czwartek, 26 lipca 2012

Miało być na humor

Na swoją ciężką wczorajszą frustrację, która objawiała się u mnie w każdym ruchu i słowie, postanowiłam pochwycić druty. Miałam plan! I okazało się, że - niestety - smoczki Burdeliki chyba zjadły moje druty pończosznicze numer 3, a przynajmniej dobrze je ukryły. Zdecydowana poprawiać humor za wszelką cenę, bo nieznośność moja sięgnęła zenitu - sama siebie nie mogłam znieść, wyciągnęłam zza zasłony kołowrotek w nadziei, że jak się czesanka ładnie ufarbowała, to i niteczka będzie niebrzydka. Okazało się nawet, że frustracja dodaje skrzydeł skuteczniej niż Red Bull, bo niteczka już jest.

Przed praniem
To ten niedawno farbowany merynos z bambusem (70/30). Miałam nadzieję, że przynajmniej merynosik mi się "spuszy", ale pranie nie poprawiło sytuacji.

Po praniu

A taka była ładna w singlu:


I jeszcze ładniejsza w czesance:


Krótko mówiąc: etapowa degrengolada! Na poprawę humoru, ha, ha!
Jedno, co mnie pociesza, to że jest jej 425 metrów/100 gramów i jest to najdłuższa nitka, jaką uprzędłam na przełożeniu 8:1, nawet o tym nie myśląc.
Czymś się trzeba pocieszać! Choćby byle czym!

27 komentarzy:

  1. Wcale nie jest tak źle. Nitka wyszła Ci bardzo ładna, równa i długa. Kolory co prawda nie bardzo moje, ale też ładnie się prezentują. Chyba musisz chwycić za druty i sprawdzić jaka z tego dzianina wyjdzie - może ona Ci się w końcu spodoba :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co ja bym mogła z tych 10 deko zrobić? To chyba tylko kolejny moteczek do pudła! Bo ile par skarpet można udziergać jednego lata!

      Usuń
    2. Z takiej ilości wełny spokojnie wyjdzie Ci chusto-szal lub średniej wielkości chusta. A jak dodasz innej, pasującej kolorystycznie wełny, to wyjdzie Ci całkiem duża chusta :). No, ale ja lubię chusty - nosić i robić :)).

      Usuń
    3. Ja nawet nie próbowałam robić, nie dlatego, że mi się nie podoba, bo bardzo mi się podobają, ale ja wolę nosić ubrania, które się mnie trzymają, a nie takie, które ja muszę trzymać na sobie. Po prostu nic z damy we mnie ni ma, nad czym boleję. Ale teraz postanowiłam wachlarzykową chustę od Elusi z tego kolorowiutkiego singla zrobić i sprawdzić, czy lubię, bo może lubię, tylko nie wiem, bo nie spróbowałam.

      Usuń
    4. No to koniecznie musisz spróbować :)). A chustę zawsze można spiąć jakąś ładną klamrą - w sprzedaży jest ich sporo, a niektóre są naprawdę piękne :).

      Usuń
  2. Nie powiedziałabym że 425m nitki to byle co, czasem skręcona mało ciekawa się wydaje a w robocie jest cudna..
    Druty się znajdą jak przejdzie ci ochota na robienie na nich...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już się znalazły! Smoczki odpuszczają, bo ja im przestałam odpuszczać...

      Usuń
  3. Jak nie urok, to przemarsz wojsk? Ja też tak miewam :) Niteczka wyszła cudna, bo wiesz- mnie się teraz każda podoba. Zostaw ją na jakiś czas, może potem się zauroczysz? A smoczkom Burdelikom trzeba chyba wytłumaczyć, że trwa na nie sezon i mogą zostać odstrzelone, to się uspokoją choć na chwilę. Niech te druty chociaż oddadzą gamonie jedne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jakiś koszmar, jak się człowiek zaczyna czepiać wszystkiego! Coraz rzadziej mi się zdarza, bo z tym walczę, ale się zdarza. I żeby tak publicznie dawać temu upust! Wstyd jak beret!
      Smoczkom tłumaczę manualnie, nie mają zatem innego wyjścia, jak spadać! Tylko że manualne tłumaczenie w tym upale jest mocno męczące! Druty oddały, ale trzymają gdzieś jeszcze igły do dzianiny. Ale im wyrwę!

      Usuń
  4. A mnie się bardzo podoba. I mam wrażenie, że w robocie okaże się wyjątkowo urocza.
    Jutro będzie lepiej.Głowa do góry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, jest trochę lepiej. I znalazły się druty. A nawet jeśli ta nitka nie okaże się urocza, to przecież mogę zrobić jeszcze dużo innych.

      Usuń
  5. Ciekawam, kto Ci tak za skórę zalazł albo co, że się tak zeźliłaś, a niteczka jest cudna, choć przed praniem bardziej mi się podobała:)
    Wejdź na http://knittedbymagic.blogspot.com/,dziewczyna wyprzedaje motki i czesankę też ma:)
    Pozdrawiam, Marlena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tym polega problem, że nikt. Ja mam dużo szczęścia, ludzie są dla mnie bardzo mili. Chyba te smoki mnie rozbiły kompletnie. Wiesz, jak wkurza bałagan. A ja mam w domu tyle niepotrzebnych rzeczy. Poza tym upał mnie dobija, bo przy lekko nadczynnej tarczycy w tej temperaturze można oszaleć kompletnie z niczego.
      Zajrzałam do tej dziewczyny, dzięki!

      Usuń
    2. Ja jestem po operacji tarczycy już 12 lat i nie lepiej znoszę upały od Ciebie, po prostu wołami mnie nikt z domu nie wyciągnie:)

      Usuń
    3. A ja się od dwudziestu lat nie chcę zdecydować na tę operację, bo z tą suplementacją hormonów tarczycy nie zawsze się udaje trafić. A nie wyjść z domu się nie da, bo pies, ugotować, a co gorsza uprasować trzeba, więc jeszcze gorzej, po trzech dniach blok jest już tak rozgrzany jak piekarnik, więc w domu też można zwariować, ogrodu brak, balkon na południowy zachód. Najchętniej zamknęłabym się w lodówce.

      Usuń
  6. Ależ Ty jesteś wymagająca wobec siebie, z jednej strony dobrze, bo bez tego nie ma samorozwoju, ale niteczka jest cudna, kolorki są fantastyczne.
    Pozdrawiam, a co do smoków, to chyba najskuteczniej walczy się z nimi za pomocą napchanej siarka owcy, nie masz jakiejś pod ręką ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że Ci się podoba. Druty znalazłam!
      O, to mamy jeszcze jedno zastosowanie dla tego zwierzęcego boskiego wełnistego wynalazku! Mnie by się raczej jakiś święty Jerzy przydał, ale cały zastęp świętych Jurków. Bo mój osobisty nie jest bynajmniej święty w sprawie smoczej - jest chyba bardziej zbieraczem niż ja, niczego nie potrafi wyrzucić (mam w komodzie aparaty komórkowe z lat dziewięćdziesiątych!).

      Usuń
    2. Hmmm to może tego smoka np. wytresować, żeby drut np. przynosił na zawołanie ;) ale taki aparat komórkowy z lat 90' to już niedługo pod zabytek będzie podchodził. Popieram nie wyrzucać, tylko wystawić za parę lat na aukcji, może coś zarobicie :)

      Usuń
    3. Talenty dydaktyczne marne posiadam, oprócz kilku popisowych numerów, które moje ukochane zwierzątko bez szemrania wykonuje w domu, nad psem na spacerze panuję zazwyczaj tylko, jeśli zaczynam komendę od słowa na "K".
      Smoki Bałagany były tresowane - tylko wkładałam rękę do szuflady, w której taki smok panował, a on niezawodnie wkładał mi do ręki to, po co przyszłam. Za te Burdeliki są nie do opanowania, wszystko przykrywają ogonem. Albo moja pamięć definitywnie siadła:)

      Usuń
    4. A to akurat zupełnie zdrowy odruch, zwierzę w otoczeniu które dobrze zna, jest mniej rozpraszane i łatwiej się mu skupić na poleceniu, na polu (czyt. zewnątrz- bo ja z Galicji, a u nas się zawsze na pole wychodzi) jest więcej bodźców i trudniej jest być grzecznym- tyle o psie. Co do smoków, to moja mama tak ma, że ten smok bałagan wierny i zawsze w lot podrzuca to co potrzeba, ja mam odwrotnie u mnie się wredny egzemplarz smoka zagnieździł i chowa wszystko jak popadnie.

      Usuń
    5. Och, oszczekałam cudowne swoje zwierzę! Nie jest to mój pierwszy pies, ale to od niego nabyłam połowę swojej mądrości, jeśli jakąś w ogóle mam. Gdybym miała jego serce i rozum, a do tego swoje chwytne łapy, podbiłabym cały świat. Prawda jest taka, że to nie my wybraliśmy jego, tylko on w tym schronisku wybrał nas i jeszcze nas oszukał, że jest bardzo grzeczną dziewczynką. A na agresję ze strony zwierząt i ludzi to zwierzę reaguje tylko zdziwieniem, po czym się odwraca i sobie idzie, a następnym razem agresorów znów zaprasza do zabawy. Jego wady przy jego zaletach są żadne! Masz szczęście, że ze zwierzami pracujesz. O zapachach też się od psa nauczyłam, że to tylko sygnał tego, co się dzieje, i nie ma lepszych i gorszych zapachów. Odkąd zrozumiałam ten prosty fakt, komunikacja miejska nawet latem i nawet w towarzystwie kloszarda przestała być dla mnie kłopotem. Zwierzęta są od nas o niebo mądrzejsze.

      Usuń
    6. :D ja mam takie powiedzenie że to "zwierzęta uczą nas człowieczeństwa" a moja koleżanka "zwierzęta uratowane się zawsze udają " w oba wierzę głęboko.
      pozdrawiam

      Usuń
  7. Wszystko dobrze z tą wełenką. Jeśli coś Ci nie pasuje, to przecież można skomponować ją z inną, będzie więcej i inaczej. Jesteś Artystką, możesz wszystko! :-) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elusiu, uspokój się, jaką artystką? Chyba ze spalonego teatru? Ale masz rację, to się chyba da z czymś połączyć. Bo z 10 deko i tak nic specjalnego nie wyjdzie. Dzięki!

      Usuń
  8. Kurcze, faktycznie w czesance i singlu wyglądało to niesamowicie, a teraz jakoś tak wszystko przygasło. Ale w gotowym wyrobie może pokazać swoje nieznane oblicze, a w towarzystwie innej wełny wypięknieć :)) Masz wyobraźnię i wiem, że coś wspaniałego wymyślisz :)) Trzymam kciuki :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję:) Dobrze mi z Twoimi słowami, bo od tego upału znowu mi się rozum lasuje i najchętniej zaczęłabym wyć! Dziękuję!

      Usuń
  9. Wełenka bardzo udana, podoba mi się. 400m wystarczy już na szaliczek albo mała chustę. Ja na przełożeniu 8:1 (na Fantazji) ukręciłam kiedyś 700m podwójnej nitki.
    A te smoczki Burdeliki to chyba gatunek występujący w wielu miejscach? Chyba też takowe u mnie się zalęgły, tylko ja moich nie widzę.

    OdpowiedzUsuń