Nie wiem, czy bardziej mi się nie chce pisać, czy bardziej nie mam czasu, a może nie mam sił. Ale coś czasem robię. Sprzędłam na przykład część farbowanej półtora roku temu czesanki z owieczek rasy Swaledale. O rasie pisałam tu w czasach, kiedy byłam bardziej ambitna. A wełna?
Ich weiß nicht mehr, ob ich keine Lust, keine Zeit oder eher keine Kraft fürs Schreiben habe. Manchmal mache ich jedoch etwas. Ich habe zum Beispiel ein Teil des vor mehr als einem Jahr gefärbten Kammzugs aus Swaledale-Schafen versponnen. Über die Schafe habe ich auch geschrieben - ich war damals mehr ehrgeizig. Und die Wolle selbst?
Jeden motek 150 m/85 g, drugi: 170 m/90 g, 3-ply navajo. Nadaje się raczej do tkania niż do dziergania.
Es gibt zwei Stränge: 150 m/85 g und 170 m/90 g, 3-ply, navajo verzwirnt. Sie eignet sich eher zum Weben als zum Stricken.
Zrobiłam też sobie skarpetki, bliźniaczo podobne do skarpetek Puchatka. Na tym skarpetkowego szaleństwa nie koniec, ale jedna para schnie, a druga na drutach.
Ich habe mir auch ein Paar Socken gestrickt - es ist ein Zwillingspaar (sehr ähnliche Socken habe ich für meinen Mann gestrickt). Mein Sockenwahnsinn dauert jedoch weiter, noch ein Paar trocknet jetzt und ich stricke ein weiteres.
Próbowałam też zrobić porządek w bieliźniarce, gdzie znalazłam przesianą serwetkę.
Ich habe auch versucht, meinen Wäscheschrank aufzurämen. Dort habe ich eine durchgescheuerte Decke gefunden.
Szkoda mi było tak po prostu wyrzucić, więc z tego, co się nadawało, uszyłam woreczki na różności.
Es war mir Schade, die Decke einfach wegzuschmeissen, die Stickerei war doch sehr schön. Ich habe also daraus, was noch "gesund" war, die Säckchen genäht.
Poza tym też się dzieje, ale nie mam nic gotowego, co mogłabym pokazać. Nędza!
Ich mache auch noch viele Sachen, ich habe aber im Moment nichts, was zu zeigen ist. Alles ist ein Bild des Jammers!
No jak się z góry kwituje swoją pracę "nic ciekawego", to nie dziwota, że się potem nic nie chce i się siły nie ma :P Optymizmu trochę kobieto, zachwytu nad swoimi dziełami, samouwielbienia i pochwały własnych zdolnościami, a i chęci i siły się znajdą same - gwarantuję :))) To wychowanie nauczyło nas nie chwalić się, nie cieszyć się z tego czym nas bozia obdarzyła, tym co same zrobiłyśmy. Powiem za Pimposhką - BASTA!!! koniec. Czekam jak raz wpadniesz w samouwielbienie i zaczniesz się chwalić swoimi pięknymi czesankami, wełenkami, skarpetkami i czym tylko się da. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńGdyby się było czym zachwycić, to bym się może zachwyciła, ale posucha taka...
UsuńOkropna nędza, naprawdę. :-)))))))
OdpowiedzUsuńFakt, że czasami przy jakiś dużych urobkach innych malusie, nasze wyglądają miernie, co nie znaczy, że takimi są. ;-)
Tonem postu zaprzeczasz wcześniejszemu optymizmowi. Nie wiem, co Cie 'spłaszczyło', ale mam nadzieję, że wraz ze słońcem wiosennym ruszysz w górę. :-)
Pozdrawiam
Aj, co wyruszam, to zaraz czymś w łeb dostaję...
UsuńTak bywa, ale to nie trwa w nieskończoność. Za każdym kolejnym uderzeniem, bliżej ich końca.
UsuńWas du zeigst ist sehr schön - ich finde es sehr schade, wenn dir die Kraft oder Lust zum Schreiben fehlt - ich freue mich immer über deine Beiträge, aber manchmal ist es doch so, dass man seine Ruhe braucht.
OdpowiedzUsuńLiebe Grüße,
Anne
Vielen Dank für die Unterstützung.
UsuńLG
śliczne te woreczki!
OdpowiedzUsuńuprzędłaś wełnę, która nadaje się akurat do tkania?! to musi być znak ;-)
Rok mija, jak się zabieram do tkania. I nadal nie wiem, kiedy to nastąpi :-)
UsuńA już myślałam że do jakiejś czarnej dziury wpadłaś ;D
OdpowiedzUsuńI daj chociaż znak na priva jak Ci Schaf Schwein idzie? ;P
Wpadłam, zaiste. I wadałam się w potwornie czasochłonną rzecz, więc Schweinschaf mi na razie w ogóle nie idzie. Chyba musze znów witek wierzbowych nałamać, żeby ją najpierw przetrzepać przez moją własną głupotę :-)
UsuńUnglaublich! Heute Morgen habe ich noch daran gedacht, dass wir lange nichts von Dir gehört haben und prompt kommt ein Post. Eine kleine Pause muss auch einmal zwischendurch sein. Dann macht das Bloggen auch irgendwann wieder Freude. Schön, dass Du die Stickerei gerettet hast. Und ich hoffe, Du machst Fortschritte mit Deinen Seifen.
OdpowiedzUsuńLG Tanja
Es ist sehr nett, wenn jemand an mir dacht :-) Für die Seife habe ich im Moment keine Zeit, leider :-(
UsuńLG
Liebe Aldona, ich kann gut verstehen, dass es Zeiten gibt in denen es wichtigeres gibt oder dass man keine Lust/Zeit/Muße hat, um zu bloggen. Da ich es sehr schätze, dass du deine kreativen Arbeiten auch in deutscher Sprache beschreibst und dabei so humorvoll über die Höhen und Tiefen sprichst, wäre ich traurig wenn du das Bloggen ganz ließest. Ich freue mich immer von dir zu lesen was nicht heißen soll, dass das täglich oder regelmäßig ist. Sondern wenn dein Post kommt wann auch immer lese ich es mit Genuß. Bei deinem "Sockenwahnsinn" - ich bin davon überzeugt, dass Liebe nicht nur durch den Magen geht, sondern auch durch warme Füsse ;) weiterhin gutes Gelingen. Deine Beutel sind auch ein super Upcyclingprojekt. Dir alles Liebe Bjmonitas
OdpowiedzUsuńDeine Herzlichkeit hat mich zu Tränen gerührt. Gibt es in dieser Situation etwas wichtigeres als zu bloggen ;-)
UsuńVielen Dank und LG
Woreczki piękne!! Też mam kilka takich obrusów, co to czekają na lepsze swoje czasy :)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że przedmioty w swoim drugim i trzecim życiu są fajniejsze :-)
UsuńHaha recycling serwetkowy mówisz ;)? Wełenka fajna w radosnych kolorkach!!!
OdpowiedzUsuńNo pewnie, że recycling! Szkoda wywalać bez zastanowienia. A i góry śmieci będą mniejsze :-)
UsuńLiebe Aldona,
OdpowiedzUsuńich finde deine Werke allesamt schön, besonders die Säckchen. Ich iebe Stickereien, obwohl ich selber nicht sticke(oder deswegen).
Mir ist auch oft nicht zum Schreiben, ich bin müde und unaufmerksam.
es ist schön, dich zu lesen :-)
LG Anne(Rosendame)
Danke, danke, danke schön!
UsuńLG
No ja to nic ciekawego, przecież ten moteczek ma bardzo interesujące kolory i śliczne.... A woreczki śliczne, dobrze że tę serwetkę udało się uratować...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję! Ale pies mam chory...
UsuńMoże dla Ciebie to "nędza", ale za to jaka ładna :). Wełna jest pięknie kolorowa, a skoro nadaje się raczej do tkania, to jest nadzieja, że kiedyś, kiedyś zobaczymy jakieś tkane dzieło. Woreczki mnie zachwyciły - pięknie uratowałaś tę serwetę i dałaś jej drugie życie :). A skarpetki zawsze chętnie oglądam :).
OdpowiedzUsuńUściski :)
Frasiu, rok temu ufarbowałam wełnę na tkane chodniczki, miesiąc temu przewinęłam z motków na kłębki, a kiedy harfe osnuję - nie wiem...
UsuńMartwił mnie brak oznak "życia" z Twojej strony. Myślałam sobie, że nadmiar etatów przygniótł do ziemi a tu jednak jesteś i działasz na kilku frontach jednocześnie :)
OdpowiedzUsuńMotki wełniane świetne, skarpety no wiadomo konieczne, a haftu bezwzględnie nie należy się pozbywać, zawsze można jakoś odratować i dalej cieszyć nim oczy :))
Serdeczności
PS. O pralce Pimposhki tak ładnie napisałaś, dokładnie to ca sobie pomyślałam :D
Tak, tak nadmiar etatów i brak asertywności mnie dobił!
UsuńU Pimposhki to mnie te psity zazdrosne do białości wkurzyły. Co im przeszkadza, że się komuś wiedzie?
No co też Ty mówisz,jaka nędza!!! Cudną wełenkę uprzędłaś,skarpetki produkujesz masowo a do tego jakie śliczne woreczki uszyłaś!!!Słów mi brak!Pozdrawiam:)))
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za moralne wsparcie, ale... koń, jaki jest, każdy widzi!
UsuńKolory w wełence są niezłe a jeżeli nie do dziergania to przecież możesz utkać, tak pięknie potrafisz i proszę mi tu zaraz uśmiech przywołać!!!
OdpowiedzUsuńSkarpety jak marzenie - robisz od paluszków rzędami skróconymi bo szukam porządnego i sprawdzonego sposobu na piętkę:)
Głowa do góry Aldonko, wiosna idzie:)
Buziaczki Ci przesyłam ,
Marlena
Skarpety, wręcz przeciwnie, robię klasycznie, od góry. I podawałam sposób na piętkę, chyba w maju 2012 :-)
UsuńNie, to było pod koniec czerwca!
UsuńJaki świetny pomysł miałaś z tą serwetką! Piękne woreczki.
OdpowiedzUsuń