Pięta jest sauté, bo szybko usmażona, wprawdzie na drutach, nie na patelni, ale bez panierki (początku i końca skarpetki, estetycznych detali itp. - samo mięcho, czyli zasada).
Wiem, znacząca większość dziewiarskiego świata wie, jak to się robi. I obawiam się, że mnie ktoś będzie podejrzewał, że się mądrzę, bo mam dziś potrzebę (no, mam, to prawda!). Uświadomiona większość to wprawdzie bardzo istotna większość, ale może jakaś mniejszość jednak potrzebuje instrukcji. Jest to zatem post ode mnie dla tej mniejszości, na wypadek, gdyby jeszcze nie znalazła drogi, a jej szukała. I tu właściwie kończy się tekst dla tych, którzy pięty umieją robić albo mają w domu lepsze instrukcje. Szkoda czasu na ciąg dalszy. Może żeby choć cokolwiek dla oka w tym poście było, jakiś ogólny obrazek wstawię, czyli całe skarpetki od tej pięty, zrobione pod koniec maja (ze Shropshire, navajo, 200 m/100 g), czyli w epoce przedblogowej. Skarpetki pożyczyły pomponiki od swojej przyrodniej (bo z BFL i 2 ply) siostry-czapki, która powstała tuż przed nimi, ale dostały je tylko na chwilę.
Brednie wstępne:
Piętę można zrobić na kilka sposobów, ten wydaje mi się najłatwiejszy.
Ponieważ to pięta zniechęca do robienia skarpet, cała reszta wydaje się ludziom łatwiejsza (a wcale nie musi być), pokazuję ją sauté. I tak też ja się jej dziesiątki lat temu uczyłam. Żeby nie tracić czasu najpierw zrobiłam... samą piętę. Czyli zaczęłam po pięciu okrążeniach cholewki. I po tej pierwszej, samotnej, niekoniecznie estetycznej, ale mimo to funkcjonalnej pięcie już poznałam zasadę i wiedziałam, gdzie, co i jak przerabiać, żeby w dodatku była śliczna. Czyli nie jest to instrukcja do pięty eleganckiej.
Podaję w przykładzie liczby dla cholewki na 40 oczek (tak zwykle robię dla siebie z nici 200 m/100 g, na 40 o. są też skarpety z poprzedniego posta). Na zdjęciach nie ma co oczek liczyć, bo to były skarpetki z nieco bardziej skomplikowanym rozliczeniem - węższą stopą, wyższym podbiciem), ale zasada jest ta sama. Za jakość zdjęć przepraszam, były robione do prywatnego archiwum, nie liczyłam się z ich pokazywaniem.
Do boju...
Kiedy już mamy tę cholewkę albo coś na jej kształt, oczka z dwóch drutów (20 o.)
przekładamy na dużą dziewiarską agrafkę i na jakiś czas o nich zapominamy, zaś
oczka z dwóch pozostałych drutów przerabiamy na jeden drut. I dalej robimy dżersejem dwoma drutami w rzędach. Robimy o 2 rzędy mniej
niż mamy oczek na drucie (czyli przy 40 początkowych oczkach na drucie mamy połowę,
czyli 20 o., a
po odjęciu 2 wyjdzie nam 18 rzędów). Przez pierwsze kilka rzędów agrafka będzie
nam trochę przeszkadzać, ale to jedyna trudność.
Warto popatrzeć, w którą stronę przełożyć oczka na agrafkę, wtedy można będzie je z powrotem na drut przerobić wprost z agrafki |
Gdy już zrobimy dżersejem ten
(mniej więcej) kwadracik, musimy go „zagiąć” na piętę, no, taki "kapturek" zrobić. W tym celu dzielimy liczbę oczek na drucie na cztery (20 o : 4 = 5 o.), odliczamy otrzymaną liczbę oczek od obydwu końców i zaznaczamy dwiema kontrastowymi
niteczkami (za pierwszym razem to pomocne, przy drugiej pięcie już nie będziemy ich potrzebować). Na drucie mamy teraz ¼ (5 o.), ½ (10 o.), i znów ¼ (5 o.) całkowitej
liczby oczek, rozdzielone kontrastowymi nitkami.
I teraz dziergamy rząd, przerabiając razem ostatnie oczko
przed kontrastową nitką z pierwszym oczkiem za kontrastową nitką (piąte i szóste o. od początku oraz szóste i piąte o. przed końcem rzędu). I tak przerabiamy
oczka razem w każdym - lewym i prawym - rzędzie (w 2. rz. to będzie 4. i 5. o. od początku i od
końca, w 3. rz. 3. i 4. o., w 4. rz. 2. i 1. o.) aż wyczerpią nam się te boczne
oczka i zostanie tylko połowa liczby oczek, którą przed „kapturkiem” mieliśmy
na drucie (czyli teraz mamy 10 o.). Jeśli boczne oczka skończą nam się po skończeniu rzędu na prawo – super, ale jeśli mamy
wtedy przed sobą lewą stronę robótki, nie przejmujemy się (nikt nie będzie z tego strzelał) tylko
przerabiamy rząd na prawo, niczego już nie zamykając.
No i mamy piętę, teraz klin:
Mamy na drucie oczka "kapturka" (10 o.) i na ten drut (cały czas tą samą nitką, którą dziergamy) z co drugiego rzędu boku pięty (czyli faktycznie z tych dłuższych, luźniejszych brzegowych oczek) nabieramy po jednym oczku. W naszym przykładzie to by było jakieś 11 oczek. Ja lubię nabrać jeszcze jedno tuż przy agrafce, żeby mi się dziurka w tym miejscu nie robiła. Potem przerabiamy na dwa kolejne druty po połowie oczek z agrafki, a na następny drut z drugiego boku pięty znów nabieramy tę samą liczbę oczek, co po przeciwnej stronie. Nie ma specjalnego znaczenia, ile ich jest (zawsze może być troszkę więcej, a przy wysokim podbiciu nawet powinno ich być o 2-3 więcej), ważne, żeby po obu stronach nabrać ich tyle samo. Teraz drutem z nabranymi oczkami przerabiamy połowę oczek "kapturka".
Znów mamy wszystkie oczka na czterech drutach, czyli w naszym przykładzie: na 1. drucie 5 końcowych oczek kapturka + 11 oczek nabranych z boku pięty, w sumie 16 o., na 2. drucie 10 o. wierzchu stopy, na 3. drucie kolejne 10 o. wierzchu stopy, na 4. drucie 11 oczek nabranych z boku pięty plus pierwsze 5 o. kapturka, w sumie 16 o.
Teraz będziemy je już zwyczajnie przerabiać dokolusia, tylko w co drugim okrążeniu dwa ostatnie oczka z 1. drutu i dwa pierwsze oczka z 4. drutu przerabiamy razem na prawo. I tak gubimy oczka w co drugim okrążeniu aż na pierwszym i czwartym drucie będziemy mieć tyle samo oczek, co na drugim i trzecim (czyli na każdym drucie po 10 o.), tak jak na początku cholewki. No i mamy gotową piętę i klin.
Dalej już tylko dokończyć stopę i zrobić czubek przy palcach.
Oczywiście jest to wariant najprostszy, bez wchodzenia w szczegóły w rodzaju gdzie zrobić 2 o. razem na prawo, a gdzie 2 o. razem przeciągane (inni piszą przewlekane, jeszcze inni z przeciągnięciem), żeby nam się ładnie oczka w klinku układały. Czy w inne takie, że przy klinku lepiej na druty z dołem stopy przełożyć po jednym oczku z wierzchu stopy, bo wtedy nie będzie luzu pomiędzy zamkniętymi oczkami klinka a "podeszwą" itd., itp. Ale to są detale, które każda dziewczyna sama wyczai, kiedy już zrobi jedną piętę. W kolejnej już sama pięta nie będzie trudnością tylko zabawą, a wtedy można się zajmować detalami.
Jeśli się gdzieś rąbnęłam, proszę mi zwrócić uwagę. Jeśli są jakieś pytania, służę.
Uff! Dług w stosunku do pewnej nieżyjącej już wspaniałej, prawdziwej damy, która mnie wiele nauczyła, przynajmniej w małej części spłacony.
No tak ... Odwieczny problem tych co się skarpetek boją. Ja odkryłam niedawno,że skarpetki jednak można zrobić:) Teraz widzę,że sposobów jest wiele i każdy inny,mimo,że kapturek i ta inna reszta są na swoim miejscu:)Fajnie by było ,żeby ktoś jeszcze tak wyraziście napisał krok po kroku skarpetek robionych od palców. Mam nerwa,gdy zostaje mi reszta ,lub nie daj Bóg zabraknie wełny już przy wykańczaniu palców :)Nie umiem rozliczać i nie wiem jaka powinna być długość cholewki ,by mi te standardowe 200 m wystarczyły na całą skarpetę:) Pozdrawiam i dzięki za przejrzysty odpis. Dług został spłacony:)))
OdpowiedzUsuńOd palców, powiadasz? Nie robiłam. Ale rację masz stuprocentową, trzeba się tego nauczyć. Może ktoś, kto robi, pokaże.
OdpowiedzUsuńDzięki!!! Za inspirację i w ogóle!
Tu jest kursik na skarpety robione od palców: http://wloczkaiploty.blox.pl/2009/12/Skarpetki-ze-skroconymi-rzedami.html
Usuńrobiłam tym sposobem, udało się :)
Też dopiero niedawno nauczyłam się robić skarpetki :). I też tak długo się do nich zabierałam, bo wydawało mi się, że to takie trudne. I jak zwykle okazało się, że wszystko jest proste, gdy się wie jak to zrobić ;)). Piętę robię bardzo podobnie, chociaż troszkę inaczej rozliczam oczka - korzystam z tabelki załączonej do książki, z której się uczyłam. Najważniejsze, że dobrze leży na nodze :).
OdpowiedzUsuńSkarpet robionych od palców jeszcze nie dziergałam, ale już wydrukowałam sobie przepis na nie - o ten: http://wloczkaiploty.blox.pl/2009/12/Skarpetki-ze-skroconymi-rzedami.html
Mam zamiar spróbować, tylko kompletnie nie wiem kiedy :).
Miłego weekendu!
Dziękuję! Instrukcja jest super, zresztą nie tylko do skarpet się przyda, bo wszak cóż to za piękny pomysł na przykład na kaptur bezszwowy. To blogowisko to zaiste cudowna kopalnia wiedzy, Wiola miała rację!
OdpowiedzUsuńPiękne kolory. Miłego dnia i dziękuję za odwiedziny. Pozdrawiam serdecznie,Grzegorz.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Ja też serdecznie pozdrawiam:)
UsuńSkarpetek nigdy jeszcze nie robiłam, bo nie bardzo widziałam taką potrzebę :)) A ochoty już nabieram :)) Widziałam już kilka wersji wyrabiania pięt, więc i Twoją wezmę pod uwagę :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :))
To nie jest wersja dla zaawansowanych! Ale skarpety koniecznie zrób, polubisz na pewno. Kiedy wszystko mi się piep... i na duś potrzebuję "sukcesu", skarpety są niezawodne - najlepiej kolorowiutkie.
UsuńPozdrawiam:)
Super! po pierwsze świetne te Twoje skarpety, żałuję, że te pompony są tylko pożyczone, bo bardzo zgrany ten duet :D Ja mam na swoim koncie 3 skarpetki w życiu i nie 3 pary a 3 sztuki, ostatnia sierotka czeka na siostrzyczkę ;D
OdpowiedzUsuńMoja babcia robiła zawsze pięty przy skarpetach, i ja robiłam tym sposobem, ale na żywioł i na oko, dlatego wyszły nie tak ładnie jak jak u Ciebie :D
Ja mam też wiecznie problem oprócz pięty z ładnym zakończeniem palców i dlatego ta sierotka, którą robiłam ostatnio, jest robiona od palców :)
kursik jest ekstra:D
Też się na te od palców zasadzam, dzięki za namiar, porównam z tym od Frasi i zobaczę, z którego łatwiej mi pójdzie. Znalazłam też kursiki u niemieckich dziewczyn, wnosząc z nazwy im się takie skarpetki kojarzą z bumerangiem. Jakie to trafne! I trudne do przetłumaczenia! No bo jak? Bumerangowe skarpetki? Może po prostu: dziergane bumerangi?
Usuńnic z tego nie rozumiem. miłego dnia
OdpowiedzUsuńO rany... uratowałaś mnie tym postem! Postanowiłam jednak wymodzić jakieś proste skarpetki z własnej przędzy i niby robiłam wg podstawowego przepisu z Burdy ale tam ten sam przepis jakoś zamotali (albo kijowo przetłumaczyli, co zdarza im się co i raz)i napisali go pod konkretną (skarpetkową) włóczkę no i całkiem się zniechęciłam :/ A u Ciebie wszystko pięknie i klarownie wyłożone. To ja pruję moją piętę - niewypał i zaczynam po finextrowemu :) Pozdrawiam i dzięki wielkie :)
OdpowiedzUsuńdziękuję Pani bardzo za ten post, dzięki niemu w końcu udało mi się zrobić swoją pierwszą skarpetkę! co prawda trochę za dużo oczek dobrałam po bokach 'kapturka', ale na przyszłość będę wiedziała :). bardzo długo szukałam w internecie łopatologicznego wyjaśnienia jak zrobić piętę w skarpecie i w końcu mi się udało! DZIĘKUJĘ BARDZO :* :)
OdpowiedzUsuńOlka
Bumerangu to nowej generacji druty do robienia wszystkiego co bez szwowi ....czyli do skarpetek są super jest ich trzy i nimi się robi ....dwa druty maja robótki w "jarzmie " a trzecim przerabiamy nie wszędzie można je kupić ale w Niemczech są już dostępne i dlatego Niemki nazywają tak skarpetki bumerangowymi
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa właśnie zaczynam swoje prace z włóczką https://alewloczka.pl/pl/c/Drops-Cotton-Light/38 i jestem pewna, że uda mi się takie skarpety wykonać. Najważniejsze jest to, że skarpety wykonane z włóczki są nieporównywalnie cieplejsze od tych kupionych.
OdpowiedzUsuń