sobota, 25 lipca 2015

Vintage

Sewego czasu znalazłam w sieci absolutne rarytasy vintage do kupienia. Nie mogłam nie sprawdzić, jak onegdaj, w lepszych czasach, z dzierganiem bywało.
Seinerzeit habe ich im Netz absolute Vintageraritäten gefunden. Ich musste es kaufen und prüfen, woraus man einst, in den besseren Zeiten, strickte. 


Angora była tak "modraczkowa", że bardziej być nie mogła. Powstały z niej, rzecz jasna, skarpetki dla PT.
Die Angorawolle war so kormblumenblau, daß sie sich nur für die Socken für meine Schwiegermutter eignete. 


Zadziwiające było to, że nici musiały pochodzić z czasów tak zamierzchłych, że w fabryce farbowano je już w motkach - widać to było po niedobarwieniach w nitkach, którymi motki były związane. Ciekawostką jest także to, że przy 90% angory włóczka nie kłaczy. Czyżby była celowo podfilcowana przd lub po sprzędzeniu?
Das Garn musste sehr alt sein - in der Fabrik hatte man sie noch in Strängen gefärbt. Der fürs Verbinden der Stränge gebrauchte Faden war im Knoten nicht gefärbt. Erstaunlicherweise fusselt die neunzigprozentige Angorawolle gar nicht. Vielleicht wurde sie nach (oder vor) dem Spinnen verfilzt.

Drugi rarytas leżał w kartonie dość długo, zanim znalazłam dla niego miesiąc temu zastosowanie.
Die zweite Rarität lag im Karton ziemlich lang, bevor ich dafür vor einem Monat eine Anwendung fand. 


Okazało się, że z tą dziwnie zdrętwiała stopą moje życie bez skarpetek jest nieznośne. Ale przy trzydziestostopniowym upale życie w skarpetkach też okazało się nieznośne. Uznałam więc, że oto nadszedł czas na rarytas od Jaegera.
Es hat sich erwiesen, dass mit meinem parestätischen Fuss das Leben ohne Socken (sie geben die einheitliche Struktur unterm Fuss) unerträglich ist. Jedoch in der Affenhitze ist mein Leben in den Socken  auch unerträglich. Ich entschied mich also für sie Socken aus der Rarität von Jaeger. 


Surowca zostało jeszcze na drugie.
Die Menge reichte für zwei Paare.



I rzeczywiście, nie grzeją. Sprawdzają się od miesiąca. Mają tylko jedną wadę: rozwlekają się w noszeniu straszliwie i po jednym dniu trzeba prać, żeby wróciły do pierwotnej formy.
Und tatsächlich, die wärmen nicht besonders. Ich trage sie schon ein Monat lang. Sie haben nur einen Fehler: sie dehnen sich aus und ich muss sie schon nach einem Tag waschen - erst dann bekommen sie wieder die ursprüngliche Form.

A dlaczego od tak dawna nie pisałam?
Bo oprócz pracy mam od dwóch miesięcy zupełnie nowe zajęcie:
Warum ich so lange nicht geschrieben habe?
Außer der beruflichen Arbeit habe ich schon zwei Monate lang eine ganz neue Beschäftigung:


Ogródek był tak zaniedbany, że roboty jest mnóstwo. Uczę się więc o roślinach i co chwila sadzę coś nowego.
Der Garten war so verwahrlost, daß wir sehr viel Arbeit hatten. Ich lerne viel über die Pflanzen und ständig pflanze etwas neues.

Moja Black Baccara:
Meine Black Baccara:


W rozkwicie:
In der Blütezeit:


Moja Czarna Madonna:
Meine Schwarze Madonna:


Moja malutka jeszcze, ale już pięknie kwitnąca Ghislaine de Feligonde:
Meine noch kleine, jedoch schon schön blühende Ghislaine de Feligonde:


Oszalałam na punkcie róż!
Ich bin von den Rosen besessen!

22 komentarze:

  1. Zastanawiałam się, czy żyjesz? A Ty po prostu znalazłaś swój własny skrawek raju i zaszyłaś się na dobre w nim:) Poznasz teraz smak radochy, jak coś wyrasta z ziarenka. Piękne róże posadziłaś, ale podpowiem Tobie poszukaj odmian parkowych, które są odporne na choroby i oszałamiająco pachną. Najlepiej kupować kwitnący krzaczek, wtedy ma się pewność, że to jest to, co byś chciała. Skarpetunie z jedwabiu, to rzeczywiście świetny pomysł na upały:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie do końca tak jest. Żyję z przyzwyczajenia, nęka mnie coś co rusz. A roboty, jak to latem, gdy brać tłumocka na wakacjach, jest sporo. Z rajem też nie do końca, bo nam sie z Puchatkiem koncepcje rozjeżdżają (on jest miłośnikiem skromnej trawy i tuj, za to mnie w powojnikach, wiciokrzewach, funkiach, różach i Bóg wie, czym jeszcze, nie daje się zatrzymać). Przy czym miesiąc zajęło nam (z pomocą) prześwietlenie tego buszu. Do wycięcia dwóch drzew (starych i bardzo chorych) trzeba będzie zaprosić alpinistów. Obłęd.
    Z tą odpornością na cokolwiek to już widzę jak jest. Parkowe w lwiej części wymagają pełnego słońca. Ja w tym buszu nie mam dla nich warunków. Z parkowych posadziłam Westerland, bo znosi półcień i w razie czego można ją poprowadzić jako pnącą. Chyba jest ok, przyjęła się, ma pączki. Z polecanych jako niezwykle odporne na każde warunki i choroby posadziłam Schneewitchen. To rabatowa, na prawdziwą parkową trochę za mała, choć rozkrzewia sie ładnie wszerz. Pięknie rośnie, cudnie kwitnie, ale tylko do pierwszego deszczyku. Służę zdjęciami, co się z kwiatami tej niezwykle odpornej róży dzieje nawet po mżawce - tak to jest z tą mityczną "odpornością", nawet jeśli kupujesz w najlepszych szkółkach w Polsce. Za to wielkokwiatowa, "efemeryczna", nieodporna i uważana wręcz za różę szklarniową Black Baccara, kupiona słabiutka z jednym pędem, ma się świetnie, dziwuję się na widok jej pomysłów, skąd jeszcze mogłaby nowy pęd wypuścić. Tylko nie wiem, jak ją zimą przetrzymam. A już zupełnym cudem jest Ghislaine, jest piekna, zdrowa, z potencjałem i do tego naprawdę miła, po prostu miła róża prawie bez kolców. I do tego taka delikatniutka. Ja po prostu muszę mieć róże albo pnące, albo nieduże, ale właściwie wszystkie takie, które znoszą półcień. Więc w parkowych wyboru brak!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wysłałam maila, a przed momentem olśniło mnie, że mam książkę o powojnikach. Postaram się odnaleźć ją i wyślę.

      Usuń
    2. Małgoś, książka dotarła, bardzo dziękuję. Napiszę, jak się lepiej poczuję, wczoraj wieczorem w końcu wylądowałam na sorze.

      Usuń
  3. Jak będę przy komputerze to podesle Ci filmik z francuskiej przedzalni angory. Jest tam też fragment z farbowania :) normalnie jak farbuje to też się podfilcowuje. To czy i jak się klaczy zależy od tego jak się przedzie. Dawniej angory były też innego typu niż te teraz z ferm towarowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://www.youtube.com/watch?v=tWpLObj57fY zobacz od 5 minuty

      Usuń
    2. Ale to naprawdę było zjawisko przedziwne. Nie można powiedzieć, dzianina ma tę aureolkę z kłaczków, ale mniejszą i to się wszystko kupy trzyma. I właśnie, tak jak piszesz, po macaniu twoich angorek, miałam wrażenie, że to inny sort, albo same brzuszki lekko podfilcowane. Mnie ta włóczka zachwyciła, bo ma wszystkie walory angory i żadnych jej wad :-)

      Usuń
  4. Jedwabne skarpetki - to brzmi bardzo ekskluzywnie ;)).
    Róże w ogrodzie masz przepiękne! Niech Ci kwitną na potęgę :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! A "luksus" niebywale wręcz rozciągliwy, więc nie aż tak luksusowy. Ale w tej temperaturze nie ma co narzekać. To jednak okropne, jak człowiek jedną stopą czuje świat inaczej niż drugą i tylko ta gruziołkowata struktura dzianiny może to trochę wyrównać :-(

      Usuń
  5. Jakże miło, że dajesz oznaki życia :))
    Kiedy wcześniej wspomniałaś o własnym ogrodzie to byłam pewna, że Cię pochłonie a raczej resztki wolnego czasu :)
    Własny kawałek ziemi to coś rewelacyjnego nie trzeba być ekspertem by cieszyć się własnym warzywniakiem lub rabatkami kwiecia. Miłość do róż rozumiem choć nie podzielam bo to jednak wymagające stałej uwagi rośliny - ja muszę mieć takie bezobsługowe rośliny - to co wymaga zainteresowania prędzej czy później u mnie ginie.
    Skarpet z jedwabiu zazdroszczę i muszę przyznać, że pomysł rewelacyjny bo ja pomimo upału sypiam w moich wełnianych rękawkach. Próby zaśnięcia bez nich spełzły na niczym niestety w cieple podgryzają a taki jedwab byłby idealny :)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież nic nie stoi na przeszkodzie, zawsze można szybciutko zrobić jedwabne zarękawki. Tylko jedwab sie tak rozwleka, że może być jak z moimi stópkami - kładziesz się spać w nich, a budzisz bez nich. Nawet nie wiesz, jak cię z rączkami dobrze rozumiem, wczoraj zdrętwiały mi palce u ręki, koszmar.
      A róże? Chciałam, to mam. Przedwczoraj oglądam te urocze rośliny i co widzę? Chrzest bojowy jak się masz! Czarna plamistość liści, mączniak prawdziwy i rak wgłębiony, na szczęście na różnych krzakach. I to mimo psikania "herbatką" z czosnku. Trudno, jak nie umrą, to żyć będą...
      Uściski :-)

      Usuń
  6. Angorawolle, die nicht fusselt. Wie genial. Schöne Söckchen hast du da raus genadelt. Ah, du bist unter die Gärtner gegangen. Rosen kann man auch sammeln. So wie Wolle (grins).
    Viel Spaß in deinem Garten und liebe Grüße
    Ursula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Es ist wirklich genial!
      Na, und ich sammle die Rosen. Während eines Monats habe ich schon vierzehn "gesammelt". Jetzt habe ich von meinem Mann den strengen Rosenkaufverbot bekommen!
      LG

      Usuń
  7. Angorawolle die nicht fusselt - ungewöhnlich. Sehr fleissig mit all den Socken ! Und wie viele Rosen ! Ganz herzlichen Dank für deinen tollen und hilfreichen Bericht zum Färben mit schwarzen Stockrosen. liebe Grüße Anke

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ich habe das Naturfaben von Deinem Blog gelernt. Erst dann habe ich ein bisschen selbst experimentiert. Vielen Dank!
      LG

      Usuń
  8. A już myślałam że gdzieś tam Cię przysypała ta robota na działce ;)
    Przepiękne te róże, zwłaszcza Baccara mi się podoba.
    A skarpety boskie, jak ja dawno nie widziałam jedwabiu dębowego do kupienia :D
    Trzymaj się i nie daj się minimaliście zakrakać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przysypało mnie głównie życie, niestety, i seria problemów ze zdrowiem, wokół mnie też. Właściwie, jeśli mam siłę robić, to tylko na tej działce przez chwilę nie myślę o kłopotach :-(

      Usuń
  9. Nooo powiem Ci luksusy nosisz na stópkach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co?! Luksus vintage wychodzi bardzo korzystnie :-)))

      Usuń
  10. O! ja tez upolowałam wełenkę vintage, jakieś duńskiej lub szwedzkiej produkcji - niestety metka jest dla mnie nic-nie-mówiąca. Włóczka ma kolor czekolady, zwijana jest w precelki, ale niestety nadjadły ją albo mole, albo wiek, bo miałam pełno "przerzedzonych" miejsc w robocie, co poskutkowało milionem nitek do wszycia w chuście. Zobaczymy jak się będzie blokować :) Na razie test spalania wykazał dobrą zawartość wełny, a test miętoszenia równie wysoką zawartość kurzu. Czasem w lumpkach trafiają się takie wspaniałe znaleziska :)
    A róże podziwiam. Za kilka dni pojadę do mojej Mamy, to zobaczę, jak się mają sadzone w kwietniu przez mnie krzewy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano swieta prawda ze w lumpach cuda bywaja :) Sama ostatnio upolowalam 400g szpule angielskiego moheru (prawdziwego oczywiście)

      Usuń
    2. O tak, tylko zadęty głupek nie kochałby vintage!

      Usuń