czwartek, 23 października 2014

Orzechowe dziurki

Kolejna przymusowa para skarpetek, bo trzeba było wykorzystać surowce zalegające w zamrażarce.
Die nächsten Zwangssocken - ich musste einfach Rohstoffe, die ich vor einem Jahr eingefroren hatte, endlich verarbeiten und meinen Kühlschrank aufräumen.




A leżało tam od ubiegłej jesieni ponad pół kilograma łupin orzechów włoskich, które dostałam od Chmurki. To wrzuciłam do gara.
Im Gefrierschrank hatte ich mehr als ein halbes Kilo der Walnussschalen gehabt, die ich von Chmurka bekommen hatte. Ich hatte sie (die Schalen, natürlich) also einfach in den Topf geworfen.


Do gara też wrzuciłam włóczkę skarpetkową, bez żadnego bejcowania, ałunu itp. Po prostu gotowałam godzinkę razem z łupinami.
In den Topf hatte ich auch die Sockenwolle eingelegt, ohne Beizen, Alaun usw. Ich hatte sie einfach mit den Schalen ein Stündchen gekocht.


Kolor jest przepiękny. Bardziej brąz niż oliwka.
Die Farbe gefällt mir sehr gut - eher Braun als Oliv.

14 komentarzy:

  1. Czyli porządków ciąg dalszy :))). Dużo masz jeszcze takich skarbów pochowanych w różnych zakamarkach? :)
    Kolor wyszedł piękny. Skarpetki też :)
    Uściski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jeszcze trochę, a niektóre już przetwarzam :-) Luźniej się robi w lodówce, ciaśniej w szufladzie ze skarpetkami. Chyba mi skarpet starczy do końca życia :-)

      Usuń
  2. Mi możesz skarpety podarować jak masz za dużo ;) Mi zawsze brakuje ;) A kolorek i same skarpety miodzio :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo uprzejmie dziękuję! Starego jeszcze mam do obrobienia! Zanęcił się był!

      Usuń
  3. Tobie zalegały mrożone łupiny, mnie zalegają suszone liście. :-)
    Niestety, przypomniałaś mi o nich i teraz nie wiem, czy się cieszyć, czy zgrzytać zębami.
    Ha ! I widzę brzeg wywijany do wewnątrz, dziwnym trafem właśnie w udziergach ostatnich też mam taki. :-) Coś wisi w powietrzy, czy jak ? ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam trochę suszonych liści, więc pewnie jeszcze w zielone pójdę. I w pomarańczowe (drzewo sandałowe zalega).
      Bo takie detale jak podwijane brzegi lubią chodzic stadami. Ale chyba nie powtórzeę bo to znów mało praktyczny wynalazek, który jedynie wygląda dobrze, przynajmniej w tej sytuacji. W żakieciku czemu nie?

      Usuń
  4. Nawet nie masz pojęcia jak mnie fascynują ażurowe skarpety :) Chętnie bym sobie takie zrobiła a mam spory zestaw wzorów ku takiej działalności, tylko na sam widok tych "dziur" robi mi się zimno - zawsze widzę oczami wyobraźni jak przez ażur wpadają podmuchy arktycznego wiatru - obsesja zmarzlucha :))
    Kolor orzechowy faktycznie piękny, wiem bo też taki mam :D
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, przez te dziury nie "ciągnie", ale też chyba ażurowe skarpety to w ogóle nie jest najlepszy pomysł. Ja właściwie chciałam zrobić Hederę, dla zasady, ale uznałam, że za proste ażury płacić nie będę - pokutwiłam, znaczy, i zrobiłam takie a la :-)

      Usuń
  5. Liebe Aldona,
    also ist eine wunderschöne Herbstfarbe geworden und die Socken sehen super aus.
    Toll gemacht.
    Liebe Grüßle sendet dir
    Flo

    OdpowiedzUsuń
  6. Ależ ładne te skarpetki, bardzo mi się podoba i ich wzór i kolor włóczki :) no i wiesz, w zeszłym roku tych orzechowych łupek było od groma i były takie ładne... a w tym roku nie było co zbierać, w ogóle nam główny orzech choruje, już dawno pozbył się liści no a orzechów wcale nie za duzo zebraliśmy, aż się boje co będzie zimą z wiewiórką, czy będziemy w stanie zaspokoić jej apetyt...
    A mam jeszcze do Ciebie jedno bardzo praktyczne pytanie, zbieram się napisać wiadomość od jakiegoś czasu, ale skoro tu temat farbowania, to zadam od razu... W jakim garnku farbujesz, tzn. chodzi mi o wielkość, potrzebuję pofarbować 400g włóczki (to to farbowanie krwawnikiem, na które zbieram się już od roku) i zupełnie nie wiem jak mam je sobie rozplanować, czy kupować garnek (wiesz ja mam maciupką kuchnię), czy pożyczać jakiś wielki gar od mamy, na razie jeszcze przędę, ale już niedługo będę w połowie ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sobie kupiłam dziesięciolitrowy emaliowany. Kuchnię mam taką w sumie niecałe cztery metry kwadratowe, gołej podłogi o wiele mniej, więc jest słabo z farbowaniem w ogóle. No i gara nie mam gdzie w kuchni trzymać, stoi na balkonie (też z tych olbrzmich, 60 x 100 cm), ale przynajmniej się o niego nie potykam. Jeśli chcesz gar pożyczyć, to powinien być stalowy lub emaliowany, taki żebyś go mogła przed oddaniem mamie wyszorować do czysta, bo wbrew temu, co się wydaje, łatwiej jest domyć gar po chemii niż po roślinności, po roślinności "zachodzi" tym osadem. Jeśli masz jakąś komórkę, składówkę, kawałek balkonu, kupuj wielki gar, w mojej kuchni ten do farbowania nie chce się zmieścić (tzn. wchodzi niby do piekarnika, ale ja mam piekarnik w ciągłym użyciu i nie chce mi się w kółko wkładać i wyciągać gara, przekładać półek itd.).
      Może ten orzech miał gorszy rok (słyszałam, że tak bywa) i w przyszłym wróci do formy. Wiewiórkę jakoś dokarmicie, one podobno nie tylko orzechami żyją, zresztą, kto to wie lepiej od ciebie? Ja orzecha, przysięgam, nie zauroczyłam, bo choćbym chciała (ładnie farbuje skubany), nie mam urocznego oka (moja matka, niestety, ma! Ale nie widziała moich farbowanek!) :-)

      Usuń
    2. No kupiłam karmę w zoologu, na ostatnim przednówku, jak nam stara wiewióra przyprowadziła maluchy, tylko one wolą nasze żarełko... w sumie wiadomo że same by sobie poradziły, no tylko łapie nas za serce, jak przychodzi ten rudzielec i zagląda do drzwi balkonowych, bo nic na taras nie rzuciliśmy...
      dzięki za radę w sprawie gara, moja kuchnia ma też 4m jako całość, więc podłogi jest pewnie z metr kw. nie więcej.... no i nie mam balkonu, wiesz moja mama ma taki jeden gar w którym gotuje tacie kompoty z aronii- Tobie to nie muszę mówić jak ten gar wygląda.... tylko zaczęłam się zastanawiać czy on nie jest obity... no nic, albo pożyczę ten aroniowy, albo kupię taki pod farbowanie i będę trzymać w piwnicy...

      Usuń
  7. Rzeczywiście kolor wspaniały - aż miło poprawrzeć.
    W ogóle nie mogę się napatrzeć na te Twoje skarpety i przez ciebie Mój Mężczyzna będzie miał takich sporo, bo włóczki zdjęte z kołowrotka na skarpety nadaje się wprost idealnie, a ja nosić takich ręcznie robionych nie mogę. Więc radość w domu, bo okazało się w ogóle, że on takie bardzo lubi (jakoś wcześniej się nie przyznał).

    OdpowiedzUsuń