabny. Nie bardzo rozumiem, po co Ci dwa, ale może chcesz dokończyć Lale wzorując się na Wenus z Milo ;-))))
    Czy, jak zaczniesz dziergać berety nabędziesz głowę tez ? ;-))) Ten Twój Pan Marcin, to stałby w osłupieniu, gdyby się dowiedział, że znosi Ci ludzi we fragmentach - no niezłe zamiłowania. :-)))
    A skoro o tych wspomniałam, to przyznam że obawiałam się trochę, iż czas, jaki potrzebują poczty na dostawy wpłynie na zmianę uczuć do Lincolna. ;-) I tu mam pytanie, rozpoznałaś po macaniu, czy rozszyfrowałaś numer z etykiety ? ;-)
    A czemu niewypały ? - już Ty wiesz. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, z Filona to się chyba mimo najszczerszych chęci nic uprząść nie da. A szkoda, bo ładny ma kolorek. Ale z lhasa apso to chyba nic straconego, przecież odrośnie, a kudła z wystawy nie musisz mieć.
      Lala naprawdę jest solidną kobitką, ja to przy niej aktualnie jestem nasza szkapa. To była jedyna lala, w której wymiary zgadzały się z tabelą. Bo są i takie, co to są niby w rozmiarze 36/38, a w pasie mają 58 cm, a w biodrach 80.
      Do beretów mam Pana Styropiana.
      Lincolna rozpoznałam po macaniu i kolorze, nie ma długiej wełny tego typu o tak pięknym kolorze, po macaniu można (znaczy: ja mogę)pomylić z Wensleydale albo z Devon albo z Leicester, ale mac i kolor razem ułatwiają rozpoznanie. Co, oczywiście, nie znaczy, że się nie upewniłam po numerze, czy to możliwe, by aż tyle szczęścia mnie spotkało.
      No, ale słowo niewypał ma tyle znaczeń, zwłaszcza paskudne podstawowe, a one są cudeńka.

      Usuń
  8. Bardzo ciekawy temat się u Ciebie pojawił,ale tu i tak zawsze jest ciekawie:-) W życiu bym nie pomyślała, że te tony kudłów, które każdego dnia wyczesuję kotu, mogłyby być uprzędzione!
    Może na mitenki by się nadało? Mam na myśli Twój moteczek. Ciekawe jak pies reaguje na niego. Interesuje się? Czuje tam swój zapach?
    Kulas bardzo fajny, ale wolę zdjęcia skarpetek na Twoich nóżkach. U mnie już dwie następne pary czekają na sesję i to nie koniec! ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jasne! Tyle dobrej wełny się marnuje! O jajku, jajku!
      Moteczek chyba poczeka na ciąg dalszy. To zaskakujące, ale nie miał stosunku, łeb wsadził do worka, powąchał, zapach zaakceptował (ale bez takiej wylewności z jaką traktuje np. runa - te strasznie śmierdzące też - z młodych zwierząt, alpak czy jagniąt), ale nie wydaje mi się, żeby siebie rozpoznał. On sam teraz pachnie inaczej niż te kudły z woreczka - to już moja obserwacja. Nie wiem, czy kudły w worku zmieniły zapach, czy on. Mam wrażenie, że on. O matko, może on chory? Muszę sprawdzić.
      Nic lepszego nie ma niż skarpetki! Skarpetki górą!

      Usuń
  9. Wełenka z psa wygląda bardzo fajnie. 60 metrów to niewiele, ale może schowaj ją na razie w bezpieczne miejsce, nazbieraj nowej sierści i doprządź więcej - może wtedy wystarczy na jakąś czapkę lub rękawiczki :).
    Prezenty świetne! Też przydałby mi sie manekin, ale nie skuszę się. U mnie w domu też już nie ma miejsca, a piwnicy nie posiadam ;(. Mam co prawda malutką komórkę w mieszkaniu, ale tam też już trudno wejść.
    Guziki od Asi są świetne. Szczególnie ten uśmiechnięty mnie rozłożył :)). Powinnaś go sobie przyszyć do jakiegoś udziergu, żeby poprawiał Ci humor :)).

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak też i z sierścią zrobię. Panienka ze styropianu potrzebna mi była na raz, a w piwnicy może się zmieści, bo nic z sensem tam i tak przechować nie mogę (biegnie przez nią rura ciepłownicza). Guziki są rewelacyjne. Mi się też najbardziej podoba ten uśmiechnięty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się przyznam, że o ile pomysł uśmiechu miałam od razu, to trochę się czaiłam z jego wysyłka. ;-)
      Ale poznaje Was coraz lepiej. ;-)

      Usuń
    2. Finextro szanowna, a ja myślałam, że tylko mi w udziale przypadła piwnica z rurą grzejną! Cóż, rower ma ciepło ^^
      Manekin fajny, trzeba przyznać, że nie wiedziałam iż można nabywać takie "kadłubki" w różnych rozmiarach. Nóżka też niezła :)
      Zaskoczył mnie najpierw pomysł przędzenia z psa, ale potem sobie przypomniałam, jak mojej kocicy zrobiłam filcową kulkę z jej własnej wyczesanej sierści i jaką radochę miał kot z tej kulki. Więc nie wolno się głupio dziwić, tylko trzeba korzystać z surowca, co pod ręką :)
      Pozdrawiam z Gdańska!

      Usuń
    3. Oj, tak, każdy surowiec przynajmniej sprawdzić trzeba. A piwnicę trzeba, psia krew, oglądać, zanim człowiek kupi mieszkanie. Niestety - po raz kolejny wiadomo, kiedy Polak mądry.

      Usuń
  11. Nieee no same skarby :) Psia włóczka świetna, ale wiesz co mnie najbardziej zastanawia? Jak ten kulasek stoi, jakiś cięzarek ma w palcach czy jak, bo logicznie rzecz ujmując powinno go przeważać na piętę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noooo, o to to to! Też mnie zażyło! Myślałam, że go będę musiała do góry palcami stawiać albo podpierać. Ale ludziska wymyśliły - to ma tak do połowy stopy wtryśniętą ciężką piankę montażową, co sprawia, że środek ciężkości się przemieścił na przód. I stoi! Ale bardzo stabilne nie jest.

      Usuń
  12. Psia wełenka cudna, schowaj do wiosny, bo potem znowu kudełki zimowe będą się szlajać.:0
    Fajny ten Twój Pan Marcin i dowcipny:)
    Pozdrawiam, Marlena

    OdpowiedzUsuń
  13. Moja czapka ze spaniela grzeje tak, że tylko na -20. Gryzie jednak i ma skłonność do filcowania, więc ją zmieszałam z nitką jedwabną, teraz zmieszam z kaszmirem.
    Na rękawice się nie nadaje bo się ufilcuje mimo nitki :)ale wtedy powstaną super-rękawice i kto wie, czy ja się jednak nie zdecyduję :)

    Jest w Rosji dziewczyna co przędzie wyłącznie psy i sprzedaje ocieplacze na nerki itp .
    Po pierwszym praniu już psi zapach znika.

    OdpowiedzUsuń