poniedziałek, 9 lipca 2012

Tour de Fleece - etap 9

Miałam się dziś wprawdzie skupić na czym innym, ale musiałam, po prostu musiałam coś skręcić.
I skręciłam pół - jutro drugie pół - czesanki w fioletach, którą niedawno farbowałam (BFL). Była farbowana pod fraktal i wreszcie udało mi się ukręcić (nieduży wprawdzie) fraktal prawie idealny, zgodny z modelem matematycznym. Strasznie się spieszyłam, nie zdążyłam przed zachodem słońca, dlatego włóczka niestabilizowana, a zdjęcia z lampą i kiepskie. Ale tak się cieszę, że ukręciłam i że jeszcze coś mi się dziś uda w ramach 9. etapu TdF pokazać. Jak dokręcę drugą połowę, zdejmę w dziennym świetle.


Jest tego na razie 165 m/40 g i tym razem... jestem zadowolona.
W motku wygląda tak:


A poza tym spotkało mnie kolejne szczęście - pan listonosz przyniósł mi pół kilo Ryelanda, niestety, surowego.

Jest super, kudeł dość długi i bardzo sprężysty. Brudna jest, ale nieprzesadnie, tłusta do bólu, a zapach ma, powiedzmy, bardzo ekologiczny.



Zaraz ją wrzucę na noc do wiadra z płynem do mycia naczyń, bo zwykłe detergenty chyba nie dadzą rady tej ilości lanoliny.

20 komentarzy:

  1. Fiolety przepiękne, a co do nowego runa ze zwierza, to jeszcze z takim nie miałam przyjemności, jestem więc ciekawa Twoich wrażeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fiolety wszak z Twojej inspiracji! A zwierza właśnie utopiłam w roztworze płynu do mycia naczyń, może tym razem uda się nie zatkać kibelka lanoliną. Taaak, zdecydowanie wolę taśmę. Ale jak się nie ma, co się lubi... Roboty kilka razy więcej, a satysfakcja nie jest gwarantowana.

      Usuń
    2. Moje doświadczenie jest takie, że wełna z dużą zawartością lanoliny dobrze się pierze w zwykłym szamponie do włosów (na przykład rumiankowym, z dolnej pułki w markecie). Ostatnio prałam tak konkretnie zalanolinowanego szetlanda i szampon sprawił się bardzo dobrze. Pozdrawiam

      Usuń
    3. A widzisz, nie wpadłam na to. Dzięki! Uzupełnię chemiczne zapasy w sobotę (zużyłam też cały płyn do naczyń i Perwool). Z tym baranem już sprawa zamknięta, suchy i chyba do czesania. Ale, jak znam siebie, to nie ostatni baran w moim życiu.

      Usuń
  2. Może jednak polubisz fiolety? ;)))
    Bardzo ładnie ten fraktal wyszedł. Ciekawa jestem jak się będzie prezentował w dzianinie.
    Ta owca wygląda super. A ekologiczny zapach też ma swój urok :)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja lubię fiolety, tylko na kim innym, bo cerę ma sino-zieloną i w fioletach wyglądam jak zombie.
      A jeśli chodzi o ekologiczny zapach, okazało się, że mam w domu pewnego amatora produktów z tej perfumerii. Futerko w oczekiwaniu na kąpiel leżało na balkonie, a potem z domu zniknął mi pies. Zgadnij, gdzie go znalazłam, śpiącego słodko i twardo. Ale wiesz, może taki zapach to środek na bezsenność, tylko jeszcze nieodkryty?

      Usuń
  3. Pięknie wygląda moteczek, cudny kolorek:) Przyjemności z kudełkami:)zapachu nie zazdroszczę ale czego się nie robi z miłości:)
    Pozdrawiam, Marlena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, tak to jest z tą miłością. Ale "owczy" zapaszek przed praniem jest mocno "kwaskowy" i w niczym nie przypomina tego, co znamy jako zapach owcy.
      Kolorek mi się też nareszcie podoba. Żeby było mniej więcej równo (na obie nóżki!), podzieliłam na dwie partie. Ciekawe, czy będzie równo?
      Dzięki i pozdrawiam:)

      Usuń
  4. to się mówi zapach gatunkowo specyficzny ;) (nam tak zawsze na studiach wmawiali przy różnego typu odorkach) choć moim zdaniem baran, choćby najgorszy śmierdziuch i tak nie dorówna innym :) dobra przestaję mówić o smrodach.
    Wełenka jest cudowna, po prostu śliczna, możesz pękać z dumy bo jest ekstra :)
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Pękam, ale wcale nie z dumy, tylko od prób usunięcia gatunkowo specyficznego zapachu, a oprócz tego brudu, którego niby wiele nie ma, ale trzyma się jak rzep psiego ogona. Od rana zapodałam już sześć prań w specyfikach różnych. Chyba już odtłuściłam, to zaraz wrzucę do wanny i będę po kawałku dopierać. Trudno, najwyżej pies dostanie śliczny, kudłaty filc do spania.

      Usuń
    2. O kurczę, uparty ten baranek, nie wiem co Ci doradzić, bo właśnie wczoraj sfilcowałam część niedawno zakupionej alpaki, mam nadzieję, że nie dołączysz do klubu,
      teraz nie za bardzo wiem jak wyprać suri, które to w gratisie dostałam

      Usuń
    3. Baran schnie, dłuższe kudły się nie sfilcowały, co z krótszymi, się okaże, nie wyglądają. Ale może jak wyschną, będą wyglądać.
      Ja alpakę, suri też, i baby suri też, prałam w takiej siateczce na bieliznę (jak się biustonosze w pralce pierze, to dobrze w taką włożyć, ale chyba poszewka na jasiek też może być, tylko nic przez płótno nie widać). I ograniczałam się do zostawienia jej w ciepłej wodzie z płynem do wełny na 45 minut, potem kolejna woda z płynem na kolejne 45, nie wyciskałam, nie wyżymałam aż do ostatniego płukania (3 płukania). Po ostatnim odciskałam lekko i zawijałam w ręcznik (jak sweter) i dopiero w tym ręczniku odciskałam solidnie (deptałam). A potem w większą siatkę (tego samego rodzaju) i na balkon do wyschnięcia. Nie znaczy to, że była potem całkiem czysta, o nie, mogłabym paluszki pokazać po przędzeniu tej ostatniej - czarne jak święta matka ziemia. Ale przynajmniej trochę tego brudu mniej.

      Usuń
    4. Dziękuję serdecznie za nauki
      No ja wiem, że alpaki kochają się tarzać ;), ta moja niesfilcowana dalej ma sporo piachu, najbrudniejszą część wzięłam do poprawki- o jaka ja głupia- i dlatego się sfilcowała.
      Metode z deptaniem znam - ktoś napisał o deptaniu wyrobów z delikatnej wełny mającej skłonności do filcowania, tylko kurcze nie mam tej siateczki, chyba dla tego suri sobie kupię bo mi szkoda tego rarytasu.
      A po praniu co z suri robiłaś? czytałam gdzieś, że dziewczyny rozskubywały w palcach.
      Aż dziw że baranek od Pana Romka mi się nie sfilcował, bo po wypraniu za namową mamy odwirowałam go w wirówce... no jak widać wytrzymały

      Usuń
    5. Po praniu z suri na razie nic nie robiłam. To znaczy wyjęłam trochę baby suri, żeby sprawdzić, czy moją szczotkową metodą da się wyczesać te kudły po 30 cm. I się nie da. Krótsze się dało, ale to jakaś stara baba albo chłop alpaczany był, bo włos nie za długi i trochę kłujący. Te długie się nie dały. Więc leży i czeka, aż Puchatek łaskawie popróbuje kolejny raz zrobić grzebienie. A jak łaskawie tego nie zrobi, sama popróbuję (choć nie chcę mu pokazywać, że wiem, jak się wiertarką posłużyć - z oczywistych względów).
      Te siatki tanie są, ze 4,50 zł za takie płaciłam w Auchan. No, tylko to zawsze wycieczka. Może jasiek?
      Mój baran wysechł przecudnie, chyba się nie sfilcował. Teraz pachnie jak sama sephora.

      Usuń
    6. No właśnie ja czytałam, nie pamiętam gdzie, bo chyba to nie było miejsce gdzie zaglądam regularnie, że dziewczyna skubała w rękach. Gdzieś na youtube trafiłam (znowu adresu nie pamiętam) jak ktoś z USA takie grzebienie robił z takich plastikowych rzadkich grzebieni- ale sceptycznie jestem do tego pomysłu nastawiona, wydaje mi się, że co gwóźdź to gwóźdź. Nawiasem mówiąc też tatę do takiego cuda namawiam, ale opór stawia, może zimą, jak nie będzie miał chłopina roboty w polu się zmobilizuje.
      A siatki domyślam się że nie kosztują majątku, tylko u mnie większy problem gdzie je znaleźć, ja mieszkam w mieścinie gdzie są dwa skrzyżowania z sygnalizacją świetlną, nie żartuję, carefour co prawda jest i nawet tesco budują, muszę się na łowy wybrać, albo zaczekać kiedy będę w pobliskim Tarnowie, a końcu to byłe miasto wojewódzkie, powinni tak prozaiczną rzecz jak siatka do prania mieć ;)
      No ostatecznie jakąś stara poszewkę mamie podwędzę, ale wydaje mi się że w siatce by się lepiej wyprało.

      Usuń
    7. Wiesz, ja też miałam rózne pomysły na te grzebienie. One nawet nie muszą być rzadkie, tylko muszą mieć długie zęby, bo jeden w stosunku do drugiego trzymasz boczkiem i wtedy wszystko Ci z tego boczkiem trzymanego spada przy krótkich zębach. I najtrudniejsze jest znalezienie takiego "długozębego" grzebienia. Za to moje psisko dzięki tym poszukiwaniom ma wreszcie ukochany grzebień, którym czesanie uwielbia. Teraz za czesanie ja dostaję buziaka, a nie on smakołyka.

      Usuń
  5. Świetna włóczka Ci wyszła :)) A z owieczką to będzie zachodu, ale warto, prawda? :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Z owieczką już jest zachodu. Czy warto, to się okaże. Po raz kolejny sobie przysięgam, że nigdy więcej, i - jak siebie znam - miesiąc nie minie i znów jakiegoś śmierdziela kupię.

      Usuń
  6. Toll, alles was ich sehe ist toll!

    LG Heike

    OdpowiedzUsuń
  7. Vielen Dank! Und herzlichst willkommen!
    LG

    OdpowiedzUsuń